Kolejne dni mijają i żadnego telefonu w sprawie Morelki

No cóż - póki co jest jej dobrze u mnie, ale mam nadzieję że ktoś ją wypatrzy.
Dzisiaj pomyślałam że chyba męscy kocurzaści mogą się czuć urażeni - są ze mną dużo dłużej niż Księżna, a jak dotąd wątku nie mają. Na dodatek muszą znosić Damę
Oto więc worki treningowe i sparing-partnerzy Moreli:

Feluś, lat ponad 6, u mnie od końca listopada 2008 roku. Znajomi z Ursusa zadzwonili, że dokarmiają kocią rodzinkę, i że jest między maluchami rudy kociak. Uwielbiam zwierzęta, jak dziecko zawsze miałam psy, ale po wyprowadzeniu od rodziców i zamieszkaniu sama nie miałam czasu i warunków na zwierzaka. Potem pojawiły się warunki, ale nadal nie było czasu na psa. Wszyscy znajomi widząc mojego świra pro-zwierzęcego namawiali mnie na przygarnięcie jakiegoś nieszczęśnika i wtedy zaczęła kiełkować myśl o kocie. Ale żeby zbyć tych co nagabywali mówiłam że może rudy (bo wiedziałam że rude są dość rzadkie)

Znajomi z Ursusa trafili w dobry czas i była szybka decyzja - jadę. Kupiłam transporter i w drogę. Na miejscu okazało się że kocia rodzinka jest dzika, jedyną osobą która może podejść bliżej była 7letnia córka znajomych. Powiedziałam jej, żeby łapała rudzielca... i złapał się biały Feluś. Widać los tak chciał

Feluś. Po roku "posiadania" Feluta postanowiłam mu sprawić towarzystwo i tak pojawił się Rudolf - styczeń 2010.

Znalazłam go w necie, na cafe gazeta. Nic nie wiedziałam jeszcze o działaniu fundacji kocich, więc po pierwszym telefonie wzięłam transporter i pojechałam autobusem po kota (akurat padł samochód). Na miejscu się okazało, że wydanie nie jest takie proste i że w zasadzie to nie można go tak od ręki oddać. Jako że szczera jestem to powiedziałam jak jest, i że albo kota zabieram teraz albo go nie wezmę, bo nie mam czasu jeździć i go "poznawać". Nie wiedziałam jeszcze co to jest PA. Chyba jednak mimo wszystko wyglądałam na rokującą bo wraz z kotem zostałam zawieziona do mieszkania, zapewne w ramach PA. Ruduś był zwrotem z adopcji, poprzedni "państwo" najpierw czekali kilka miesięcy aż zostanie wyleczony z różnych chorób, a następnie po zabraniu go oddali po 3 dniach

Ze względu na koszmarne wyniki wątrobowe i kk był niekastrowany i miał strasznie problemy z zębami, w zasadzie podejrzewano, że większość jest do usunięcia. Wszystkie zęby były czarne, mimo że miał dopiero kilka miesięcy. Strasznie mu jechało z paszczy i podejrzewam, że to był powód oddania. Po jakimś czasie u mnie wyniki wyszły na prostą, został pozbawiony jajek, z zębów był usuwany kamień a tylko jeden ząbek trzeba było wyrwać. Od tamtej pory kocisko jest okazem zdrowia i jedynie raz na 1-2 lata trzeba mu usuwać z zębów kamień - podobno musi mieć jakąś specyficznie lepką ślinę co powoduje szybkie narastanie kamienia.
To tyle o chłopakach. Co u Morelki - nadal zakraplam jej oko, i od wczoraj ją to strasznie wkurza. Dziś pojechałam więc po nową obrożę feromonową bo może stara już nic nie pomaga. Teraz jeszcze muszę jej obciąć pazury bo poczułam je wczoraj jak się wściekała. Oj szczęśliwa to ona nie będzie

Miałam iść z nią dzisiaj na pobranie krwi żeby zobaczyć czy coś w niej nie hula, ale zapomniałam schować jedzenie na noc

a wet powiedział żeby była dłużej na czczo. Dość dużo sika i sprawdzimy jak tam z cukrem u niej - pójdę w poniedziałek.