
Dzionek jeden i drugi minął w miarę spokojnie. Osobiście święta nie są moim ulubionym okresem. Ale to już inna historia sięgająca wykopalisk.
Strzelają od wczoraj i trudno nie myśleć o wolnożyjących zwierzętach. A kiedyś mi się to podobało

Oglądam reklamę, których od groma jest w okresie świątecznym, o przynoszącym zdrowie leku. Leku z jakiś ziółek ,czosnku i... rekina. Ileż takich rekinów musimy wytrzebić by zrobić opakowanie kapsułek za promocyjną cenę.

Reklamy powinny być zakazane w święta. Przynajmniej w filmach dla dzieci.
Oglądam Golców jak w kościele śpiewają kolędy. Piękna uroczystość. A ja widzę dmuchających w dudy górali. Dudy ze świnki, jagnięcia, dzika... Za możliwość wystąpienia przed ekranem nie chciałabym by mi wepchnięto w otwory rurki, macano i pompowano powietrze. No, chyba jednak byłoby mi obojętne bo wcześniej ubito by mnie. Ja wiem, że to nic nadzwyczajnego. Takie dudy. Taki rekin. Ale mnie smutaśno się zrobiło.
Oglądamy z TZ program o słodkim dzieciństwie kocim i psim. Patrzymy jak malusie kociki ruszają na swoje . Oboje drzemy się do tych nowych właścicieli a gdzie transporterek? .Bo koty na ich rękach ruszają w drogę. Trzymane od niechcenia.
Czy nas pogięło w tym spostrzeganiu rzeczywistości ?
Tak, pogięło nas.

Usprawiedliwieniem mojego ględzenia niech będzie moja niemoc co na mózg się rzuca. Na tą marną resztkę co została.
Do tego znów gumtree wyrzuciło w prezencie świątecznym ogłoszenia. Z tego samego powodu co zwykle. Brak ceny



Dzwonił też telefon i ... kota chcą .Mogą być za pół godziny. Wiem, mogłam nie odbierać ale akuratnie córka poza domem była. A moja wyobraźnia podpowiada, że może dzwoni z innego telefonu (a tak było) może mając kłopoty jakoweś. Pani nie zawadza ,że są święta .Ona ma czas i może przybyć. Ludzie to taktu za grosz nie mają. Niektórzy ludzie.
Do tego dzisiejszy poranek wdarł się do mózgu dziwnymi odgłosami. Wojtek, nasz cholerny Wojtek, dusi się albo wyczynia inne ekscesy z gardłem. Obudziłam cały dom swoją paniką. Oczywiście gardło czerwone, nos zafafluniony. Kot ledwo oddycha. Gdzie gadzina się dorobiła? A wiem gdzie.

Ale dostałam cudnego sms-a od Rysiowej Dużej. W skrócie. Rysio pokazał dwóm safandułom (rezydentom jakby ktoś nie wiedział


Nasze kociska także mocno zajęte były wczorajszym stołem. Rybka mniam była. I pierożki. I śledzik. I serniczek. Ale rybka smażona najlepsza była.
A dziś rano Janusz zaniósł dzikom ugotowany "rosołek" z karpika. Z karpikową wkładką co przesiewałam wytrwale by ości nie zostawić. Nie będąc pewna ponownie ze słoja wyjęłam i znów przesiewałam, kroiłam. Puszeczki, chrupeczki...
Pisząc to widzę dwulicowość swoją

