PALUCH 11! MRAU. Dużo kotów, dużo potrzeb!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lis 23, 2014 18:21 Re: PALUCH 11! MRAU. Dużo kotów, dużo potrzeb!

akne pisze:Rzeczony kocurek od pół godziny jest na DT u mnie :)
Jutro zaniosę go do weta na odrobaczenie i szczepienie. Póki co zamieszkuje klatkę.
Boniedydy, właśnie przestał miauczeć po tym jak wsunął miskę animondy :)


Uff, czyli głodny jeszcze był. Dziękuję Ci bardzo za szybką decyzję o tymczasowym przytuleniu go do serca :201461
ObrazekObrazek

boniedydy

 
Posty: 1622
Od: Śro wrz 11, 2013 22:05

Post » Nie lis 23, 2014 18:31 Re: PALUCH 11! MRAU. Dużo kotów, dużo potrzeb!

Zdjęcie obrazujące w jak strasznym stanie jest teraz biedny Żbiczek ,również zwrócony następnego dnia przez nieodpowiedzialnego człowieka powinno się wysłać pani od też zwróconej po jednym dniu,z niesłuszną i krzywdzącą opinią kotki agresywnej !!! Emilki.Choć to i tak musztarda po obiedzie.Kotce już strasznie zaszkodziła .A i pewnie naszej krytyki nie przyjmuje do wiadomości.Trzymaj się dzielnie Emilko.Trafisz na pewno wkrótce na właściwego,kochającego i rozumiejącego koty swojego człowieka.
Wczoraj i dziś adoptowane Koty -powodzenia w Waszych WŁASNYCH,OSOBISTYCH domkach-długiego,zdrowego i szczęśliwego życia dla Was i Waszych Dużych. (Y) (Y) (Y)
Obrazek

MAU

 
Posty: 2738
Od: Śro paź 24, 2012 11:45

Post » Nie lis 23, 2014 18:40 Re: PALUCH 11! MRAU. Dużo kotów, dużo potrzeb!

boniedydy pisze:Uff, czyli głodny jeszcze był. Dziękuję Ci bardzo za szybką decyzję o tymczasowym przytuleniu go do serca :201461

Spoko, cała przyjemność po mojej stronie, od kiedy Myszak przestał wyć na nowego przybysza ;)
Ale następnym razem poproszę o coś spoza palety czerni i bieli ;)

A oto rzeczony błąkający się kocurek - roboczo nazwany Węgielek:
Obrazek
Znaki szczególne: kępka białej sierści pod szyją, dwie kępki białe pod pachami i na brzuchu przy klejnotach też.
Wiek z wyglądu? Chyba nie więcej niż 9 m-cy.
Obrazek
Obrazek

akne

Avatar użytkownika
 
Posty: 1339
Od: Pon lut 18, 2013 21:06
Lokalizacja: Warszawa - Targówek

Post » Nie lis 23, 2014 18:43 Re: PALUCH 11! MRAU. Dużo kotów, dużo potrzeb!

śliczny Węgielek :D I szczęściarz!

Baza całkowicie nie działa. Zresztą paluchowe strony internetowe też :roll: .
Wczoraj porobiłam trochę zdjęć. Mam nadzieję, że jeśli nie wszystkie nowe koty, to przynajmniej większość udało mi się sfotografować.

878/14 Obrazek

879/14 Obrazek

884/14 Obrazek FeLV+, piękny, wielki, zadbany, super miły

885/14 Obrazek

886/14 Obrazek

888/14 Obrazek

890/14 Obrazek

891/14 Obrazek

894/14 Obrazek kot właścicielski, długi włos

895/14 Obrazek pers

896/14 Obrazek - Emilka

X/14 Obrazek - powypadkowy, połamany
Obrazek

Revontulet

 
Posty: 5813
Od: Sob maja 26, 2012 8:26
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lis 23, 2014 18:53 Re: PALUCH 11! MRAU. Dużo kotów, dużo potrzeb!

akne pisze:Ale następnym razem poproszę o coś spoza palety czerni i bieli ;)


Czarne lepiej widać na środku jezdni w pogodny dzień! :201410

Prezentuje się na białym kocyku doskonale i wygląda, jakby tam leżał od zawsze :D
ObrazekObrazek

boniedydy

 
Posty: 1622
Od: Śro wrz 11, 2013 22:05

Post » Nie lis 23, 2014 20:07 Re: PALUCH 11! MRAU. Dużo kotów, dużo potrzeb!

