» Sob lis 08, 2014 22:55
Re: Rudy i puchate ok. 2 mies. Warszawa
Maluchy się trochę pochorowały i są na antybiotyku. No niestety, podłapały od rudego.
Jako że rudy zapadł najwcześniej i pierwszy zaczął brać antybiotyk, to i pierwszy doszedł do siebie. Znów pełen werwy i usiłuje przyduszać krótką, tak jak pierwszego dnia. Lubi się popieścić, ale już nie poleguje cały dzień na nas.
Teraz miejsce przejęła długa, która ma gorączkę, to i potrzebuje przytulenia. Tak jak poprzednio rudy, gdy chce na rączki, to wyje. Tylko innym głosem. Na języku wetka odkryła nadżerkę, więc od razu zaaplikowała antybiotyk, zanim się pogorszy. Podobno dziś już taka gojąca się.
Krótka w sumie chyba dopiero się "rozkłada", ma powiększone węzły i leje jej się z oczu, mimo że już tydzień zakrapiam (na początku mrużyła jedno), temperatury nie ma. Ładnie się bawi, ale albo już się przyzwyczaiła do przyszywanego brata i jego zabaw, albo chwilowo nie ma siły warczeć na rudego, gdy ją podgryza.
Za to wszystkie mają tyle werwy, by głośno protestować przeciwko szczypiącym zastrzykom.
Podejrzewam, że jeśli nie przywiozły wirusa ze sobą, to musiały podłapać u mnie - moje koty wrzesień-październik chodziły takie zasmarkane, może gdzieś się drań zakamuflował.
A w ogóle to doznałam dziś irytacji w stopniu więcej niż umiarkowanym - wzięłam maluchy pod pachę i polazłam do weta. Miał być czynny do 17 (jeszcze wczoraj słyszałam i na drzwiach wypisane jak byk), polazłam więc za 25 (jak najpóźniej, bo normalnie braliśmy koło 20), a tam zamknięte na 4 spusty. No żesz... Musieliśmy pojechać na Gagarina.
Całe szczęście, że nie jest zimno, bo jeszcze niepotrzebnie bym maluchy wymroziła.

Kawunia?