Nie mam pojęcia czy policja się tym zajęła. Pewnie z urzędu musi ale nie wierzę, że będzie się tym bardzo zajmować.
TZ był, zostawił jedzenie, podjął próby ogarnięcia ale trudno będzie. Trzeba na nowo wszystko przynieść, kupić, zebrać. Dopóki ja się nie zbiorę w sobie to wszystko musi poczekać.
Małgosiu, miałam zastrzyki w pierwszych dniach choroby x2 dziennie. Robiła mi je znajoma za co jestem jej wdzięczna bo inaczej zrezygnowałabym. By dostać się do poradni musiałabym pokonać schody z/na 4 piętro i zamówić taksówkę w jedną i drugą stronę lub iść na piechotę 3 km. Teraz mam tabletki i nie tylko z powodu "lenistwa". Po Ketanolu mam zjechany zad

i nie ma gdzie kuć.
Fastryga i Pinecha pojechały na wizytę do weta. Faścia szczepić się . Pinecha na ogląd, antybiotyk i pewnie odrobaczenie.
Dom funkcjonuje ... bo musi. Chłopina moja stara się, choć złoszczą go bardzo ciągłe moje podpowiedzi co jeszcze należy zrobić i gdzie zajrzeć.Choć staram się opanować ględzenie i odpuścić ale czasem nie wytrzymuję. Chyba facio nie zdawał sobie sprawę ile tego jest.
Jest lepiej to fakt. Nie odczuwam już tak wielkiego bólu podejmując próby siadania czy wstania. Trzeba cieszyć się z małych osiągnięć. I cieszę się z rzeczy prozaicznych kiedyś tam. Wróciłam do łóżka

, siadam prawie lekko

na sedesie a nie w wygibasach, mogę wyżej nożynkę podnosić dzięki czemu wejście do brodzika nie jest szczytem Himalajów, mogę posiedzieć przy kompie ... I takich sukcesów mam więcej

W życie niby paralityka wkrada się radocha