Revontulet pisze:Za to Żbiczek 745/14 fatalnie :( . Masakrycznie zaglucił. Oddycha przed szeroko otwarty pyszczek :( .
Obrazek


Węgielek ma szczęście, bo Boniedydy go uratowała.
Inaczej moglibyśmy go zobaczyć na zdjęciach z kwarantanny z adnotacją "powypadkowy, połamany" albo za miesiąc z wielkim glutem.

Pamiętam Żbiczka i jego burego brata z czasów sprzed adopcji, chyba pod koniec września.
Dwa fajne zdrowe wesołe kocurki.

Żbiczek wrócił z adopcji, a potem zaczęło się całe zło: o ile pamiętam najpierw grzyb, potem glut.

Podobną historię ma moja Kropka - miała 8 m-cy jak trafiła do schroniska, była zdrowa, była kociakiem, więc chyba nie musiała siedzieć na kwaratannie.
Po kilku dniach znalazła dom, zwrócono ją po tygodniu "z powodu biegunki".
Potem przechorowała w schronisku ponad pół roku, grzyb, koci katar, adoptowałam ją zaraz po sterylce, znowu gluciła, adopcja warunkowa.
I gluci dalej, i chrapliwie mruczy po tym katarze. Gdyby wtedy jej ten ktoś nie zwrócił, to miałaby większe szanse na bycie zdrowym kotem.

Ale tak to jest na tym łez padole, że niektórzy mają szczęście, a niektórzy nie.

Węgielek to mega miziak. Wygłaskałam go i wyprzytulałam. Tuli się do człowieka jak opętany, przepięknie mruczy.
Mam nadzieję, że jutro weterynarz nie stwierdzi nic niepokojącego (ja nie widzę, obmacałam go i obejrzałam dokładnie).
Chyba nie jest wykastrowany, ale najpierw musi być odrobaczony i zaszczepiony. Wolałabym nie dawać go do DS bez kastracji, no chyba że wśród moich bliskich znajomych znajdzie się jakiś odpowiedzialny dom.
Obrazek
Obrazek

akne

Avatar użytkownika
 
Posty: 1339
Od: Pon lut 18, 2013 21:06
Lokalizacja: Warszawa - Targówek

Post » Nie lis 23, 2014 20:34 Re: PALUCH 11! MRAU. Dużo kotów, dużo potrzeb!

Dziękuję bardzo za Wasze posty. Rozumiem smutek i rozgoryczenie, wierzcie mi - dla mnie też sprawa przykra.
Natomiast niektóre osoby prosiłabym o przeczytanie mojego postu jeszcze raz - na spokojnie i bez emocji.

Nigdzie nie napisałam, że wiem wszystko - napisałam wręcz odwrotnie, że nie wiem - i mogę się mylić, lub, że różne poglądy mogą być różne od Waszych - ale do tego, jak rozumiem, dajemy sobie wszyscy prawo.
Nie napisałam, że źle, że kotka podrapała. Tak - każdy kot drapie! Każdy kot ma prawo drapać i gryźć ale ma też określoną gamę zachowań zanim przejdzie do ataku. Koty to są bardzo pokojowe zwierzęta i unikają konfliktów (walczą na śmierć i życie w określonych sytuacjach)I każdy kot drapie i atakuje w określonych okolicznościach - z określonym zestawem zachowań PRZED atakiem. Ja takich nie zaobserwowałam - mogłam przeoczyć (to też napisałam). Natomiast to były bardzo krótkie chwile - skoro ja mogłam przegapić sygnały (a nie jestem zupełnym laikiem) to jak miałby zobaczyć je ktoś zupełnie niedoświadczony (niezależnie czy dorosły czy dziecko)? Jeśli u kota okres ofensywny jest tak skrócony - to jest kotek który może mieszkać tylko z doświadczoną osobą, bez dzieci i często innych zwierząt. Niezależnie od tego jak miły i ufny jest między momentami, które wywołują takie reakcje i jak często lub rzadko one się zdarzają.

