Trzymam kciuki za mamę!
Rak to straszne paskudztwo, mój chrześniak zachorował tuż po urodzeniu na nerwiaka zarodkowego, na szczęście udało mu się pokonać chorobę, choc był moment, kiedy nie dawali mu szans (leżał w śpiączce pod respiratorem na oiomie, włączone miał leczenie paliatywne).
Po tym doświadczeniu wiem, że nowotwór zazwyczaj dotyka całą rodzinę, nie tylko samego chorego. Cała nasza rodzina żyła chorobą chrześniaka i wszystko kręciło się wokół tego. To był przykry okres w naszym życiu.
Dużo wytrwałości życzę!
