POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto mar 10, 2015 14:09 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

MB i Twój Syn mają rację . Po co leczyć ciocię ?
Wszystko w rękach natury i zgodnie z nią . Nic na siłę . :twisted:

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Wto mar 10, 2015 15:36 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Osobiście w bredniach kochanej ciotuni widzę jednakowoż paradoks, mianowicie taki,że jek się ciocia gorzej poczuje to idzie do lekarza, suplementy diety żre jak kornik sosnę, w łazience bateria środków czystości taka, jak w hurtowni drogeryjno- sanitarnej, ciepłej wody używa zamiast herbatę na ognisku gotować, zapałek używa zamiast krzesać ogień poprzez cierpliwe pocieranie o siebie dwóch patyczków, poluje w pobliskim spożywczaku na mrożone krewetki i drób, nie uprawia pola w celu zdobycia ziarenek przeznaczonych na wyprodukowanie chlebka bądź innej bułeczki, kibel szoruje domestosem zamiast popiołem i piachem, a co do tego klopka- to tak jak już wspomniałam, powinna w razie potrzeby udać się w najbliżej położony zalesiony teren, tam zrobić co trzeba i wrócić do swej ziemianki. No bo skoro w zgodzie z naturą to cholera po całości a nie tak- wybiórczo.... Moim skromnym zdaniem baba zwyczajnie bredzi a ja nie będę się z głupią wykłócać, szkoda mi wątroby już mi ją maszyszka nadwyrężyła chorując, starczy mi stresów. Z resztą, jak mawia mężczyzna mego życia kłótnia z głupkiem to jak całowanie lwa w dupsko, przyjemność nikła a ryzyko utraty życia ogromne. Ewentualnie jak kopanie się z koniem, koń jest ciężki i ma cztery nogi, zatem wygrywa na starcie... Dlatego też postanowiłam, iż liczne rewelacje cioci na temat natury będę kwitowała uprzejmym skinieniem głowy oraz wszystkorozumiejącym pobłażliwym uśmiechem, no bo co będę staruszkę denerwować? Niedużo jej życia zostało. Zgodnie z naturą oczywiście... :D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Wto mar 10, 2015 17:17 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

To zacznij jej podsuwać informacje jakim syfem się żywi i pije. Na zasadzie - ciocia o naturalnym życiu (szczęśliwym i zdrowym, choc krótkim kota) a ty "A wie ciocia co ostanio wyszło w badaniach? Otóż w pieczywie znajdują się takie-to-a-takie środki powodujące tycie/pryszcze/upadek zdrowotny, dlatego zalecają kupno mąki z zaufanego młyna i samodzielne pieczenie chleba"//"A słyszała ciocia o tej aferze z mlekiem, co to się okazało zanieczyszczone i cośtam cośtam" :mrgreen: . Szybko ograniczy to tego typu uwagi, jak coraz mniej będzie "bezpiecznego" jedzenia i picia" :twisted: .
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Wto mar 10, 2015 19:49 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Obrazek
ObrazekObrazekObrazek

Salem 11

Avatar użytkownika
 
Posty: 2810
Od: Czw paź 24, 2013 20:05

Post » Wto mar 10, 2015 20:06 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Kasiu osoby starsze są czasami a nawet często niereformowalne ! Uważają , że dbanie o zwierzaki to coś dziwnego i nienaturalnego. Moja mama to była świetna, nigdy nie zrobiła zwierzęciu krzywdy a wprost przeciwnie. Przez nasz dom przewinęło się dużo zwierzaków a w zasadzie psów. Chociaż był królik, którego przywiózł mojego taty brat na pasztet. "Pasztet" żył z nami 8 lat. Była też kura na rosół której nikt nie miał sumienia zabić i żyła na działeczce u mojej cioci długo... I dużo by tu pisać. Ja z mlekiem wyssałam miłość do zwierząt i osób biednych i potrzebujących. Tak mam jestem naiwna i zawsze pomogę potrzebującym.
Obrazek

