a wcale nie byłam kociarą... Lolita i Melodia (od oseska)

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob lip 19, 2014 21:11 a wcale nie byłam kociarą... Lolita i Melodia (od oseska)

Witam. Czas chyba na moją historię, jak to z totalnej nie kociary stałam się SZCZĘŚLIWĄ posiadaczką dwóch panien.

Najpierw o mnie. Całe życie zwierzętami, które uwielbiałam były psy. Przez 16 lat opiekowałam się moją ukochaną sunią, niestety przyszedł na nią czas. Później nie mogłam sobie pozwolić na kolejnego psa, choćby z braku czasu na spacery. Zaczęłam swoją przygodę z myszkami, a nawet hodowlą rasowych
Koty? Były fajne do poglaskania, u kogoś, pomiziać, a potem sio. Lubiłam je oglądać na wystawach. Ale miłością szczególną do nich nie pałałam.

Do czasu.

Zima tego roku. Kilka najmroźniejszych dni. Na podwórko przed moim blokiem przypałętała się samotna, duża juz kotka. Była dokarmiana, spała w piwnicy, miała do niej dostęp przez dziurę wentylacyjną. Jedna z sąsiadek zabrała ją do weterynarza na oględziny, kotka miała szacunkowo ok rok. Nie mogła jej jednak sobie zostawić, miała już kota, który źle na nią reagował. Czarnula wróciła do swojej dziury w ścianie. Bardzo lgnęła do ludzi. Witala każdego przechodnia.
Jednego dnia, bardzo śnieżnego i mroźnego musiałam pojechać samochodem. Ten jednak zamarzl na amen. Kombinowalam z odmrazaniem zamka i drzwi długi czas. Kotka oczywiście przyglądała się z dziury. Poddalam się z samochodem, nie zdążyłabym na czas. Przełożyła spotkanie. Mialam wracać do domu. Kotka misuczała. Przykucnęłam niedaleko, zachęciłam by przyszła się pogłaskać. Nie musiałam długo jej zachęcać. Drapiac ją za uchem spojrzalam na miseczki z zamarzniętą wodą i karmą. Coś we mnie drgnęlo i niewiele myśląc chwyciłam kotkę pod pachę i zabrałam do domu. Miałam trochę kociej karmy (moje myszy dostawały jako dodatek białkowy), jadła łakomie. Miała zostać tylko na noc, została na zawsze. Pokochałam moją czarnulę miłością wzajemną
Miziak z niej niesamowity, bardzo cierpliwa, nigdy nie fuknęła, nie podrapała nawet przypadkiem. Jej pazurki znam tylko z ugniatania sobie naszych kolan. Z początku była nieufna, uciekała nawet od aparatu. Dziś można po niej czołgiem przejechać.
Tak w naszym domu pojawiła się Lolita. Potocznie kocilla, czarnuch, wybredna księżniczka, kurczaczek (ze względu na upodobanie do specyficznej pozycji do spania na tuszkę kurczaka ;)
Był to kot już udomowiony. Być może komuś uciekła albo ją wyrzucili. Nikt się po nią nie zgłosił. Umiała robić do kuwety, ale upatrzyla sobie taką... Większą kuwetę. Wannę. Lepsze to niż na dywan. Teraz jak potrzebuje to woła na dwór.

Ze strachliwej kici wyrosła na samice alfa podworkowej kociej bandy. Pół dnia spędza w domu, pół na podwórku (została wysterylizowana). Mieszkamy na parterze, niskim, z wyjściem do mieszkań ze wspólnego balkonu. Bez problemu schodzi i wchodzi po nim. Sąsiadki dla swoich kotów zrobiły nawet schodki ;) podwórko mamy między czterema blokami, koty tylko tu przesiadują, nie oddalają się. Zdarza jej się iść za nami dalej jak pies, ale jak się każde jej zawrócić to grzecznie wraca. Zdecydowanie bezproblemowy kot.
Bardzo długo nie chciała się bawić, bardzo bała się wszelkich kijków. Przełom przyszedł gdy spadła mi rolka po papierze. To był szał! Później rysowałam coś na podłodze, zaczęła bawić się gumką. Zaryzykowałam i poszurałam linijką. Zaczęła się bawić jak mały kociak. Od tej pory najlepszą zabaeką są wszelkie patyczki, chwyta kijki. Z nami, sama. Nieważne, byle patyczek ;)

