Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
casica pisze:felin pisze:casica pisze:Na odległość?
Czas i przestrzeń to pojęcia względne. Eistein przynajmniej tak twierdzi![]()
Na fb funkcjonuje kilka grup reikowców zajmujących się terapią na odległość.
Na prośbę delfinki organizowałam takie coś dla niej. Nie wiedziała kiedy będą działać (ja zresztą też, bo ci ludzie mieszkają na całym świecie, w wielu strefach czasowych), ale zawsze twierdziła, że czuje się wtedy lepiej i lepiej znosi chemię.
Ja wiem, że w tej sytuacji to raczej niestosowne, ale trudno powiedzieć, że w tym konkretnym przypadku reiki sie na coś zdało![]()
felin pisze:casica pisze:felin pisze:casica pisze:Na odległość?
Czas i przestrzeń to pojęcia względne. Eistein przynajmniej tak twierdzi![]()
Na fb funkcjonuje kilka grup reikowców zajmujących się terapią na odległość.
Na prośbę delfinki organizowałam takie coś dla niej. Nie wiedziała kiedy będą działać (ja zresztą też, bo ci ludzie mieszkają na całym świecie, w wielu strefach czasowych), ale zawsze twierdziła, że czuje się wtedy lepiej i lepiej znosi chemię.
Ja wiem, że w tej sytuacji to raczej niestosowne, ale trudno powiedzieć, że w tym konkretnym przypadku reiki sie na coś zdało![]()
Nie wyleczyło, bo w pewnym momencie nic już nie wyleczy (nieważne czy reiki czy chemia), ale pomóc pomogło.
Moim zdaniem fakt, że ciężko chory lepiej śpi, lepiej toleruje chemię i ma lepszy apetyt, a w rezultacie lepszy stan psychiczny, to już dużo. Lekarze wszyscy, jak jeden mąż, twierdzą, że finalny efekt leczenia w sporej części od tego właśnie zależy.
W przypadku delfinki rozpoznanie przyszło bardzo późno, choroba była zbyt zaawansowana; ale jest możliwe, że bez reiki żyłaby krócej i bardziej cierpiała.
Robiłam kiedyś przez dłuższy czas zabiegi siostrze mojej przyszywanej ciotki, chorej na raka trzustki (przy którym zwykle w momencie rozpoznania jest pozamiatane); nie mogła spać i sporo czasu trwało dobranie odpowiednich leków przeciwbólowych. Po zabiegu ból mijał jej całkowicie; od razu szła spać i spała spokojnie całą noc. Obie panie miały początkowo dość sceptyczne podejście (ciotka była anestezjologiem), a chora (która kategorycznie odmówiła wizyty u bioenergoterapeuty, "bo to jakieś bzdury") zgodziła się spróbować tylko i wyłącznie ze względu na znajomość z moją mam. Od początku było wiadomo, że szanse na wyleczenie są zasadniczo zerowe, ale obie były efektami zaskoczone.
Inny taki przypadek to była kobieta czekająca na przeszczep serca (też było wiadomo, że jej nie wyleczę, ale miała po prostu w lepszej kondycji doczekać do przeszczepu). Miała zastoje w krążeniu płucnym, płyn w brzuchu i generalnie głównie leżała, a po zabiegu i przespaniu kilku godzin, dostawała powera i zabierała się np. za porządki w szafie czy na balkonie, czego normalnie nie była w stanie już od dłuższego czasu. Mąż - pragmatyczny inżynier - był w szoku.
zuza pisze:Niemozliwe i nieprzewidywalne...
felin pisze:Aaaaaa, robię dojście do okien na jutro![]()
![]()
Jak kiedyś wykorkuję, to spadkobiercy będą mogli księgarnię otworzyć - jeden mały regalik mojej roboty za kanapą (5 półeczek o długości circa 60 cm, wyłącznie książeczki o małym formacie typu seria Nike) i trzy kartony wyszły![]()
![]()
Jeszcze pojemnik w narożniku, żeby go można było przesunąćA jutro rano wężowisko kabli za biurkiem, biurko z całym śmietnikiem i dywan, bo nie mam zamiaru go prać po najeździe fachowców
![]()
Rany boskie![]()
Użytkownicy przeglądający ten dział: puszatek i 11 gości