Bo od soboty dni w kuwetce jest mocz z krwią, nie wiem czyj…. Więc od wczorajszego wieczora na kuwetkę nastawiona jest kamerka - potrzebne kciuki, by wyłapać chorego, biedak cierpi…
A sama nie mogę „winnego” zidentyfikować, bo:
Sobota rano - do Lucynki, zabrać rudego Tomisia na kastrację. Potem moje sprawy - jakieś zakupy, zawieźć do domu, zabrać trzy koty, zawieźć do chipowania, odebrać Tomisia, odstać w kolejce, odwieźć. Lecznica talonowa na kastracje i chipy - niekoniecznie na drugim końcu miasta, ale kawał drogi przez centrum. Kursowanie zajęło mi tak do 15tej. Potem chwila w domu, potem do mamy - chora. I już wieczór.
Mały drink z przyjaciółmi.
Niestety albo na szczęście.
Bo o 0.18 zadzwoniła Ania H - czając się na chorą czarną kotkę złapały osiedlowego bandziora Siodełko i trzeba było go zawieźć na kastrację - płatną niestety, bo lecznice talonowe o tej prze nie pracują. Musiały wziąć taksówkę - do Sowy. Obiecałam zabrać kota rano, miał potem posiedzieć chwilę u Ani H w klatce w piwnicy - bo w Sowie szpitalik zapchany. Oto on - w lipcu 2014 i wczoraj.
*
* 
Niedziela.
Plan - odebrać i odwieźć kocura, na kilka godzin do pracy, potem mama, potem ustawianei kamerki - oczywiście nie sama, nie umiem,
Pakuję się po kocura, dzwoni Ela - jej domowy Melon chory, leczony co prawda w innej lecznicy, ale od wczoraj pogorszenie, wymiotuje, dużo pije, chowa się, szuka chłonnych miejsc… Dobra, zajadę, zawiozę do Sowy, wróci autobusem. W poczekalni kilka osób, sprawdzamy, że lecznica prowadząca Melona jest czynna, życzliwi przepuszczają po odbiór Siodełka, wysadzam Elę z Melonem pod tą lecznicą, Siodełkę odwożę, i do pracy. Na szczęście tam prawie nie ma zasięgu, więc kilka godzin spokoju.
Prawie kończymy, dzwoni Małgosia - wybierasz się do Sowy? Siedzimy i czekamy, możemy zająć kolejkę. Dzwonię do Eli - chce z Melonem podjechać, wymiotuje dalej, skóra mu stoi…. No to po Elę, do lecznicy, Małgośki odwieźć nie mam jak, jest s koleżanka i psem, a cały tył samochodu zawalony. Zostawiam Elę, do apteki i jakiegoś sklepu - spełnić życzenia mamy, do domu, bo instalator kamerki chce zrobić swoje i mieć wolny wieczór.
Kamerka zrobiona, do mamy.
Potem już tylko po Elę i nakroplówkowanego Melona do lecznicy…
Na nowe Ranczo nie zdążyłam…
A, w sobotę Marzenka zgarnęła burą koteczkę na sterylkę - płatną, niestety
Wysterylizowana została również czarnobiała Saffi spod Operetki - dostała też imawerol na te łysinka, na razie objawowo. Teorie są trzy - stres, hormony, grzyb. Na razie leczymy objawowo.












