Odpukać, pierwsza noc Charliego upłynęła nieźle . Kwaterę główną zrobił sobie pod łóżkiem, ale wychodzi. Była jedna ostrzejsza wymiana zdań związana zapewne z próbą wejścia na łóżko - do tego zaszczytu to mu jeszcze daleko ale ogólnie jest naprawdę nieźle. Zaraz zostaną same na kilka godzin, zobaczy, co potem
Koty miały dziś radochę, odwiedziła na Ciocia, która lubi a koty a na razie nie może mieć własnego. Wymiętosila kogo sie dało. Koty się popisywał jak umaiły - Zidane siedział na ramieniu, Bandido na kolankach albo obserwował z wysoka, kocice pokazały swe bujne osobowości a Charlie naturę drania w mały, uroczym, słodkim ciałku . Po namyśle pofatygował się też Krokiet i dał po całości jaki uroczy, namolny przytulasek Żeby jeszcze na PA się tak lansowały
Noc minęła. Dzień też, dość sennie. Po wczorajszej donacji krwi miałam fazę na dziwne jedzenie - kupiłam sobie jakiegoś ludzkiego whiskasa, makrelę z 4% zawartością makreli. Zjadłam, poczęstowałam koty. Koty podziękowały. Dostały wątróbkę. Nawet trochę zjadły. Sporo rozpaćkały po podłodze . Teraz porozwalały się i sapią Barszczyk i brokuł czekają w lodówce
Weekend uważam za udany . Zrobiłam co planowałam i trochę więcej a w tym co planowałam był spora dawka lenistwa i relaksu . S Stado dalej dociera się z Charliem i nie idzie to rewelacyjnie, niemniej postępy są . Na razie grają w gorące krzesła bo mały gamoń nauczył się gramolić na wysokie legowiska. Ze spaniem na nich nieco gorzej, bo niezbyt ogarnia wymiary i zaliczył już zlot na hamak . Na którym spał Zidane . Ale ogólnie są postępy