Co do obserwacji - nie była to moja decyzja, tylko kierownika ośrodka plus weterynarza. Jeśli kwestionujecie ich kompetencje co do wydanej decyzji - to nie jest to nic, w temacie czego ja się mogę wypowiedzieć. Natomiast proszę nie oczekiwać ode mnie, że zataję cokolwiek o kocie albo nie wyrażę swoich wątpliwości - ja nie wezmę odpowiedzialności za to, co kotek może zrobić w innym domu w podobnych okolicznościach. Uważałam za uczciwe powiedzieć wszystko. Natomiast ocenę tej sytuacji zostawiłam osobom decyzyjnym - jak widać podzielili moje obawy (bo ja też pytałam czy oby obserwacja jest na pewno konieczna i myślę, że zapytanie potwierdzą moje słowa) no ale mieli wątpkiwości podobnie jak ja - widocznie wszyscy jesteśmy "niekompetentni i pewni swojej wiedzy". Postawiłam na uczciwość i nie uważam, że skrzywdziłam tym kota czy jej nowych właścicieli. Nie wiem co z nią będzie, przykro mi bardzo w tej sytuacji - ale uważam, że dużo bardziej nie fair byłoby uznanie, że stało się coś przewidywalnego i oczywistego jak na kota.

Chętnie wysłuchałabym wyjaśnienia dlaczego kot atakuje Feliway?
Był na nim zapach mojego kota? Może? Czy jest silniejszy niż sztuczne feromony? Nie sądzę - na pewno mój kot nie wyciera się "w kontakt" bardziej niż w każde inne miejsce w domu. A jeśli nawet jeśli dyfuzor pachniał intensywnie moim kotem i to było przyczyną (niemożliwą wg mnie, ale załóżmy) - jeśli kot przystępuje do ataku na "zapach innego kota", na terenie sobie nie znanym, parę minut po wyjściu na ten teren - to chyba mądrzejsi ode mnie też wiedzą co to mówi o charakterze kota, prawda? I nie jest niczym złym - po prostu definiuje charakter i doświadczenia z przeszłości kota.


Nie napisałam nigdzie, że kotka zareagowała niewłaściwie - ale zareagowała w sposób, który nakreśla jej charakter - dla mnie jednoznacznie w sposób mówiący o tym, że to jest kotka która w stanach silnego lęku przejdzie od razu do ataku - a to nie jest kot do domu z dziećmi ani kot dla niedoświadczonej osoby. Jakbym była sama - to byłaby moja decyzja czy pracuję z kotem czy nie. Mam dzieci, szukam kota do domu z dziećmi - wiem z tego zachowania - że to nie kot do domu z dziećmi i tak - moim zdaniem da się to określić po jednym dniu - i moim zdaniem oddanie kota po tym dniu jest dużo bardziej rozsądne niż przyzwaczajanie go do miejsca i osób przez kolejne dni. Ktoś może uważać, że można próbować. Ja uważam - że kotu charakter nie zmienia się z dnia na dzień - i nie zrobiła niczego, co nie miało miejsca już wcześniej ani też nikt nam nie da gwarancji, że nie zrobi tego w kolejnej sytuacji, gdzie zbieg różnych okoliczności wywoła dokładnie taką samą reakcję. Nie zgodziłabym się ani sama ani tym bardziej jako wolontariusz, aby "próbował" z nią ktoś, kto nie będzie świadomy, że taka sytuacja miała miejsce - choć podobny splot wydarzeń może nie pojawić się długo, albo wcale.

Poza tym nie wiemy co stało się podczas jej sterylizacji - gruczoły produkujące hormony o kota nie są tylko w jajnikach - często też w okolicznej tkance. Nie zawsze, choć to bardzo rzadkie, ale nie aż tak rzadkie jak się myśli, nie usunie się wszystkiego w czasie sterylizacji. Te tkanki, pozbawione pełnego łańcucha hormonalnego, wydzielają je nadal w sposób niekontrolowany. Bywa, że to wpływa na zachowanie zwierzęcia - nie wiemy czy tak się nie wydarzyło.

