morelowa pisze:Ech.. Asiu, Asiu..
Próbowałaś opcji masażu , innej rehabilitacji?
Nie i nie spróbuję bo nie mogę nawet zejść ze schodów. Znaczy się zejdę ale potrzebuję tony czasu, kontenera chusteczek i dużo czasu. W życiu nie sądziłam ,że tak mnie unieruchomi. Dosłownie każda czynność sprawia kłopot i ból. Podniesienie czajnika, sięgnięcie po ręcznik na półce, położenie się a przede wszystkim wstanie, trzymanie kompa na kolanach, położenie się kota na nogach... Rozkleiłam się zupełnie. Przede wszystkim brak mi snu. O łóżku mogę zapomnieć i spędzam noce w fotelu bo inaczej nie dam rady podnieść się. I ten cholerny ból przy próbie złapania pionu. Jem bo przy tych lekach muszę jeść ale ciągle mi nie fajnie w środku.
Dom wywrócony do góry nogami ale funkcjonuje jakoś. Nie mamy wyjścia. Niestety, Janusz został wciągnięty w spiralę sprzątania po Sikawkowej Drużynie i szlag go trafia. Niewiedza jest lepsza. I dla mnie też. Jakoś facio nie przyswajał ,że leją .Szczególnie jego Wojtek i Danki Angel. Ze słyszenia inaczej świat wygląda. Teraz jak ściera wchodzi w ruch i moje ciągłe przypominanie gdzie zajrzeć trzeba bardzo TZ złości. O dziwo jakoś nie załapuje ,że ta plama na dole musi mieć gdzieś początek. Często gdzieś pod sufitem bo my cyrkowców mamy.

Janusz nie daje sobie rady z moją bezradnością i moim bólem. Jak to facio, wolałby nie wiedzieć i chyba z radością pędzi do pracy. Nie chyba na pewno z radością pędzi.
Jak go nie ma w domu nie zaryzykuję spraw prostych. Nie wejdę pod prysznic bo... z niego nie wyjdę do jego powroty. Nawet jak drobić nożynami będę i ciałko podrzucać trudno mi krok zrobić by neonów w łepetynie nie zapalać i mdłości nie czuć. Znaczy się mogę uprawiać sporty ekstremalne ale nie mam zamiaru. Nie muszę być wypłukana .To odkrycie pociesza.
Dziś zerkłam sobie na spokojnie kolorowy tyłek. Zwracałam tylko uwagę ,że mam gule i guzy bolące od zastrzyków. Janusz podkreślił abstrakcyjność sztuki pielęgniarskiej. No, faktycznie. Pracowała bardzo bym mogła bez wstydu w galerii sztuki nowoczesnej wystąpić. Tylko NIKT się nie poznał.
Pineska leczy się z oczek, grzybka i świerzba. Semirkowa ranka pięknie już wygląda choć jeszcze strupy sterczą mocne. On też z grzybka i świerzba się leczy. Mila nie dostaje co dzień leków bo tylko ja jej umiem podać. A ja nie schylę się .Zaraz po lekach czasem mi się uda. Koty są chyba najbardziej zdefasonowane całym rozgardiaszem. Dziki z kotłowni i od Aborci karmi koleżanka. Janusz ogarnia ruinę i barak. Od Agi mam stałe wieści co tam się dzieje. Janusz zaskoczony ilością żarcia jakie znika w "jego rejonie" zaczął częściej tam zaglądać. A mnie najbardziej boli insza sprawa. One tam czekają. Czekały. Tyle lat karmienia przyzwyczaiło je do regularności. Skąd gadziny mogą wiedzieć ,że nie zostawiłam ich z wygody. Irracjonalne uczucie bo to tylko kot. Ale ciężko jest.