MalgWroclaw pisze:Jedz, Marcyniu. Kęs za Ciocię Jolę Dworcową i drugi, i następny...
Rano wypite było mleczko, poza tym znikło surowe mięsko

Z talerzyka z mokrą karmą nie ubyło, ale Kicia zjadła trochę chrupek (nawet nie suchej karmy, tylko takich kocich przekąsek). Po południu niestety tylko mleczko było wypite.
Ale rano była jeszcze inna przygoda. Nie wiem, który kot zdołał otworzyć drzwi łazienki, kiedy zmywałam kocie miski w kuchni. Wracam z kuchni, patrzę - a tu w łazience urzęduje Calineczka, a po Marcysi ani śladu. Idąc za wzrokiem kotów namierzyłam Marcysię w dużym pokoju pod biurkiem. Kiedy zaczęłam się zbliżać, Marcysia czmychnęła do holu, a z niego do łazienki. Co prawda zaraz próbowała z niej wyjść, ale zdążyłam zamknąć drzwi. Kiedy je otworzyłam po kwadransie, zobaczyłam kota leżącego na pralce. W pierwszej chwili pomyślałam - fajnie, Marcysia mniej się boi... Ale patrzę bliżej - a na pralce śpi Armani, którego przez przypadek zamknęłam w łazience razem z Marcysią
Po takim wydarzeniu wieczorem chciałam zupełnie wypuścić Marcysię z łazienki, bo widzę, że zamknięcie ją stresuje, a kontakty z kotami wydają się układać nie najgorzej. Ale Marcysia tym razem nie chciała skorzystać z otwartych drzwi, za to ze strachem obserwowała Amcię i Calineczkę, które natychmiast zameldowały się w swoim ulubionym azylu i nie zwracając uwagi na "gościa" usadowiły się na pralce. Zdecydowałam się wyprosić siostrzyczki i pozwolić Marcysi jeszcze trochę pobyć w samotności. Aha, kuwetka jest nadal używana.