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26778
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto mar 10, 2015 23:43 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Gosieńko moja ciocia "ukochana" mieni się obrończynią zwierząt, od robalka w trawce w ogródku ( co wiosnę zbieram opiernicz że pryskam drzewka miedzianem i Sylitem na kędzierzawkę brzoskwiń ) poprzez pająka za szafą ( no jak to kot zjadł takiego cudnego pajączka ty sadystko ty pilnuj kota jak ci nie szkoda toż to żywa istotka na dodatek pożyteczna ) i wszelką inną żywinę na przykład dokarmia ptaszki w zimie. No nie mam nic przeciwko ja też dokarmiam, lubię jak moje koty siedząc na oknie oglądają interaktywną tv edukacyjną :D Sęk z ciocią polega na tym,że jej opieka nad zwierzętami jest... Nie wiem jak to nazwać. Dokarmiała ptaszki. Ok, wysypane nasionka ziarenka słonecznik kupowała u chłopa na targu na worki. Okno i jego pobliże wyglądało jak taka mała wysepka przodująca w eksporcie guana a smród w lecie był nieziemski. Ale nie pomyślała o na przykład budkach dla ptaszków. O zabezpieczeniu ptaszkom spokojnego żywota bez obecności kotów bo podówczas hodowała koty, co też jest epopeją. Koty na ptaszki polują i miała im to za złe nie pomysłała zaś o tym,że albo koty ( niewychodzące ) albo nie dokarmiamy ptaszków a jeśli już to jakoś tak, żeby koty nie miały do nich przystępu. Moje ptaszydła się nauczyły że jak koty pacają łapami w szybę to się je spokojnie, jak Artem w zimie wychodził i siedział na parapecie na zewnątrz ptaszków nie było ani jednego. A w tym roku wysypywałam ptaszkom papu w sadzie, tam Artem nie łazi a jeśli już to na moment, napaskudzic pod jabłonią i chodu na łąkę. Koty kochanej cioci...już pisałam o tym kiedyś, w szczytowym okresie było ich 36 czy nawet więcej. Zapchlone,żarobaczone, nie zaszczepione żadne, na dodatek nie kastrowane i nie sterylizowane ( bo to przecież niezgodne z naturą tak zwierzę okaleczać. )Koty mnożyły się radośnie między sobą nie zwracając uwagi na konwenanse typu powinowactwo i mioty po 10 sztuk nie były rzadkością, przy czym jakieś 95 % kociąt umierało z powodu wad wrodzonych spowodowanych chowem wsobnym. Ale TO było zgodne z naturą jak najbardziej. W tej chwili w domu u cioci bytują trzy sztuki, dwie kocice i jeden kocur w pełni dojrzały, wnioskując z zapachu na schodach i w domu. A, i ciocia ma jeszcze psa. Sukę konkretnie na którą mówi per dziw** bo ma dwa razy do roku cieczkę. Ale ona jej nie wysterylizuje, bo ona taka nieszczęśliwa jest, przygarnięta z pobocza..... Na kotki w rui mówi tak samo. Jak one mogą się puszczać prosty...Damy negocjowalnego afektu. I znów któraś zaciążona wróci. Ale jak to będzie miluśko mieć w domu malutkie śliczne kotki....Ale sterylizować?! Sadyzm wstyd sromota oraz obraza boska. Bo niezgodne z naturą to jest i krzywda dla zwierzaka bo ona by się tak cieszyła jakby miała młode moje kocice dzi*** jedne tak się cieszą za każdym razem że nie masz pojęcia. Moim skromnym zdaniem ciotuni na łeb odwaliło konkretnie, a ja całe życie śmiertelniee bałam się wariatów zatem dyskusja jest jak widać bezprzedmiotowa. Co do kotów ciotuni jeszcze, za przeproszeniem zaszczały klatkę kamienicy tak,że autentycznie, miałam mdłości PRZECHODZĄC tamtędy. Facet który kupił połowę tejże kamienicy po poprzednich lokatorach kuł tynk do gołej cegły. I myśłisz kochana,że to coś pomogło? NIC. Literalnie nic, smród jak był tak jest, na schodach ciemno więc trzeba uważać jak się nogi stawia bo