Dzisiaj Maniuś został zaszczepiony przeciwko wściekliźnie.Bardzo się bałam, bo kiedy ostatni raz był w lecznicy wszyscy przeżyliśmy horror.Nie było dzisiaj jednak tak źle.Poprosiłam wetkę, aby go zaszczepiła w torbie, bez wyjmowania go i tak zrobiła, ale chciała przedtem sprawdzić, czy wszystko w porządku.Zajrzała do oczek, do pyszczka, sprawdziła węzły chłonne i żadna z nas nie została ani podrapana, ani pogryziona.Maniuś siedział w torbie spokojnie po drodze, a potem w domu był i jest nadal wyjątkowo grzeczny, nie nerwowy.Daje się głaskać, brać na ręce..itd.Wydaje mi się, że on się bał, że go gdzieś zostawię, wyrzucę, a dzisiaj było wyjątkowo zimno.Chyba się cieszył z powrotu do domu.Pobawił się z chłopakami, podjadł sobie i grzecznie spał na posłanku.Teraz jest "na wolności", biega sobie, bawi się trochę.Chłopcy dostali kurze skrzydełka ( Maniuś nie lubi) i są strasznie podenerwowani

Czym? No przecież muszą pilnować, żeby im ktoś tych zdobyczy nie zabrał. Noszą je w pyszczkach, warczą i szukają miejsca, gdzie mogliby bezpiecznie to zjeść.Maniuś im nie zagraża, on nawet nie broni swojej miski, pozwala im spokojnie wyjadać zawartość, co też robią namiętnie.
Maniuś to fajny kot, w odpowiednich warunkach, wybiegany, mający więcej przestrzeni będzie cudownym kotem.