cypisek pisze:Cholerka , myslalam ze ktos juz pomogl. tak to jest jak czlowiek potrzebuje pomocy. Skads to znam.
Mysle mysle kto tu jeszcze, ja dalej na wyjezdzie. Latami sama z kolez. jezdzilam i sterylizowalam/swoj pojazd paliwo/ potem juz bylo gorzej , bo telefony byly na porzadku dziennym ,by lapac bezdomne koty pomagac pomagac karmic . Ludzie mysleli ze jak zadzwonili i wskazali palcem to juz wszystko. eh smutne to.
Ja pierwszy raz w realu spotykam się z kocia bezdomnoscia i może dlatego wpadłam w ogromna panike. Wyjechalam z Polski w 1986 roku i wówczas nie było problemu bezdomnych kotow - a raczej psów. W Niemczech nie mieszkam w dużym miescie tylko w gminie, gdzie przewaga domow jednorodzinnych i koty sa wypuszczane, najczęściej nie kastrowane i niesterylizowane, wiec tez sa ale nie tak dużo jak tu. Jest tu naprawdę ogromna ilość hoteli i koty zeruja tu przy kuchniach, gdzie litosciwe kucharki dokarmiają je ale nie tylko one. Dzis widziałam, w parku jakas pani przyniosła jedzenie i natychmiast pojawil się pingwinek (bo takie spotkać można tu najczęściej). Koty sa dokarmiane. Wczoraj bylam w Urzedzie miasta w Wydziale ds. Ochrony Środowiska i poinformowano mnie, ze pan, który lapie koty z ramienia TOZ-u przywiezie mi obrozke i smycz zebym mogla zlapac miziaka i wsadzić do kontenerka. Poowiedzialam, ze sama kupie, bo czekam już zbyt długo na tego pana(miał zostawić we wtorek w recepcji).Kupilam wczoraj obrozke i smycz i dziś po raz 4-ty podjelam probe złapania miziaka. Ale kotek stracil już po 3-nieudanych probach umieszczenia w transp. całkowicie do mnie zaufanie
Odnioslam kontener do weta i
odpuscilam tylko nie wiem sobie czy kotkowi

Kotki sa tam karmione i niekiedy nawet trochę wybredne. Tyle tylko, ze nikt nie przejmuje się tym, ze sa niekastrowane i niesterylizowane. Kawalek za moim hotelem spacerując spotkałam karmicielkę, która od 8 lat wraz z kolezanka dokarmiają grupke kotow. Kotki grzecznie co wiiczor czekaja na jedzonko - wygladaja dobrze. Wysterzlizowane sa tylko kotki oprócz 2-ch starszych, które dostają Provere. Maja tez budki na terenie należącym do hotelu "Henryk" i budki po przeciwnej stronie ulicy w Parku.Tam gdzie egzystuje miziak nie ma zadnych budek, bo koty chyba nie sa tam miloe widziane - skoro wzrzuca się im miseczki
Pani z Ochrony Środowiska powiedziała, ze będą wmieniane budki, bo niektóre sa w opłakanym stanie i szpeca - tylko, ze to bardzo kosztowna sprawa.
Rozmawialam z paniami z Biura Podrozy Weneda na ul.Slowackieigo - one tez dokarmiają bezdomniaki, widza przebiegajaca przez ulice ciezarna czarna koteczke, ale nikt nie kiwnie palcem, żeby wykastrować jakiegokolwiek kota.
Powiedzianio mi w TOZ-ie, ze nie przyjmują do schroiniska ciężarnych kotek. Dzika kotka musi rodzic tam gdzie egzystuje. Nie ma dla niej innej opcji

Potwierdzila, to pani z UM. Jak dla mnie - TRAGEDIA. Idzie zima - a kotka spi z pewnoscia pod krzaczkiem, tak jak pozostale kotki

Czy maluchy maja jakakolwiek szanse na przezycie - a kotka na sterylke

Przy takim podejściu do sprawy na pewno nie. Wyc się chce.
W niedziele wracam do domu - z ciężkim sercem, ze nie bylam w stanie pomoc w tym poroblemie chociaż jednemu kotkowi.