Tymczasem nastawiłam się na wyrabianie paszportu (powód oficjalny) po Wielkanocy w Madrycie i jestem tak podjarana, że jak mi w komputerowym kursie niemieckiego wyskoczyło do przetłumaczenia słowo "dworzec kolejowy" to zaczęłam merdać ogonem

Nie wiem, raz, że mi się ubzdurało, że od nas do Madrytu nie ma połączenia kolejowego (skąd mi się to wzięło?), dwa, że do niedawna pociągi były drogie. Jakbym wiedziała,że jest inaczej, to już bym dawno pojechała, pociągiem. Bo trwa to połowę krócej, niż autobusem - i jaki komfort - kibelek jest, kawiarnia jest, wstać i przejść się można, a w ogóle kocham pociągi.
Jak nam się w tym roku nie zgodzą urlopy, to sobie pojadę POCIĄGIEM

Sama sobie pojadę
