W dniu wczorajszym musiałam podjąć najcięższą decyzję w życiu. Moja 15 miesięczna kotka Tosia (zaadoptowana rok temu ze schroniska) zachorowała na zakaźne zapalenie otrzewnej. Do końca wierzyłam, że jej się uda... We wtorek miała pobierany płyn z jamy brzusznej, po punkcji poczuła się jeszcze gorzej niż przed nią. Cierpiała z bólu, z głodu, ze wszystkiego. W środę jej stan był tak ciężki, że nie mogłam patrzeć jak cierpi. Pojechałam ją uśpić, byłam z nią do końca, trzymałam za łapkę i szeptałam do uszka jak bardzo ją kocham... Odeszła, a ja straciłam swoją długonogą piękność

Mam też w domu drugą kotkę - Akację, również zaadoptowaną ze schroniska w lipcu tego roku. Ma 5 miesięcy. Jak o małą zadbać, żeby nie odczuła straty? Wszędzie Tosi szuka, co mnie dodatkowo dobija. Ech...
Wiem, że Akacja może być winna zachorowaniu Tosi, ale staram się o tym nie myśleć. W stosownym czasie przeprowadzę jej badania...
Tosieńka [ ' ]

Akacja
