Od samego wczesnego ranka nie pozwalała do siebie podejść, zwiewała przede mną w mysią dziurę czyli pod kanapę albo za szafę w zależności, gdzie było bliżej w danej chwili. Powiedziałam jej, ze jest głupia i postanowiłam ją zignorować, co przyszło mi tym łatwiej, że naprawdę nie miałam dla kotów chwili czasu.
I jeszcze postawiłam jej blisko kuwetkę i powiedziałam, że jak mi pod kanapą nakasztani, to natychmiast wyfrunie tam, skąd ją wzięłam.
Chyba sie przejęła, bo po chwili wylazla, skorzystała z kuwety wcale nie tej najbliższej. Ale schowała się znowu.
Wieczorem doszła do wniosku, że nie ma sensu udawanie strasznie dzikiego kotka, bo zachowanie wróciło do wczorajszego. Widocznie Wasze kciuki wyczuła

Jak ona niesamowicie pięknie mruczy, gdy się ją weźmie na ręce!