poruszał się, ale tylko zmienił pozycję, położył się, i jeśli mnie słuch nie myli to zjadł smaczka którego mu tam rzuciłam (wolę nie wiedzieć z jaką ilością kurzu

), ale wyliźć nie chce. Teraz przynajmniej wygląda na mniej zaklinowanego co uspokaja mój instynkt macierzyński. I słyszę że się trochę wierci.
Żarełko i to pysznościowe bo uwielbianą przez Meli animondę dla kociaków wyjęłam teraz, jak ogarnęłam że może dojrzał do zjedzenia czegoś, wcześniej nie chciał. Kuwetka stoi oczywiście, on nawet w niej pogmerał po drodze za pralkę. Możliwości przestrzenne w łazience metr dwadzieścia na metr dwadzieścia są ograniczone... na pralkę nie postawię bo tam nie jest łatwo wskoczyć, mimo że on jest zwinniejszy od Meli.
Póki co Melinda śpi w sypialni, jakbym ja wychodziła albo szła spać to zamknę sypialnię, tak żebym wiedziała czy Nuri coś zjadł.