Dżagi nikt nie widział od niedzieli półtora tygodnia temu. Rozmawialiśmy wczoraj z chłopakami z knajpy, zresztą już dawno musiałam się z nimi "zaprzyjaźnić".
W czasie świąt w zeszłym tygodniu przez 3 dni nikogo w knajpie nie było, koty były zdane na to, co ja przywiozłam, co z tego, kiedy jedzenie znikało, ktoś je zabierał. Mam podejrzenia.
Ciężko mi z tym strasznie, nawet trudno mi to wyrazić. Próbowaliśmy ponad 3 tygodnie, prawie codziennie, tyle godzin. Co się stało, pewnie nie żyje, bo niemożliwe, że gdzieś powędrowała, szczególnie przy tak niesprzyjającej pogodzie.
Źle się kończy ten rok dla mnie.
Ale może 2015 będzie w końcu lepszy? Czego Wam wszystkim oraz sobie życzymy.
