Mój tymczas nie będzie zdrowy, bo jej za chwilę łepek odgryzę i rzucę smokom na pożarcie.
Byłam z Atką u veta, bo niby wyleczona, ale ciągle coś tam siąka, oczka lekko załzawione, taki
stan ni to ni sio.
Pani doktor doradziła dopalacze i inne stymulatory,które zapodała. Atka pooglądała sobie rybki, poznała się z świnkami morskimi (kto zna szczecińską ten wie

) i wróciłyśmy do domu. W nagrodę za dobre sprawowanie dostała papu, piciu i "czas wolny" na zabawę. Reszta kotów poszła spać, służba poszła zrobić papu sobie.
Zatem działam w kuchni, zza ściany z mojego pokoju dobiega rozczulający tupot maleńkich stópek, podskoki i zachwycone gruchanie. Ja rozrzewniam się coraz bardziej i myślę, jakie to kochane, bezproblemowe maleństwo. Idę pomiziać kota i widzę.... niebieską Atkę. Niebieską?!

Zaraz potem widzę niebieskie krzesło, stolik, zasłonkę i podłogę... Błyskawiczne wnioskowanie i szybka decyzja: Atka do kabiny prysznicowej i ratujemy co się da.
Otóż mały, pieroński gizd wywrócił puszkę z niebieską bejcą (stała sobie spokojnie w skrzyni za stołem), bejca zrobiła jakże cudną kałużę na mych pięknych, nowych panelach wrrrrrrrrrr..., a Atka radośnie i muszę przyznać, z nieokiełznaną kreatywnością, udekorowała resztę pokoju odciskami niebieskich łapek.
Sama jakimś cudem upaprała sobie główkę, uszy, wibrysy miała przecudnej lazurowej urody, i niebieskie, zamiast białych skarpetek.
Reasumując: mam upranego kota i świąteczny porządek w pokoju.
Jak któraś
ma lenia i nie chce jej się sprzątać przed świętami to służę kocim stymulatorem, wielce skutecznym