wszędzie kocich gówien aż gęsto a smród filcuje włosy w nosie. Ale przecież...Ciocia kocha zwierzątka.... Co się stało z resztą kotów? Ciocia rozbrajająćo stwierdziła iż nie ma w zwyczaju więzić nieszczęsnych stworzeń w domu więc łaziły gdzie chciały.W centrum miasta, w rynku. Przy ruchliwej drodze.... A resztę jak stwierdziła ciotunia- wykończyła sraczka. Dlatego też ( bo z objawów sądząc to była PP) ciocia ma zakaz wchodzenia do mojego domu i zakaz dotykania moich kotów. Co z tego,że oboje szczepieni? Ma zakaz i już. Swoją drogą jaką nieczułą kur** trzeba być,żeby pozwolić kotu umierać na biegunkę przez trzy dni i ani raz nie pójść z nim do weta mimo,że ma rzut mokrym beretem? Sama bym z kotem poleciała ale niestety dowiedziałam się po fakcie, jak koteł trafił już za Tęczowy Most. Malutki był taki, pingwinek.... Miesiąc czasu nie rozmawiałam z ciotunią. Ona zaś nadal nie widzi w swoim postępowaniu nic złego. Ale zwierzątka kocha. Bardzo kocha....
Alienor ciocia jest fanatyczką zdrowego żywienia i lepiej niż ja wie, co w żarełku piszczy. Ot nie dalej jak wczoraj dowiedziałam się,że gotująć moim piesłom zupki a chrupkó używając jedynie w sytuacji awaryjnej bardzo robię im co? TAAAAK!!!! Zgadłaś kochana zgadłaś, brejlantowa kolia, jacht, czerwony dywan i apartament w Dubaju dla tej Pani :D KRZYWDĘ IM ROBIĘ!!!!! Bo to co one jedzą to trucizna jest !!!! Powiedziała ciocia rzucająć Brutusowi na ścisłej diecie dla nerkowców kilogram kiełbasy za 5, 50 z supermarketu. Serca nie mam męcząc zwierzątko takim czymś dodała ciotunia pakując w Brutusią mordę jakieś parszywe parówki z wyprzedaży przeterminowane o najmarniej miesiąc. Jak można tak krzywdzić bezbronne zwierzę, powiedziałą ciocia popychając parówki czekoladą. Taaak. Trucizna. Nie kocham moich zwierząt. Krzywdę im robię.... Zastanawiam się nad poproszeniem małżowina aby w krótkich wojskowych acz dosadnych słowach poprosił ciotunię uprzejmie,żeby łaskawie oddaliła się od naszych zwierzaków i w miarę możłiwości nawet nie patrzyła w ich kierunku skoro takie one biedne. Mnie teoretycznie przez gardło by to przeszło ale problem polega na tym,ze ciocia jest siostrą bliźniaczą mojej matuli a co moja matuś winna,że ma głupią siostrę? Mnie zwyczajnie nie wypada jej opierdzielić no.....
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Śro mar 11, 2015 9:26 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Gdyby "szanowna" cioteczka u ciebie bywała, to wystarczyłoby szepnąć kotom do uszka, coby jej zasiusiały torebkę/buty/cokolwiek :twisted: Pieski mogłyby w to samo miejsce walnąć grubszą potrzebę :twisted: Ciotuchna na pewno by się trzymała z daleka przez dłuższy czas :twisted:
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35084
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Czw mar 12, 2015 0:46 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Zdziwona jestem masakrycznie 8O Znaczy dziś od rana mam zdziwienie pełne. Otóż dwa dni temu Masza miała cyc jak nieodżałowanej pamięci Lolo Ferrari a dziś...A dziś Maszu nie ma cycków 8O Znaczy ma cycki ale ich nie ma jeśli wiecie o co mi chodzi. Jestem ciekawa co podziałało, bo od trzech dni jedziemy na Enrotronie, a do tej pory nie działało nic i nikt nie wiedział co jej jest i skąd taki cyc nagle. Po prostu nie kumam mojego kota, po prostu nie kumam. A z wieści domowych - leje wieje i piździ jak w kieleckim i to mnie niezmiernie cieszy albowiem jest brzydko. A ja nie chcę żeby było ładnie, bo kiedyś sobie powiedziałam,że