Pogańska Banda Dziwna Wielce, czyli Szaro-Biało-Czarni i KW

Przyszłam sprawdzić czyś już odczarowana i Cię spod kotów widać choć trochę :lol:

Też kciuki trzymam za Cię, za Twoje plany i pójście sobie migreny precz :ok:

przeszło!
Felin jest wiedźma pirso klasa.

ło taka, o:

Obrazek

i za kciuki też bardzo dziękuję, nie ma to jak porcja ciepłych myśli....

Czarny kot się zgadza, ale mietłę mam całkiem inną - nie sprawdzałam czy lata, nie chcę się połamać (wystarczy mi aktualna kontuzja) :mrgreen:

no. Ty już nie kichaj może na razie, co?...

Chwilowo i tak mam z tym pewne problemy :twisted:

Kotełki dostały prezenta.
I prędzioszkiem pokapowały, co się z owym czyni.
Wyglądało to tak:

http://tiganzasempervirens.wrzuta.pl/fi ... ucza_kotki

http://tiganzasempervirens.wrzuta.pl/fi ... kotki_cz.3

Polcia, przyznać trzeba to z bólem, uczy się najwolniej. Ale jednak załapuje, w swoim czasie ;>
No, ale ona, powiedzmy to sobie, miewa pewne problemy z ogarnięciem rzeczywistości:

Obrazek

Za to kotku Nocniku wyrośli trzy nóżki na zimę ;P

Obrazek

Polcia wystawiła Ci język za te głupoty, które o nie wypisujesz :mrgreen:

ojtamojtam. Karmię paskudę, więc mi wszystko wybaczy ^^

a u nas - no, nie konkretnie u nas, tylko u przyjaciół - kocia łapanka.
Mamy do odłowienia 3 (TRZY, kurka fraczek :/) młode kocice, które już zaczęły wietrzyć futerka na dupskach i próbować sił w "która głośniej zawyje UAU, MRAAAAAUUUUA, MUAUAUA!", plus co najmniej dwa kocurasy.
z czego oba to sakramenccy pedali :roll:

Wczoraj zastawiłyśmy żywołapkę. Wątróbka w roli zanęty, kocice szmyrgnęły pod płotem, zadekowały się pod tarasem domu, przyczaiły wśród desek i tylko było widać czujne jak u ninja oczy i strzygące jak u rysia uszy.
za to oficjalnie i jawnie do klatki i do nas dosadził się jeden z kocurków - młody buras o tak, eee, zaniżonej ynteligencji, że pożal się koci boże...
z punktu zatem dostał na imię Fafuła :mrgreen:

- Casica, dzięki za inspirację ;>
Fafuła ucieszył się ogromnie na widok wątróbki w klatce i natychmiast po tym, jak odkrył, że nie przeciśnie się przez pręty z drugiej strony, załadował się właściwym włazem i....
sru, klapka opadła, kotas w potrzasku!
płacz, miaukolenie i rozpacz w paseczki.
Trzeba było dziada wypuścić, bo nie o niego idzie w pierwszej kolejności, a o te trzy damskie płodne małpy :/, a Fafułę można normalnie ręką do transportera załadować, bo się oswoił mocno.
Ale baby..... ooo, to insza inszość :evil:

Cwane są przerażająco, czujne jak czajnik, szybkie jak błyskawica i podejrzliwe jak paranoik. Niestety.
I jak to kocice, dość często. Też niestety.

Wczoraj nie udało się capnąć żadnej z bab, za to Fafuła złapał się dwa razy :roll:

Wypuszczony z klatki, dał się uwieść buremu Homosiowi, który zawitał na podwórko i zamiast uderzyć w konkury do kocic, zajął się pilnie młodzieńcem. Taki lubieżnik w prążki...
Fafuła, niestety, zamiast sprać zboczucha na kwaśny whiskas, wyprężył się rozkosznie, zagruchał jak młoda kicia i oddał relaksikowi oraz kąsaniu w karczek :roll:

za to dziś - piątek 13go i sukces! Pierwsza Bura Bździągwa w klatce!
właśnie wróciłyśmy z odbioru kici od weta, granat rozrodczy rozbrojony i unieszkodliwiony :mrgreen:

zostały nam dwie pozostałe Bure Bździągwy, plus na deser Homoś i Fafuła, dwa dżendery...
To był dobry dzień, powiedział Drozd Poddaszowy i zapalił fajeczkę...
....tfu, wróć, co ja plotę, w piecu napalił ;>

