Nadal spokój…
P.Łucja (kto czyta blog, ten wie

) wczoraj złapała burą piwniczną kotkę - czaiła się na nią bardzo długo, chyba ponad rok, ale kotka albo nie schodziła z rur pod sufitem, albo nie wchodziła do klatki-łapki, albo pochodziła, miauczała i uciekała. Przymilała się za to do czarnuszków-dzikusków piwnicznych. P.Łucja chciała ją złapać ze względu na te płacze i rozpaczliwe miauki, bo jakoś się jej nie podobały.
No i wczoraj kotka tak się zapamiętała ,w przytulaniu do czarnuszków, że p.Łucja wzięła ją na ręce, przytuliła, i wpakowała do przy kontenerka - czekał w pogotowiu od bardzo dawna
Na tym sukcesy się zakończyły - wczoraj ulubiona lecznica p.Łucji nieczynna, a dziś kotka zdecydowanie się zaparła - nie dała się wyciągnąć z kanapy, podrapała p.Łucję…. Więc po pracy podjechałam - zastałam taki obrazek:

Jakoś bez obrażeń udało się kicię przemieścić do kontenera, pojechały do lecznicy, gdzie p.Łucja została opatrzona, a kotka została w szpitaliku - na razie wiemy tyle, że strasznie brzydko pachnie jej z paszczydła i za gruba nie jest...
A tu obiecane zdjęcia Białej z Motylowej - już po sterylce, bardzo się boi, ale nie jest agresywna - wygłaskałam, chyba jej się podobało. Pieniążki na sterylkę są - końcówka ze zbiórki na Pirata.

No i potrzebne za kilka dni domy tymczasowe dla tych pań - chociażby na czas obserwacji, czy dzikie, czy niekoniecznie….