Co z moimi kotkami? - dwa "moje z dzieciństwa" dożyły szczęśliwej starości (nie mam niestety już 20 lat). Trzy przygarniane na DT w międzyczasie znalazły domy. Jeden najstarszy rezydent nadal ma się dobrze w moim rodzinnym domu. Po moim małżeństwie - dwa zeszły na pp (dostałam je malutkie i zarażone z lecznicy, z której je adoptowałam). Trzeci maluch z tej samej lecznicy, po dwóch szczepieniach - jest u mnie, ma się dobrze i szukam dla niego "rodzeństwa" :). Mój maż odchował kilkadziesiąt psów i szczeniąt wyrzucanych (zwykle w ciąży) pod lasem w okolicach Łodzi gdzie mieszkał - nie pięć, nie dziesięć, kilkadziesiąt. Agresywnych zwierząt mieliśmy wiele i tak, uważam, że nie mam wiedzy pełnej, ale wystarczającą aby mieć wątpliwości co do zachowania kotki.

Ja też trzymam za nią kciuki, naprawdę. Ani mnie, ani mojej rodzinie, nie jest z tym dobrze co się stało ale nie postąpiłabym inaczej drugi raz.

Rademenka

 
Posty: 4
Od: Nie lis 23, 2014 13:15

Post » Nie lis 23, 2014 21:00 Re: PALUCH 11! MRAU. Dużo kotów, dużo potrzeb!

Rademenka - moj tymczas fiv + po wejściu do swojego domu od razu podszedł do feliwaya, trącił łapą, obsyczał, obwarczył i obfukał. Czemu? nie wiem, nie pytałam :wink:

Nie pisałam o bezsensownosci obserwacji, ale o nadaniu kotce etykiety "agresywna" - Tobie to przyszło łatwo, po podrapaniu Ciebie i dziecka, kota ma utrudnioną a nie wiadomo czy nie uniemożliwiona adopcję.
Dlaczego napisałam że nie mialas konaktu z agresywnym kotem? I dlaczego napisałam, ze podrapanie nie jest podstawa do określenia koty "agresywna"?
Już odpowiadam.
Kiedys moja kota, domowa, bedąca u mnie juz ze dwa lata, łagodna, mrucząca itp tak mnie walnęła łapą w twarz, że gdybym nie nosiła okularów pewnie bym mogła stracić oko. A tak miałam rozcięty nos i ogromnego obsiniaczonego guza.
Przeraziłam się okropnie jej zachowaniem. Ale wzięłam trzy oddechy, usiadłam i zaczęłam analizować co sie mogło DLA NIEJ wydarzyć, ze tak się zachowała, bo przecież ani jej nie oddam, ani nie będe zyc w lęku przed swoim kotem, bo to bez sensu.
Analizowałam i doszłam przyczyny. Otóż tego popoiłudnia odwiedziła mnie kolezanka ze swoim kocurem. zreszta nie pierwszy raz, moje kotki go lubiły. Ale było tak, ze moje panny były akurat na diecie odchudzającej. Więc ograniczona ilość karmy, ciągle jęczące, bo głodne. Co zrobil kocur? Ano po wejściu do domu zrobił to co zawsze robil gdy przychodził - podleciał do kazdej miski z chrupkami i podjadł. Nigdy wcześniej nie było to problemem dla moich kocic, ale tego dnia było - otóż gdy one i tak miały , z ich punktu widzenia, mało karmy pojawił sie konkurent, kolejny do michy. I nastąpiła frustracja i dostałam za swoje.
To nie była agresja. to bylo jzachowanie wynikające z sytuacji, stresu.
Drugi przykład - na agresywna kotę - poczytaj wątek mojej Miki - banerek w podpisie. Gdy ja zabiefrałam ze schronu, była w głębokiej depresji, z guzem w uchu, bardzo chora, nie dotykalska, syczaca, warcząca, gryząca - no po prostu dzika dzicz i agresywna. jak z nia pojechałam do wet to uciekla z transportera i fruwała pod sufitem obsikując i obsmarkując wszystko i wszystkich i byla łapana przez 5 osob na podbierak i koce. Gdy ja zabierałam do transportera na operację, już po miesiącu to mimo umiejętności i juz pewnej wiedzy o kotach i tak mi się tak wykręciła, ze mnie ugryzła w kciuki - spuchły mi 3 palce i dłoń, pogotowie, antybiotyk, bol nie do opanowania silnymi przeciwbólowymi. To jest agresywny kot. A włąsciwie był, bo ja wiedząc, ze jej nie zawiozę z powrotem do schronu po prostu nic nie robiłam - oswoiła się i nauczyła wielku rzeczy przez obserwację moich kotek. teraz jest obrzydliwym, namolnym pieszczochem, ktory śpi na mnie i ze mna i nawet jak przykucnę to się gramoli na kolana.
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35646
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Nie lis 23, 2014 21:27 Re: PALUCH 11! MRAU. Dużo kotów, dużo potrzeb!

