Dawno nas tu nie było

ale czasu ciągle brak
Kociaki dalej wszystkie w komplecie. I w dodatku ostatnio chorują

Najpierw zaczął Ali Babka od rzadkich kupek, potem dołączył do niego Antoś. Zawiozłam kupę do badania, wyszły jaja glisty kociej - mimo że kociaki miesiąc temu drugi raz były odrobaczane. Wszystkie koty w domu dostały Milbemax, ale nic to nie pomogło. Dwa pingwiny dalej robiły rzadkie placki, reszta w porządku. Dodatkowo doktor pobrał wymaz od obu na okoliczność podejrzenia rzęsistka, ale nic nie wyszło. Wczoraj zauważyłam, że Ali Baba zwymiotował po jedzeniu - kociaki były od kilku dni na karmie RC gastro, ale zwymiotował nawet kilka chrupek, które chwilę temu zjadł. No to znowu wet i oba pingwinki dostały leki z antybiotykiem włącznie. Teraz są na lekach, Antoś zrobił już normalną kupkę, Alik nie zrobił jeszcze nic, ale to też dobrze, bo nie ma już biegunki.
Teraz znowu rzadszą kupę zrobił Boluś, zwariować można!!

Synuś się trzyma, chłopak najdzielniejszy z całej trójki

Był najmniejszy z miotu, chyba urodził się ostatni, ale dorósł ładnie do braci i nie daje sobie w kaszę dmuchać

I odpukać

jak na razie zdrowy
W dodatku dzisiaj jak byliśmy na zastrzykach z pingwinkami, każdy dostał po 3 zastrzyki (Synulox, Tolfinę i Catosal), to obaj bezpośrednio po iniekcji jak gdyby odpłynęli. Najpierw dostawał Alik i zrobił się jak szmatka, leciał mi przez ręce. Dawał im te zastrzyki młody wet, mówię do niego, że coś się dzieje (zresztą sam też to widział i się przestraszył), żeby zbadał kociaka. Zbadał serduszko i niby było w porządku, a po chwili Aliś jak gdyby zaskoczył i zaczął zachowywać się normalnie.
Drugi zastrzyki dostawał Antoś i było dokładnie tak samo, kot leci przez ręce... Przestraszyłam się okropnie, młody wet chyba jeszcze bardziej, bo zaczął wołać szefa (który był w pobliżu, ale coś tam załatwiał). A doktor przyszedł, popatrzył na Antosia-szmatkę i powiedział, że to może być taka reakcja na ból przy podaniu zastrzyków (szczególnie po Synuloxie) i że trzeba to miejsce rozmasować - rozmasował i Antoś wrócił "do żywych".
Pierwszy raz mi się coś takiego przydarzyło i to obydwa kociaki... Wcześniej zastrzyki dawał im "mój" wet, czyli szef przychodni i nic się nie działo. Czyżby reakcja zależała od sposobu podania? wygląda na to że chyba tak...
