Od jakiegoś czasu Duża mówiła mi o choince. Że to taka ładna , pachnąca rzecz. I żebym się nie poddawał w chorobie bo Duża bardzo chce mi ją pokazać .
No to ja starałem się że wszystkich sił nie robić kłopotu swoją skromną osobą .
I czekałem na to coś wspaniałego czyli choinkę.
Aż tu nagle słyszę , że choinki nie będzie . Bo Duża nie ma czasu ani jej kupić ani ubierać . Zagoniona , zapracowana , zmęczona. Chce przynieść z piwnicy jakiś "stożek plastikowy " co ma robić za prawdziwą choinkę . I zrobiło mi się przykro bo mi Duża co innego obiecała .
Ale stary doświadczony kocur mimo iż schorowany swój rozum ma .
W sobotę jak Duża przyszła do domu , zwinąłem się w kłębuszek na swojej wspaniałej kanapie . Wszyscy poszli się witać a ja ani drgnąłem. Duża do mnie podeszła i serce jej chyba stanęło bo taka cisza była . Położyła na mnie rękę a ja nic. Zaczęła mnie leciutko głaskać , poruszać a ja nic. Dopiero jak usłyszałem że ryczy to otworzyłem jedno oko . I Duża złapała mnie na ręce i zaczęła wołać ,że jak mogła prosić mnie abym czekał na choinkę a teraz ma jej nie być. Oczywiście że będzie ! Właśnie dla mnie !
I mam prawdziwą choinkę . Jest piękna . Warto żyć dla takiego widoku .
Teraz jej pilnuję żeby nie zniknęła .
Dlatego pamiętajcie : kot nie kot , danego słowa trzeba dotrzymywać . Duża choinkę obiecała i choinka jest .
To napisałem ja - Wasz DZIADZIO SMERF
P.S.
Troszkę mi przykro ,że niewidoma Oliwka nie zobaczy tej choinki .