Jak słusznie napisała boniedydy Emilka może nawet teraz umrzeć w schronisku i to z bzdurną,bezpodstawną i krzywdzącą etykietką Kotki agresywnej !!! Gratuluję dobrego samopoczucia z powodu " dobrze spełnionego obowiązku ", a także przekonania o własnej nieomylności i wszechwiedzy na temat zachowań kotów.Bardzo uważnie przeczytałam oba pani posty-pierwszy nawet dwukrotnie i jestem przekonana,że ja nie wyadoptowałabym do pani żadnego zwierzęcia.
Obrazek

MAU

 
Posty: 2738
Od: Śro paź 24, 2012 11:45

Post » Nie lis 23, 2014 21:33 Re: PALUCH 11! MRAU. Dużo kotów, dużo potrzeb!

boniedydy pisze:
akne pisze:Rzeczony kocurek od pół godziny jest na DT u mnie :)
Jutro zaniosę go do weta na odrobaczenie i szczepienie. Póki co zamieszkuje klatkę.
Boniedydy, właśnie przestał miauczeć po tym jak wsunął miskę animondy :)


Uff, czyli głodny jeszcze był. Dziękuję Ci bardzo za szybką decyzję o tymczasowym przytuleniu go do serca :201461



w schronie wtrząchnął 200 g ( 2 porcje po około 100 ) dobrej karmy i jeszcze chciał , ale mu nie dałem bo by mu brzuchol eksplodował 8O
Obrazek

kuba.kaczor13

Avatar użytkownika
 
Posty: 11600
Od: Pon lis 05, 2012 20:32
Lokalizacja: gdzieś koło Kutna.

Post » Nie lis 23, 2014 21:51 Re: PALUCH 11! MRAU. Dużo kotów, dużo potrzeb!

Moja Carmen jak do mnie przyszła biła łapą za wszystko - za każdy gwałtowniejszy ruch, za zasłonięcie jej pola widzenia (a potrafiła np. wtulić pyszczek w moją pachę i za chwilę przerażona tym, że nic nie widzi - gryźć i bić...), za zajście od tyłu, za dotknięcie gdzie indziej niż po głowie...
A z drugiej strony była bardzo towarzyska, chodziła za mną krok w krok, pakowała się na kolana, przytulała, żądała głaskania. Wystarczyło na moment usiąść, a Carmen już meldowała się na nogach.
Po czym nagle wpadała w szał gryzienia i drapania, bez żadnych widocznych oznak, że zaczyna się denerwować, od miłości do nienawiści w moment.

Ale to był kot wzięty niemal z ulicy, którego na ulicy gonili i ludzie, i koty, nie miał przyjaznego kąta, nikomu nie mógł ufać.
Ponad rok trwało, zanim się siebie wzajemnie nauczyłyśmy, potem udało mi się nauczyć ją postępowania z moją malutką córeczką, a córki - postępowania z kotem.

