Dzisiaj byłam w EMPiK-u po odbiór zamówienia i przypadkowo moje oko padło na idealną książkę na temat relacji człowiek-pies. Z tego, co luknęłam stojąc w kolejce, napisana dokładnie tak, jakbym tego oczekiwała. Prosto, konkretnie i bez nadmiernej ideologii. Czyli jeśli chcę nauczyć Debcię przybiegania, to mam zrobić to i to w sposó taki i taki. Brzmiało wiarygodnie. Książkę wzięłam, przeczytam i zabieram się za tresurę


W ubiegłym tygodniu spędziłam calutkie dwa dni na szkoleniu. Menedżerskie było. Samo szkolenie jak szkolenie, ale trafiłam jak kulą w płot, bo powinnam sama się zorientować z programu, że realizacja wszystkich zaplanowanych tematów w dwa dni mogło się udać pod warunkiem siedzenia tam nie dwa dni, ale dwie doby. Czyli że nastawione było na prześlizgnięcie się przez zagadnienia, a na to to u mnie już za późno po 12 latach bycia menedżerem. Kursywa celowa i zamierzona. Ale szkolenie jednak jakiś skutek odniosło i dla niego samego warto było te dwa dni posiedzieć. Otóż może niczego specjalnego się nie nauczyłam, ale za to bardzo dobitnie dotarło do mnie, jak wielkie mam braki praktycznie we wszystkich dziedzinach zarządzania. Niestety, oferta szkoleniowa w Polsce jest dość uboga i raczej nastawiona właśnie na ślizganie się po tematach, a nie ogarnięcie gruntowanie poszczególnych obszarów. Za to literatury nie brakuje. Zaczęłam od manipulacji (eufemistycznie nazywanej wywieraniem wpływu


I to uważam za bardzo dobrą inaugurację nowej części wątku. Aha, dla porządku nadmienię, że Debi to OMC owczarek niemiecki (jej prababka zapatrzyła się na ONka, jak była w ciąży), a oprócz niej mam jeszcze koty zwane Szczypiorkami: Femcię (lat około 14), Burka (lat około 16), Zośkę (lat 8 ) i Feluta (lat 2). Tymczasowo na tymczasie Menel (lat około 10).
W sumie wiekowo jestem zaraz po Felucie, czyli młódka ze mnie.
Zapraszam do dyskusji, niekoniecznie kocich, a nawet niekocie mile widziane, bo ileż można truć o tych zasrańcach. One i tak nam życie zatruwają

Poprzedni wątek: viewtopic.php?f=46&t=159344&start=1515