Dziękujemy za kciuki, bardzo pięknie dziękujemy. Może to one zadziałały
Pojechaliśmy do weta, do bardzo fajnej pani doktor, sensownej i sprawnej. Z doskonałym podejściem i straszliwie przebiegłej. Zanim Ignaś zaplanował krwawą łaźnię już miał pobraną krew. Nawet się nie zdążył wqrwić i zjeść nas wszystkich, a potem wypluć - bo nie ma łaknienia.
Kot jest zdrowy

Ja go już dzisiaj zaczęłam powoli żegnać i zasmarkana zastanawiałam się gdzie go pochowam. Później długo czekaliśmy u weta, a ja się nakręcałam. Po przyjściu do domu nawet nie mam euforycznego nastroju bo opadła ze mnie adrenalina i jestem trupem, no może zombie.
W zasadzie wszyscy jesteśmy trupami. Idę do łóżka bo opada mnie gwałtowna senność.
Ignaś


edit: zapomniałam - przytył 15 dkg