To był dłuuuuuuuuuugi dzień nawet czasami fajny.
Opiekunka wirtualna Kyncia i Strzałki odwiedziła swoich milusińskich ,przywiozła nawet gości.
Gościom usiłowałam oddać w dobre ręce Pynie lub Tusie ,zresztą same się pięknie lansowały.
Ale nic z tego.
Póżniej zaczęło się ,piętro opróżnione TŻ rozpoczął pracę.
Przerwa TŻ wyszedł a ja słyszę że na górze cosik łazi ,liczę sztuki ,wszystko zgodne lecę na górę ,
a tam Jacek

,no żesz batman ,kiedy on tam wlazł
- i proszę i błagam ,
-
choć Jacęty no choć ,kasku nie masz na głowie ,linki z szelkami nie masz ,
nie jesteś zatrudniony ,bhp-wiec mi z d...y nogi powyrywa jak załamie się pod tobą ten suficik podwieszany.
A za plecami wścibasy co chcą też przemknąć się na górę ,masakra logistyczna
Po tupaniu i głośnym kysz ,spitoliły na parter ,Jacek bez pośpiechu wyszedł ,uffffffffff.
Póżniej było mycie kuwet w plenerze ,grabienie w wolierze ,spacer z Kynkiem .
Spotkaliśmy Filipa nad stawem ,nawet noskowanie się odbyło.
Noskowanie też było z Tosią

i obyło się bez okrzyków
Na wieczór wróciła Kasia 2 ,aby nie zagęszczać awantur ,zamknęłam ją w klatce ,wyjęłam kleszcza ,oraz masę
takich czepliwych kuleczek ,micha mięsa na dobranoc i czajenie się na Bryndzę.
Bo i Bryndzy Tusia nie trawi
A Bryndzy przyda się głaskanko bo coś wycofała się mocno po awanturkach z tri.
Siedzi już w łazience i calma zjada ze swoimi przysmaczkami.
Jeszcze kuwety i spać.