Dzień dobry
Malwinka przyjechała do domku w czwartek po godzinie 23:00

Całą drogę była bardzo grzeczna, spała sobie, albo rozglądała się dookoła. Po wyjściu z transporterka uciekła do najmniejszego pokoiku i wcisnęła się w kąt okiennego parapetu. Podeszłam do niej z jej ukochaną myszką, i wierzcie lub nie - zaczęła się łasić do ściany i mruczeć pod moim dotykiem

Żeby nie była samotna, zadecydowaliśmy z TŻ, że będzie spała z nami w sypialni. Mela była zła, ale nie robiła Malwince krzywdy. Ułożyliśmy malutką w wiklinowym koszyczku, w którym była podusia owinięta świeżo wypranym kocykiem i zabraliśmy się za głaskanie małej. Mruczała, mruczała, mruczała

W nocy nawet chwilę leżała z nami w łóżku, ale chyba się jej znudziło i zaczęła dreptać po pokoju popłakując. Chciałam maleńką zabrać do łóżka i utulić, ale uciekła prawie z moich rąk, wtatarowała za łóżko i tam spędziła resztę nocy. Chyba odebrała to jako zamach na nią

Rano szykując się do pracy chciałam ją wywabić, ale wszystko na nic. Pozostawało mi tylko zostawienie prowiantu, kuwety i zabawek w sypialni, i liczenie, że z nich skorzysta. Po powrocie z pracy odetchnęłam z ulgą, bo choć mała nadal chowała się za łóżkiem, zjadła trochę kobelków i skorzystała z kuwety. Zbawki też zmieniły swoje położenie

Ponieważ doszła już paczka z zooplusa, TŻ poskładał drapak, a ja poczęstowałam obie panienki tacką Applawsa. Mela oczywiście mlaskała ile wlezie i to ten dźwięk wywabił Malwinkę zza łóżka. Podeszła powoli do starszej koleżanki i wściubiła nosek do jej miseczki. Mela nie była tym faktem zadowolona, więc groźnie prychnęła, ale walk, krwi i futra w powietrzu na szczęście nie było. Jestem przeszczęśliwa, że w domu nie ma przemocy

Niestety, Malwinka wróciła za łóżko. Ponieważ każdy z nas miał wczoraj jeszcze umówione spotkania poza domem, zostawiliśmy znowu Malwinkę w spokoju. Mela swój czas spędzała osobno w innym pomieszczeniu. Po powrocie do domu mała jeszcze się chowała, ale TŻ odsunął łóżko od ściany tak, że to miejsce już taką super kryjówką nie jest. Wobec tego Malwinka korzystała z nowego drapaka i swojego posłanka w koszyczku. Wieczorem mieliśmy gości. W pewnej chwili weszłam do niej pokoju razem z tatą, który już będąc dzieckiem lubił i marzył o kocie. Pogłaskałam małą na drapaczku, tato się dołączył, a mała włączyła traktorek

Po jakimś czasie zajrzałam do niej sama. Dziewczynka spała w koszyczku. Pozwoliła się pomiziać, strzela baranki do ręki, a kiedy odchodziłam - doskoczyła do mojej nogi i wyszła ze mną z sypialni ! Co prawda za chwilę zawróciła, wiec zostawiłam ją w spokoju, ale już po chwili SAMA krzyczała, że mam ją wypuścić i wyszła na salony ! Mimo dużej ilości ludzi. Pozwiedzała i myk do siebie. Jak już zostaliśmy sami przystąpiliśmy z małą do zabaw

rozbrykała się i rozmruczała. Mela podglądała nas zza ściany z zainteresowaną miną - co też ta mała robi, to chyba musi być fajne ? Sama też parę razy pacnęła zabawkę. Mała zasnęła na górnej partii drapaczka, a my w swoim łóżku.
Dziś rano wstajemy - kotki nie ma ! Jak kamień w wodę, a przecież kot to nie kamfora. Po żmudnych poszukiwaniach okazało się, że wybrała sobie miejsce za tapczanem w komputerowym. Kiedy ją wywabiliśmy zaczęła zwiedzać mieszkanie, a Mela wykazywała baaardzo duże zainteresowanie Malwinką. Chodziła za nią, przyglądała się. Jeszcze wyrczy, ale to chyba tak dla zasady. Koteczki dostały na śniadanko mokrej karmy, ale rozochocona Malwinka tylko jej dziubnęła, zagryzła odrobiną suchego z mojej dłoni, i w ferworze chwili zwiedzała domek, powycierała wszystkie kąty, pobawiła się. Jeszcze boi się nas kiedy chodzimy, boi się nieznanych odgłosów, przesuwanych drzwi itp. Ale mam nadzieję, że będzie coraz lepiej

Jak już przestanie mi kontrolować wszystkie najbardziej zakurzone miejsca to będę w siódmym niebie
Zdjęcia wrzucę, jak tylko naładuję telefon