pewnego pięknego dnia wezmę i zwyczajnie zwariuję. A na to się zanosi już w poniedziałek bo pogoda ma się poprawić. Wtedy siądę sobie spokojnie w kąciku, założę na głowę mój ukochany kocyk w delfinki i zeświruję na full chyba że w piątek się wyjaśni co do cholery jasnej dolegało Maszy. Ponadto w piątek jest duża szansa,że zrobię coś, czego nie powstydziła by się statystyczna kobra, mianowicie napluję cioci w oko, bo niestety siostra mnie do weta nie zawiezie. Dziś jej naprawiali łapę, ma bandaż do łokcia i całkowity zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych zatem jestem skazana na jazdę z ciotunią o ile się zgodzi a jak się zgodzi to będę musiała wysłuchiwać litanii na temat. Chyba,że jutro pójdę do sąsiadki i najpierw wysłucham plot z ostatniego miesiąca, potem jaka ja jestem durna lecząc kota, potem opowieści ile kto zarabia i dlaczego tak dużo i może wtedy uda mi się wypożyczyć dziwnego stworka w vaginsach jako kierowcę. Nie wiem co gorsze cholera ciężka. Wysłuchiwanie plot u sąsiadki to wiecie, coś jak kilof, jednym uchem wejdzie drugim wyjdzie, w sumie co mi szkodzi, przecież od tego się nie umiera no nie? No chyba że z nudów.... Ale problem w tym,że ja osobiście nie cierpię hipokryzji, nie lubię ludzi którzy się do jednych uśmiechają bo bogaci a za ich plecami robią im gnój. Jadąc zaś ze stworkiem w vaginsach będę zmuszona wysłuchiwać bzdur śmiertelnych na tematy różne najczęściej bezsensowne, i martwię się,że mi szczęka od ziewania z zawiasów wyskoczy. Masakra. Mogłam zrobić prawo jazdy kiedy jeszcze mogłam, to też sirota kazańska nie zrobiłam. Bo piniędzy ni ma. Bo czasu ni ma. A teraz oczu ni ma i prawka też ni ma. No biednemu to zawsze wiatr w oczy....
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Czw mar 12, 2015 10:48 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Nie rób prawa jazdy. Po kie licho? Benzyna droga, korki na ulicach... Kup motolotnię :twisted: :idea:
No chyba że cię stać na helikopter...
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35084
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Czw mar 12, 2015 13:16 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Szwagier ma motolotnię :D i co roku wzbudza szok na wiosce bo lata sobie i podziwia świat z góry :D A przez to krowy dają zsiadłe mleko, kury znoszą zbuki a sąsiadka nie może się skupić na obrabianiu dup reszcie sąsiadów bo szwagier lata i warczy :D Też bym chciała sobie polatać, ale niestety mam lęk wysoko.... Lęk gruntu mam. No bo to grunt zabija no nie? No . A zatem,m mam lęk gruntu nawet po wejściu na stołek w celu wymiany zasłon w salonie, i całe szczęście że mój synek malutki wiesza firanki bez wchodzenia na krzesło bo nie wiem jakby wyglądało moje życie gdybym musiała robić to sama... A najśmieszniejsze jest to,że całe swoje życie ( no dobra jedną czwartą życia ) mieszkałam w mieście. W bloku. Na czwartym piętrze.... I pranie wieszałam na balkonie i wyglądałam przez okno i nic mi nie było ale to literalnie nic... Po przeprowadzce na wioskę wyjrzałam przez okno na pięterku i łup, poczułam się tak,jakbym była kompletnie pijana...Zwroty głowy jakieś śmieszne sensacje żołądkowe...Szok. Normalnie lęk wysokości w pełnej krasie. Dlatego też obecnie starannie unikam wchodzenia na piętro chyba,że muszę a jak muszę to nie wyglądam przez okno. Bo wysoko. Ale polatać bym chciała. Pobawiłabym się wtedy w gołębia :D Tak bym sobie latała, latała a jakby szła sąsiadka to bęc, gacie w dół i.... Ekhem tego.