Nadal zdarza jej się uderzyć łapą, ale coraz częściej bez pazurów. Już prawie nie podgryza, chyba, że naprawdę się zdenerwuje.
W maju miną dwa lata, jak jest u mnie. Moja córka ma 16 miesięcy i wie, że kotek może podrapać, że nie wolno go ciągnąć za ogon, zaczepiać, gdy leży sam.
Carmen jest za to o wiele delikatniejsza dla dziecka niż dla nas ;)

Nie było łatwo, a czasem TŻ każe natychmiast się jej pozbyć, jak widzi nowe zadrapanie na Basi. Ale koty to nie tylko miłość i pokazanie pazurka, to też czasem "trudna miłość" i bicie łapą.
Rozumiem to, że nie każdy chce pracować z takim kotem, bo to nie miesiące, a lata pracy, jak u nas. I być może, gdybym miała więcej dzieci i kotów - realnie oceniłabym, że nie mogę sobie pozwolić na takiego kota. Ale wtedy starałabym się znaleźć mu dom (zwłaszcza mając doświadczenia jako DT), a nie oddawać z powrotem do schroniska.
Bo przez moje ręce przechodziły koty z Palucha, które oddano po kilku dniach z adopcji. Ledwo żywe, wychudzone, zasmarkane, przerażone, bez wiary w to, że jeszcze ktoś da im szansę.
Tuli się udało, chociaż musiałam na nowo uczyć ją kuwetować, bo podczas "adopcji" ktoś ją "karcił" za kilka nietrafień do kuwety, więc kot na te sprawy chował się w najciemniejsze zakamarki :evil:
A Puśka musiałam uśpić, bo zwrot z adopcji skończył się u niego FIPem.

Koty to wrażliwe stworzenia. A schronisko to zbyt często dla nich wyrok śmierci.

Nie wierzę w to, że Żbiczek przeżyje, patrzę w jego zasmarkany pyszczek i mam tylko nadzieję, że odejdzie szybko. Oby Emilka była silniejsza i dała radę.

Szalony Kot

 
Posty: 23304
Od: Pt wrz 24, 2010 13:01
Lokalizacja: Grodzisk Maz./ Warszawa

Post » Nie lis 23, 2014 22:35 Re: PALUCH 11! MRAU. Dużo kotów, dużo potrzeb!

Bawiłam się ze Żbiczkiem dzień przed tą cholerną adopcją.Był w żółtym pokoju podrostków z Braciszkiem i dymną,fajną kocią Nastolatką.Obaj bracia mega miziaki,kochani i rozbrykani.A po powrocie do schronu był coraz bardziej zrezygnowany i smutny siedząc zamknięty w klatce .Okazało się ,że złapał grzyba ,w tym jednodniowym domu adopcyjnym ! Poszedł więc go leczyć do szpitala,gdzie zachorował na koci katar.Trzymam mocno kciuku za Niego ,ale boję się,że nie da rady,że zrezygnował i poddał się. A jakże inaczej potoczyłyby się Jego losy gdyby trafił na odpowiedniego człowieka.
Ostatnio edytowano Nie lis 23, 2014 23:02 przez MAU, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

MAU

 
Posty: 2738
Od: Śro paź 24, 2012 11:45

Post » Nie lis 23, 2014 22:40 Re: PALUCH 11! MRAU. Dużo kotów, dużo potrzeb!

MAU pisze:Bawiłam się ze Żbiczkiem dzień przed tą cholerna adopcją.Był w żółtym pokoju podrostków z Braciszkiem i dymną,fajną kocią Nastolatką.Obaj bracia mega miziaki,kochani i rozbrykani.A po powrocie do schronu był coraz bardziej zrezygnowany i smutny siedząc zamknięty w klatce .Okazało się ,że złapał grzyba ,w tym jednodniowym domu adopcyjnym ! Poszedł więc go leczyć do szpitala,gdzie zachorował na koci katar.Trzymam mocno kciuku za Niego ,ale boję się,że nie da rady,że zrezygnował i poddał się. A jakże inaczej potoczyłyby się Jego losy gdyby trafił na odpowiedniego człowieka.


ja go wydawałem , kotek był w 100% gotowy do adopcji i zdrowy ( objawowo ). A stres po powrocie i szpital go teraz zabija .
Obrazek

kuba.kaczor13

Avatar użytkownika
 
Posty: 11600
Od: Pon lis 05, 2012 20:32
Lokalizacja: gdzieś koło Kutna.

