Alienor pisze:DT w którym było pp przez pół roku nie może wziąć nie szczepionego kota wcale a kociaków poniżej roku bez względu czy są szczepione czy nie. Chyba że "na wejściu" zostanie podana surowica, choć to i tak potwornie niebezpieczne. Przykro mi. Jeśli masz dojście do parwoglobuliny (lub canglobu lub feliserinu, ostatecznie caniserinu) i weci zgodzą się podać - wtedy mała ma szansę. Możesz też szukać kota dorosłego, powyżej 4 kg wagi, zdrowego (testy FIV/FeLV negatywne) i dobrze znoszącego zabiegi u weta, szczepionego nie wcześniej niż misiąc temu a nie później niż pół roku - wtedy od niego pobiera się krew i albo odwirowuje, albo (w sytuacji prawie beznadziejnej) wstrzykuje się kociakowi z pp. Białe krwinki zapewniają wtedy ochronę a czerwone ratują kociaka przed zbytnim spadkiem hemoglobiny. Moje koty niestety się nie nadają w tej chwili, ale możesz spróbować zadzwonić do Lupusa - może mają dawcę. Wiem, że w Alascanie w Będzinie mieli canglob i podawali kociakom - wiele w ten sposób zostało uratowanych.
PS Justynie nie wolno się teraz zbliżać do jakichkolwiek kociaków - każdy przelotny choćby dotyk może je zabić. Jeśli dotykała je po znalezieniu i przyniesieniu do siebie szylki może spokojnie uznać je za zarażone i organizować surowicę także dla nich. Niestety to cholernie zjadliwe i zaraźliwe świństwo, które potwornie łatwo się przenosi.
Nie miałam w ogóle kontaktu z maluchami z ulicy, tylko z moim kotem,ale on ma z 5-6 lat,był szczepiony w schronie 13.06.Jedynie mogłam na ubraniu przenieść,bo ręce dezynfekowałam żelem antybakteryjnym,choć nie wiem ,czy on działa na takie coś.Kotka ciągle siedziała w łazience.Na lecznicy jest surowica-caniserin i mała będzie miała podawaną,ale mimo tego szanse są minimalne, ona ma dopiero 4 tygodnie.Powiedziałam,że nie mają potrzeć na koszta, tylko robić co w ich mocy.Nie dało się nawet założyć wenflonu,mieli próbować z dojściem centralnym.
Ja nie mogę tych maluchów zabrać z ulicy

Tylko co teraz będzie? Trzeba szybko podjąć decyzje, czy matke z kociakami zostawiamy na ulicy, czy matka jedzie,a kociaki same zostają...