.....i tak napalił w tym piecu, że do dziś się dymi.
tylko w innym - w Zielonej Górze od lutego siedzimy i obecnie wew mieszkaniu, jakie zajmujemy, posiadamy dla celów grzewczych AŻ jedną kozę.
Nieżywą.
Znaczy, nie żywą, tylko piecyk.
Martwa koza nie daje wiele ciepła, podobnie jak żywa, w sumie. A ta akuratna - daje, jak się jej wungla nasypie.
ale ja sobie tu tak bredzę powoli, a wieści stygną, a może bredzę, bo cykor mi po plecach lata.
że przygarnęła się nam tymczasia, co ostanie na stałe, to wiecie, bo spamowałam zdjęciami tu i tam, nihil novi. Kocia jest grzeczna, przemiła, kocha koty, kocha ludzi, garnie się do wszystkich, już (!) naumiała się reagować na swoje imię - Ciri - ogólnie pociecha z niej wielka i ubaw, nawet Jej Kluchowata Wypukłość, Polcia, czasem się z dzieckiem pobawi. Fajnie jest z małym kotę, co aczkolwiek nie zmienia faktu, że nie powinnam była jej przygarniać, bo finanse nadal pod kreską i w ogóle... zdrowy rozum skrzeczy z kąta...

no i dalej ciapię tymi njusami wątpliwej świeżości, a strach nadal po plecach lata.
Piksik mi schudł

Najstarsza Starowinka zleciała wagowo, może nie jakoś bardzo drastycznie, ale widocznie i wyczuwalnie.
ciągnęły się ostatnim rokiem za nami kłopoty jelitowe, kocia waliła na rzadko i niestety zbyt często - czasem nawet trzy razy dziennie - zaczęły się nawet kupki z krwią :/ - badania nic nie wykazywały.
Uspokoiło się nieco po kuracji siemieniem lnianym, po odrobaczeniu - m.in. na tasiemca, ale tego ostatniego jakoś jednak nie podejrzewam, bo gdyby miała Piksa, to miałyby wszystkie - a reszta srywała podręcznikowo, nic się nikomu nie działo i nie dzieje.
Miałam też wrażenie, że Piksa źle reaguje na różnorodność karm - jak pisałam nieraz wcześniej, robię moim kotom taką "zupkę" z surowego mięsa rozbełtaną
z ciepłą wodą i łyżeczką "smakowej" karmy typu winston, gourmet, animonda czy butcher's - i o ile na surowe mięso Piksik reaguje bardzo ok, o tyle jak zmieniałam ten dodatek "puszkowy", żeby się kotom nie znudziły smaki, to dziewczynka mi reagowała paralaksą :/
tak czy siusiak, obecnie kupale się poprawiły, po drodze zaliczyła jeszcze Staruszka jakąś dziwną i błyskawiczną infekcję, objawioną w postaci nagłego wyskoku pod noskiem dziwnego tworu - ni to nadżerki, ni to sączącego ropnia: pojawiło się to w ciągu dosłownie kilku godzin w czasie, gdy wyjechałam na kilka dni w trasę i do kotów przychodził kolega - catsitter. Zrobiło się wtedy po raz pierwszy tak na poważnie zimno i deszczowo u nas, w chacie nie było palone pod moją nieobecność i temperatura w mieszkaniu spadła do ok. 17 stopni - nie wiem, czy taki spadek może wpłynąć na kocią odporność, ale biorąc pod uwagę, że Pola w tym samym czasie zachrypła (bez innych objawów chorobowych), podejrzewam, że coś jednak było na rzeczy. Pojechałam z Najstarszą do weta, dostała kłuja w dupkę, takiego o przedłużonym działaniu, i maść na ten rozpaprak pod noskiem, i w ciągu tygodnia śladu nie było, a przyschło i zaczęło zanikać w ciągu doby od podania leków - więc tu super.
A teraz paczę i paczę na kicię, i macam boczki, i widzę - kota jest mniej

w sobotę jedziemy pobrać krew i zobaczymy, czy palpacyjnie coś się ewentualnie wymaca, a po wynikach krwi będzie można stwierdzić, czy np potrzeba usg i co w ogóle dalej...
mam serce w gardle i duszę w sraczce, bo kociunia moja ma już skończone 15 lat... i nie wyobrażam sobie, co będzie jak jej zabraknie

to jedyne, co mi pozostało z Domu rodzinnego....

15 lat to piekny wiek, Bialaska pozdrawia

dziękujemy - też myślę, że wiek piękny i mam nadzieję, że nie taki, by się rozchorować...

bialas tfu tfu ladnie sie trzyma

Pozdrawia Piksię też Niunia- skończone 14 lat i 5 miesięcy.

No i przede wszystkim obie już włączamy trzymanie kciuków i pazurków za Twoją Starowinkę.
Niech się okaże, że to nic kompletnie albo że byle co, co najwyżej. :ok:

Moja Lalunia żyła 18 lat, jej córka Perełka 21. Teraz mam samą młodzież

10,8 i 5.
Pozdrawiamy i trzymamy za zdrówko :ok:

Pogańska Banda Dziwna Wielce, czyli Szaro-Biało-Czarni i KW

Kto przegląda forum