Aniu, u nas pierwsza oczywiście była Lunka

Jeszcze na poprzednim mieszkaniu gdy mieszkaliśmy,to idąc z córcią do rodziców, na środku chodnika pojawił się koteczek,wyszedł z krzaków,miauczał strasznie..co było robić?. Wzięłyśmy go i poszłyśmy do naszej wetki od razu,bo gabinet był blisko. Kotek był tam 'znany', wetka powiedziała,że kręcił się kilka dni koło gabinetu. Szkoda,że nic nie zrobiła z tym,ale co tam

Został odpchlony,dostał pastę na odrobaczenie, wzięłyśmy go do domu,bo co miałam zrobić,zostawić go?. Bałam się reakcji Luny,bo nigdy kontaktu z kotem nie miała. Tam jednak był ten komfort,że były 4 pokoje, dwa puste,więc kotek dostał swój pokój,kuwetkę i inne rzeczy. Próbowałam zapoznać kociaka z Luną,ale...była bardzo nakręcona,a kotek syczał,prychał. Nie miałam wtedy żadnego doświadczenia z kotami. Nie wiedziałam,że najczęściej potrzeba po prostu trochę czasu aby zwierzaki się zaakceptowały. Kotek był w swoim pokoju,tam Luna nie wchodziła,a kotek poza pokój nie wychodził. Spała z nim w nocy moja córcia,wielka miłośniczka zwierzątek

Po nie długim czasie otrzymałam telefon od wetki,że znalazła dla Aleksandra domek,u znajomych swoich rodziców,ciężko było się rozstać,ale tak miało być. Później trafiła czarna kotka do nas,z ulicy. Dzień była odizolowana w łazience,ale chcieliśmy zapoznać futrzaki ze sobą i sprawdzić jaka będzie ich reakcja na siebie.
Kota nie prychała,nie syczała,a Luna?. Luna ją obwąchała,oblizała. No cud,miód

Dzięki czarnej kotce wiedziałam,że mam psa,który akceptuje w pełni koty,co przy pierwszym tymczasie znalezionym było dla mnie abstrakcją
Tak więc Aniu nie wiem jak to może wyglądać w sytuacji gdy w domu już jest kot i przyprowadzasz psa,nie wiem

Pomysł jest super,bo skoro kocha się też psy i o psie się marzy,to można dać dom jakiemuś biedakowi,ale trzeba jednak liczyć się z tym futrzakiem,którego mamy już w domu,prawda?.
Fajnie,że myślisz o adopcji małego psiaka,nie dużego.Dlaczego?. U nas Tosia jest już kilka miesięcy,ale nadal jest bardzo ostrożna do Lunki,niestety. Gdy mam Tosię na rękach,a podejdzie Luna,to pozwala się po pyszczku polizać,ale sama do suni nie podchodzi,boi się. Inaczej jest wtedy kiedy Tosia leży na kanapie,a Luna położy się obok kanapy,a więc jest niżej od koty. Wtedy kota czuje się pewniej i sama zaczepia Lunę. Więc uważam,że Tosia jednak Luny boi się dlatego,że ona jest duża...

Decyzja łatwa nie jest,to pewne kochana,ale musicie ją sami podjąć
