Czas dalej pisać o naszych kotach. Poprzednio opowiedziałam o Kitce, teraz jeszcze uzupełnienie o Uszatce.
Usia bardzo ładnie zaadaptowala się do domowych warunków, jest miziasta, bardzo wyczekuje, żeby do niej podejść, zaraz zaczyna mruczeć, wywala brzuszek. Chętnie je suche i mokre, lubi mleczko. Problemem jest tylko to, że kurczowo trzyma się mniejszego pokoju. Kiedy jestem w łazience, to chetnie tam przybiega, ale jak tylko widzi, że wychodzę, ucieka do pokojowego "azylu". Właściwie nie wchodzi do kuchni czy duzego pokoju. Przyczyną mogą być stosunki z Kitką, która z kolei nie zapuszcza się do mniejszego pokoju. Ale zauważyłam też, jak Mini fukała na Usię, kiedy ta próbowała wejść do dużego pokoju. Mam nadzieję, że to kwestia czasu i że w końcu Kitka i Usia jakoś się dogadają.
Z obiema kotkami zaprzyjaźnił się Armani, chociaż teraz zdecydowanie więcej przebywa z Uszatką, bo lubi mniejszy pokój. Siedzą razem na tapczanie, obwąchują się.

Armani czyli Maniuś jest łasuchem, bardzo lubi saszetki Felixa i surowe mięsko. Inne koty dostają tylko troszkę Felixa (nie przepadają), większość saszetki jest dla Mańka, ale on i tak po zjedzeniu swojego lata od miski do miski i wyjada dziewczynkom.
Maniek i Uszatka są też maniakami piórek na patyku i zmonopolizowały zabawę nimi - nie mam szans pobawić się piórkami z Calineczką, Amcią czy Sabcią, bo zaraz zjawia się Maniek i przejmuje zabawkę. W mniejszym pokoju sekunduje mu Usia, muszę pilnować, żeby się nie pobiły o piórka.
cdn.