Post » Pon lis 24, 2014 8:04 Re: PALUCH 11! MRAU. Dużo kotów, dużo potrzeb!

Będę dzisiaj w schronisku, jest dla mnie niezrozumiałe jak ktoś kto uważa się za behawiorystę dokonuje oceny psychiki kota schroniskowego po jednym dniu, tak samo jak określenie cyt. "z którymśtam dziesiątym", ja pamiętam wszystkie swoje koty. Mam nadzieję, że ktoś kto tak lekko przykleja kotu schroniskowemu etykietkę - agresywny - będzie miał też tyle moralnej odwagi żeby przyjechac i powiedzieć, że mu się po prostu odechciało kota a nie szukac winy w zestresowanej kotce. Jeżeli nie uczciwość to szokujące zdjęcie Żbiczka.Emilka
jest kotką zestresowaną, to ona potrzebuje odpowiedzialnych i cierpliwych opiekunów, którzy dadzą jej tyle czasu ile potrzebuje aby nabrać zaufania i delikatności a nie odwrotnie.
j
Obrazek

sonata

 
Posty: 717
Od: Czw wrz 23, 2010 13:00

Post » Pon lis 24, 2014 10:50 Re: PALUCH 11! MRAU. Dużo kotów, dużo potrzeb!

Sonata - co by zmieniło, jakbym napisała "25" albo "38" albo "15"? Czy jakbym usiadła przez pół godziny i spisała i policzyła uważnie wszystkie kotki z jakimi miałam do czynienia u siebie czy opiekując się w ośrodkach - to by coś wniosło innego do sprawy oceny jak zachowała się Emilka?

Marzenia 11 - oj znam to znam, mój kocur, ten rezydent co jest nadal u moich rodziców potrafił wyskoczyć często z boku, i zarówno wbić się jak i wgryźć się w rękę do krwi i szycie też bywało niezbędne. Dlatego wychowują go dorośli odpowiedzialni ludzie a ja moich dzieci nie zostawiam z tym kotem bez opieki nigdy i nie wzięłabym go do siebie do domu mając dzieci.

To, co zrobiła wtedy Twoja kociczka to była agresja - agresja z przeniesienia. Nie dostał kocur, dostało się Tobie. Zdarzyło się raz - niemniej jednak agresją było. Przykre słowo ale też nie można czasem nie nazywać rzeczy po imieniu.
Kot do dzieci to kot - który na lęk i strach reaguje długo defensywnie - chowa się, ucieka, prycha, odwraca itp - bo jego tolerancja na stres jest dużo większa. Kot, który na lęk reaguje od razu albo w krótkim czasie agresją - jest agresywny. Tak, brzmi przykro ale taka jest prawda. Nie jest kotem złym ani kotem nie do adopcji. Ale jest kotem z agresją lękową który może być w określonym domu w określonych warunkach.

Zwierzę jest zwierzęciem i często o doświadczeniach tych zwierząt nie wiemy nic. Jeśli coś zrobiło jednego dnia - to zrobiło. Nie ważne czy minie rok czy dwa czy trzy - jeśli ma skłonności do takich zachowań to w identycznych okolicznościach zrobi to samo. Te okoliczności mogą nigdy nie wystąpić - ale jeśli wystąpią - zachowa się identycznie bo tak jest zwarunkowane, to nie człowiek, którego da się wysłać na terapię. I ja jestem pod tym względem bardzo zasadnicza - uważam, że adopcje zwierząt o których przeszłości nic nie wiemy powinny być ostrożne. A do dzieci szczególnie. Jeśli ktoś chce mieć trudnego kota w domu z dziećmi - to ma prawo tak zadecydować. Ale ja bym nie zadecydowała i nie wyadoptowałabym takiego kotka do takiej rodziny, nawet jakby mnie naszły wątpliwości po 10 minutach. Bo dorosły człowiek ma prawo podjąć samodzielną decyzję czy chce dalej pracować wiedząc, że jest ryzyko - ale nie ma prawa takiej decyzji i takiej odpowiedzialności przenosić na dziecko. Bo dziecko jest dzieckiem.