Przepraszam, to moja zwyrodniała wyobraźnia :D Ale tak sobie myślę, skoro ona może obrzucać wszystkich okolicznych za przeproszeniem łajnem ( w tym i mnie o czym wiem na 100% z pewnego źródła ) no to czemu JA tego nie mogę zrobić? Bo co, bo ona to robi metaforycznie a ja nie? No beż przesady......
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Czw mar 12, 2015 17:22 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Po moim niebie w lecie lata trzech panów,jakże im zazdraszczam tego :aniolek:
Małolat to jeszcze nie może zrobić prawka coby matuś i kicie powozić gdzie trzeba?

wiolka06

 
Posty: 801
Od: Nie paź 10, 2010 19:08

Post » Czw mar 12, 2015 18:34 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Podajmy sobie łapki - mój lęk zaczyna się od wysokości stołka, firanki niestety muszę wieszać sama, myć okna też, a mieszkam na czwartym piętrze.
Dwa razy w życiu musiałam lecieć samolotem, w jedną stronę nałykałam się tabletek (chyba 5 zeżarłam) które nic nie dały. W drodze powrotnej byłam mądrzejsza - nażłopałam się wina. Pamiętam start i lądowanie. Ale nie pamiętam, w jakiej części samolotu siedziałam.
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35084
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Pt mar 13, 2015 0:09 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

wiolka06 młodociany będzie robił kurs w sierpniu :D Z okazji październikowej 18 tatuś postanowił synkowi zafundować :D No i tak ma kurka być, muszę mieć kierowcę w domu z taką menażerią muszę być mobilna, bo kogo m,am prosić jak coś? Na domowe wizyty moich wetów mnie nie stać, z ciocią już więcej nigdzie nie pojadę mowy nawet nie ma mam dość i moje nerwy też mają dość, siostra...No pominę milczeniem, sąsiadka i dziwny stworek w vaginsach....Ekhem. No.
MB&Ofelia moja znajoma lecąc pierwszy raz samolotem nawaliła się jak szpadel. I to był pierwszy i ostatni raz :D Połowę lotu spędziła w klopie rzygając bo były turbulencje drugie pół przesiedziała z zamkniętymi oczami i jak potem opowiadała-przypominały jej się ze szczegółami wszystkie filmy o katastrofach samolotów jakie widziała od wczesnego dzieciństwa. :D W momencie kiedy przypomniał jej się film o katastrofie w Andach i tych rozbitkach na lodowcu co to z głodu spożywali współpasażerów stwierdziła,że wraca na piechotę ( leciała do Anglii ) stwierdziła następnie że jednak Kanału La Manche mogłaby nie przepłynąć bo jest pijana zatem postanowiła wracać drogą lądową i promem relacji Dover Calais. Miała pecha... Na kanale bujało tak,że wedle opowieści- wyrzygała z siebie wszystko, z okrężnicą na czele. Od tamtej pory nie lata oraz nie pływa nigdzie a w ramach urazu psychicznego ma chorobę morską siedząc w wannie :D I pomyśleć,że w ramach bycia hardkorem postanowiłam się w Kanale La Manche wykąpać. Nawet wlazłam do wody. Po szyję. Jeżu mój kolczasty i borze szumiący JAKA TA CHOLERNA WODA BYŁA ZIMNA !!!!!!! Ale by honor narodowy splamionym nie został policzyłam do 20, następnie rześkim kurcgalopkiem wylazłam na brzeg, poślizgnęłam się na krabie który nieopatrznie wlazł mi pod nogi i pomaszerowałam na parking, gdzie pod prysznicem spędziłam jakieś 20 minut, potem strzeliłam setkę koniaczku i wlazłam pod koc. Uprzednio nakazawszy małżowinowi zamknąć wszystkie okna w samochodzie. Temperatura powietrza wynosiła jakieś 30 stopni w skali znanego nam Celsjusza. W kabinie jakieś na moje niewprawne oko 50 jak nic. A ja tam siedziałam i czułam jak pomalutku odmarzam... Potem mi opowiadali,że ochroniarz z parkingu pytał co to był ten śmieszny niebieski stworek z cyckami owinięty w ręcznik, a jak się dowiedział,że ja z Polszy jestem to kazał mi pogratulować bo tylko Polak potrafi do kanału wleźć i chwilę tam posiedzieć. No cóż, nigdy nie twierdziłam,że jestem mądra :D A na chwilę obecną w mojej rodzinie funkcjonuje powiedzenie ,że piździ jak w Calais :D Rozumiem,że morze. Rozumiem,że temperatura wody bo Afryka to to nie jest. Ale jeeeżu żeby AŻ TAK?! Niemniej jednak pobyt we Francji wspominam nader mile, szczególnie koty na Alkanie,plażę w Calais,, oraz rondo w Colmar. Mam zdjęcia na dowód,że mimo wszystko byłam w cholernym Nowym Jorku :D Statua Wolności jest? Jest. Nowy Jork jak byk. Jak znajdę fotę to wam wstawię,żeby nie było ,że łgam :D
EDIT
Znalazłam fotę, proszę uprzejmie jak byk Nowy Jork a co :D


Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Pt mar 13, 2015 8:09 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Nooo, Statua Wolności jak byk! :ryk:

Twoja znajoma to i tak odważna. Ja w samolocie prędzej bym się zsiusiała w majty albo zapawiowała pół samolotu, nim bym wstała z fotela, o wejściu do kibelka nie mówiąc. Najgorzej było w trakcie lotu tam - owszem zasnęłam, chyba ze strachu bo bynajmniej nie w efekcie działania tychże 5 tabletek które miały mnie uspokoić ( :evil: ), ale obudziłam się za szybko, sporo przed lądowaniem. Całą drogę spędziłam w jednej pozycji, z głową opartą o fotel przede mną.
Po atrakcjach lotu w jedną stronę miałam chęć wracać inną drogą, jakąkolwiek, nawet i morską. Problem polegał na tym, że z Cypru nie da się inaczej jak samolotem, ewentualnie stateczkiem do Grecji i dalej drogą lądową - co by potrwało pewnie z tydzień, a ja musiałam wracać do kotów i do pracy. No więc w akcie desperacji zdałam się na spore ilości białego winka.
Szczęśliwie całą drogę powrotną - z wyjątkiem momentu startu i lądowania - przespałam smacznie.

Za kąpiel w kanale podziwiam. Dla mnie nawet w wannie woda bywa czasami zbyt chłodna.
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35084
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Pt mar 13, 2015 9:29 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Ja przez 25 lat swojego żywota mieszkałam na 7 piętrze. Wychylanie się przez balkon czy okna nie stanowiło dla mnie problemu natomiast teraz gdy u siebie na 6 piętrze mam osiatkowany balkon u rodziców mam już problem nawet ze staniem przy barierce.
Zawroty głowy i niepewny grunt pod nogami. Ze stołkami też mam problem bo wejść wejdę ale zastygam jak głaz bo poję się ruszyć. Drabina też jest dla mnie niedostępna. Wejdę na nią góra do 2 stopnia bo trzeci to już dla mnie co najmniej Rysy. W domu firanki zakładam stojąc na kuchennym krześle . Na nim czuję się pewnie bo ma duże siedzisko i oparcie którego w razie czego mogę się złapać.
Mam też problem z wodą. Nad morzem będąc do wody wejdę max na wysokość kolan bo gdy woda sięga ponad to mam już taką karuzelę w głowie że hej. Jednak stojąc na molo i patrząc z góry w wodę nawet spienioną podczas lekkiego sztormu nie odczuwam nic niepokojącego a nawet wtedy mnie to uspokaja.
Ot przewrotna ludzka natura.
Obrazek

Ewa L.

Avatar użytkownika
 
Posty: 70692
Od: Śro lut 27, 2013 20:02
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Silverblue i 36 gości