morelowa pisze:Czytam i czytam.. i co komu z tego?
Mogę myślec pozytywnie i kciuki trzymać - przyda się?
Znaczy się wiem ,że ktoś czyta i kciuki trzyma.
Nie piszę w kosmos.
Dzieci chorują .Nie możemy się wyplątać z tego supełka wirusów. Ale malce nie są mega uposażone od urodzenia. To skąd ma być odporność? Po convie? Piątka Milady to malce od słabej matki. Buranie? Też nie wiadomo w jakiej kondycji była skoro one takie zabiedzone do nas trafiły. Pocieszam się,że mogło być gorzej i kalici mogła być ostrzejsza. Najgorsze jest to baczenie na nich.Strach by czegoś nie przegapić.
Żyją. To ważne.
Dzieci są kochane. Lubią przytulać się.Polegiwać obok. Mruczeć.
Kefirek dochodzi do siebie po operacji szybko jakoś. Klatka już mu nie wystarcza. Strasznie się awanturuje. Wet powiedział ,że nie jest ona konieczna ale my i tak kota zamykamy jeśli nie możemy mieć oka na futro. Obawy czy z łapkami jest wsio ok są ciągle. Obserwujemy jak je stawia, jak się zachowuje, jak ... Chodzi jak na szczudłach. Musimy się wybrać na kontrolę.
Rano telepanie po pokoju zmusiło mnie do zwleczenia się z łazienki. Widok jaki zobaczyłam powalił mnie. Na komodzie buszowała Myszka w...kołpaku Kefira. Stał tam. Musiała , jak to Mysia, zajrzeć do niego i jakoś łepinę nadziała. Panika, panika, panika. Ledwo ją złapałam i zdjęłam.Od rana nie ma jej na komodkowym posłanku. Satelita, podróż do weta i molestowanie ze szczepieniem spowodowało ,że kocia obraziła się na rodzinne posiadywanie.
Mila po wizycie u weta znów od nas się odsunęła. Biedula. Włos jaki się jej nowy pojawił jest deczko dłuższy niż "normalnie". Błyszczący. Jeszcze tylko na łapkach zostały brązowe kudełki. Takie sianowato sfilcowane. I ten wielki brzuś.Bierze ciągle Epato na wątróbkę. Za dwa tygodnie zrobimy badania i pomyslimy o zabiegu. Ale nie będę nic planować. tak tylko rozważam.