Myślę Basiu, że na zabliźnienie ran po prostu sama musisz sobie pozwolić, nie trzymać się bólu...Nie tyle się do niego przyzwyczaić, co pogodzić się z jego obecnością. Musisz dostrzec to, co istnieje poza bólem. Czasami trudno jest się pogodzić z nieuchronnością pewnych zdarzeń, ich nieodwracalnością, tragizmem, czy poczuciem własnej, albo czyjejś krzywdy. Tyle tylko, że ból jest częścią naszego życia. Wydaje się, że świetnie byśmy sobie poradzili bez cierpienia, ale czy docenialibyśmy wtedy szczęście. Zawsze można zobaczyć pół szklanki pustej, albo pół pełnej...Nadal mnie boli fakt, że mój Maurycy umarł, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, jakie oboje mieliśmy ogromne szczęście, że trafiliśmy na siebie! I tyle szczęśliwych lat, jest co wspominać! Doceniam ten dar. Naprawdę jestem głęboko wdzięczna. Dziś widzę, że nie tylko jego życie, ale także jego śmierć miała sens: zrobił miejsce dla Gustawka i Orbiska. Jego droga obecność ukształtowała moje dzieci. Trzeba również sobie potrafić wybaczyć, dać sobie prawo do bezradności i popełniania błędów, wtedy łatwiej wybaczyć innym. Widziałam umieranie i śmierć wielu ludzi i jestem przekonana,że w ostatecznym rozrachunku najważniejsza jest miłość i dobroć, którą się człowiekowi udało z siebie wydobyć... Najgorsze, co może być, to według mnie nienawiść. Ona zawsze rani, niszczy i sprowadza na nas najwięcej bólu. Ja znajduję spokój i poczucie bezpieczeństwa także w religii. I mimo różnych problemów, niepowodzeń, strachu i bólu w środku czuję się szczęśliwa.
Cieszę się, że spodobał Ci się mój drapak i moje kocięta.

Jutro Gustawka pierwsze urodziny.