Kurczę, niedobrze. A już tak się ucieszyłam z domu dla maluchów.
Wiem, że różne osoby trzymają maluchy nawet w tym samym pomieszczeniu, w klatkach, i nie uskarżają się ma jakieś zarażenia. Ale to musiałyby się same wypowiedzieć, co i jak.
Dziewczynki nie miały problemów z asymilacją w stadzie, uwielbiają inne koty, choć nie zawsze z wzajemnością.
Po pierwszych powarkiwaniach moja mała kotka leży w z dziewczynkami w czułych objęciach, Korneliusz nigdy na żadnego kota nie syknął, ale reaguje obojętnością, gdy srebrna usiłuje się o niego ocierać. Kawa najdłużej warczała na koty, ale też się przyzwyczaiła.
Co do nas - dymna jest fajnym przytulakiem, zwłaszcza kiedy stwierdzi, że pora na posiłek (a na ten ma zawsze ochotę), kiedy jestem przy kuchennym blacie łazi między moimi nogami i mi je podgryza, popędzając. Srebrna cały czas boi się brania na ręce (to uraz po tym chol... ropniu), ale pozwala się głaskać i jest bardzo śmiała, jeśli chodzi o pozostałe stosunki i zabawę.
Dziś miałam ochotę je zamordować - skakały po mnie przez pół nocy, a srebrna mnie do tego podgryzała i w ogóle chciała się bawić z podgryzaniem mnie.
A w ogóle to dymna ma już oficjalne imię Rozalka (od "Rozalka, olaboga"), a srebrna Anielka (od "Anielki") - to trochę karmiczne, coby jej charakter osłodzić

Dziewczynki są już wycackane na wszystkie strony, łącznie ze sterylką. Wczoraj oficjalnie skończyły 5. miesiąc.
Obie już ogłosiłam, ale na razie bez szczególnego odzewu. Oczywiście wolę jeden sensowny telefon niż masę głupich.
Zresztą dla mnie to lepiej, bo chociaż nie mogę wziąć kolejnych tymczasów, póki mam te

Ale gdyby ktoś słyszał o fajnym domu, proszę dać znać - chociaż wiem, każdy ma masę swoich do oddania...