Tak, fajnie się mówi, że "mój kot jest trudny ale ja z nim pracuje i dziecku się nic nie stało". Tak się mówi do czasu jak się stanie. Bo potem całe życie rodzic ma pretensje do siebie.

Może właśnie za dużo widziałam takich sytuacji - ale jestem tu zasadnicza. Mau - proponuję Ci zadzwonić kiedyś do Agnieszki Faber-Wojtków z dogadajciesie.pl i zapytać z iloma dziećmi pracowała w programie "strach ma cztery łapy" i zapytać z iloma dziećmi bojącymi się zwierząt i skrzywdzonymi przez zwierzęta pracowała? ile razy można było przeczuć, że coś jest nie tak ze zwierzęciem po jednym dniu. Czasem nawet po jednym drobiazgu, jednej chwili, która - gdyby ktoś wiedział i rozumiał - była znacząca do prostej decyzji - to nie ten dom. Zapytaj jej ile razy wolontariusze czy ludzie tłumaczyli sobie, "że to ten jeden raz, że można pracować". Tragiczny przykład - koleżanki z pracy. Pies też miał "wyskok" - ale przecież z przeszłością, zaufa, potrzeba czasu. I dostał czas...osiem lat, aż osiem lat. Będąc cudownym psiakiem zaufanym do dzieci. Aż raz przed wakacjami dziecko poszło się z pieskiem pożegnać. 8-letnia dziewczynka którą znał od urodzenia - w tej chwili po wielu operacjach plastycznych. Chcesz nazwisko na priv? Chcesz może porozmawiać z tą matką? Zobaczyć zdjęcia z pogryzienia? A może tej matce też jakiś "odpowiedzialny" wolontariusz powiedział, że jest niepoważna, bo nie chce dać psu szansy po jednym dniu czy dwóch dniach wątpliwości które były jak pamiętam? Co z tego, że minęło bezproblemowo aż 8 lat. A może wystarczyło, że osiem lat temu ten pies trafiłby do innego domu. Z innym opiekunem. A może, niestety, zostałby w schronisku? Byłby smutny, byłby w depresji? Pewnie tak - ale dziecko nie byłoby okaleczone teraz. Widocznie mało widziałaś, naprawdę - jak widać łatwo Ci przychodzą osądy bo dobro zwierzęcia jest dla Ciebie najważniejsze. Dla mnie ważne - ale nigdy nie najważniejsze przed człowiekiem. I nie ma znaczenia jak bardzo rzadko zdarzają się takie sytuacje - wydając komuś zwierze do którego są jakiekolwiek najmniejsze wątpliwości zawsze ryzykujesz - że to będzie ten jeden przypadek raz na tysiąc, kiedy złe przeczucia się mogą sprawdzić. Bierzesz za to pośrednio odpowiedzialność, zwłaszcza jako wolontariusz. Tak, ja wiem, że zgodnie z tą zasadą można by nie wyadoptować żadnego zwierzęcia z przeszłością - ale ja jestem nauczona nie lekceważyć żadnych sygnałów jakkolwiek nietypowe by się wydawały. I wolę sto razy przesadną ostrożność niż raz czegoś nie dopatrzeć. Każdy kot, który by drapał, gryzł - ruszany, goniony, zagoniony w róg, po całym repertuarze prychania, zwiewania, jeżenia się itd - jest dla mnie kotem, który może być w domu z dziećmi i dzieci trzeba uczyć szacunku do zwierzęcia. Natomiast każdy kot - który atakuje "na zaś" w zalęknieniu czy trudnych sytuacjach - to kot do odpowiedzialnego i świadomego i dorosłego opiekuna i nie ważne czy demonstruje te zachowania po 5 minutach czy po 5 tygodniach.

Myślę, że nie ma sensu dalej się nad tym rozwodzić. Trzymam kciuki za tego i inne kotki.

Rademenka

 
Posty: 4
Od: Nie lis 23, 2014 13:15

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: puszatek i 61 gości