Moja historia z kocimi znajdami się nie skończyła. Dwa tygodnie temu o 6 rano obudził moją mamę przerazliwy pisk. Wyszła na balkon, potem obudziła mnie słowami 'chodź zobacz co się dzieje'. Ja zaspana, pełna paniki, że to coś z czarną wychodzę i... W pierwszej chwili nic nie widzę, ale piszczy głośno. Kawalek dalej na balkonie leżał mały koci noworodek. Kocia mama nie miałaby po co przynosić w takie miejsce malucha. Nie było śladu innych kociąt ani matki przez jakiś czas. Znowu kierowana impulsem zabrałam kociaka do domu. Bardzo płakała. Sprawdziłam płeć, dziewczynka. Dostała różowy (a jakże!) kocyk i w ciepelku trochę się uspokoiła. O 9 jak tylko otworzyli zabrałam ją do weterynarza na ogledzinye czy wszystko z nią w porządku. Potwierdził płeć, obejrzał, dał kilka rad i zaopatrzona w mleko dla kociąt rozpoczęłam swoją nową rolę zastępczej matki. Wtedy maluch miał na oko 2-3 dni. Dziś jest dwa razy większa, otworzyła oczka i wniosła nowe szczęście do naszego domu. Miałam ją odchować i oddać, jednak skradła nasze serca i juz wiemy, że zostaje. Czarnula ją akceptuje, choć z rezerwą. Ze względu na to jaką potrafi być piszczałką dostała na imię Melodia.

Pomimo iż kociałki wniosły wiele radości do naszego domu mam nadzieję, że więcej kocich znajd na mojej drodze nie będzie.

Oto historia jak zadeklarowana nie-kociara zmiękła przy dwóch kocich serduszkach.

Lolita:

Na damę
Obrazek

Na kurczaczka ;)
Obrazek

I na przylepę
Obrazek


Melodia:

Taka była początku
Obrazek

W ulubionym kocyku
Obrazek

Pierwsze dni karmienia. Obowiązkowo najpierw na siebie, dopiero potem konsumpcja.
Obrazek

Wraz z 'wiekiem' coraz mniej trafia na futerko ;)
Obrazek

Otwieramy oczka
Obrazek

Mały kosmita O.O
Obrazek

Taka śliczna jak śpię
Obrazek
Ostatnio edytowano Sob lip 19, 2014 23:09 przez Bli_, łącznie edytowano 4 razy

Bli_

 
Posty: 12
Od: Sob lip 12, 2014 18:53

Post » Sob lip 19, 2014 21:57 Re: a wcale nie byłam kociarą... Lolita i Melodia

Witamy na forum :)

Fajna historia :)
Troszkę podobna do mojej, też byłam raczej psiarą aż do pewnej zimowej nocy kiedy przygarnęłam swojego pierwszego kota :)
Oj koty potrafią zaczarować człowieka :D

Czekam na zdjęcia :ok:
Obrazek Obrazek Obrazek
Zapraszam na ubrankowo-butkowy bazarek <3 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=27&t=164058
"Tyl­ko dwie rzeczy są nies­kończo­ne: wszechświat oraz ludzka głupo­ta, choć nie jes­tem pe­wien co do tej pierwszej" Albert Einstein

Rilla07

Avatar użytkownika
 
Posty: 4223
Od: Wto lip 30, 2013 17:49
Lokalizacja: małopolska

Post » Sob lip 19, 2014 22:27 Re: a wcale nie byłam kociarą... Lolita i Melodia

Mała seria zdjęć dodana w pierwszym poscie :)

Bli_

 
Posty: 12
Od: Sob lip 12, 2014 18:53

Post » Sob lip 19, 2014 23:03 Re: a wcale nie byłam kociarą... Lolita i Melodia (od oseska

Lolita śliczna czarnulka :)
A Melodia to szkrabik malutki jeszcze :D
Niech zdrowo rośnie maleńka :ok:
Obrazek Obrazek Obrazek
Zapraszam na ubrankowo-butkowy bazarek <3 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=27&t=164058
"Tyl­ko dwie rzeczy są nies­kończo­ne: wszechświat oraz ludzka głupo­ta, choć nie jes­tem pe­wien co do tej pierwszej" Albert Einstein

Rilla07

Avatar użytkownika
 
Posty: 4223
Od: Wto lip 30, 2013 17:49
Lokalizacja: małopolska

Post » Nie lip 20, 2014 10:54 Re: a wcale nie byłam kociarą... Lolita i Melodia (od oseska

Krótki filmik z pierwszego dłuższego wspólnego leżenia, Lolita nawet kilka razy młodą polizała. Dla nas to krok milowy :)

http://youtu.be/DTvxnjgYVDs

Bli_

 
Posty: 12
Od: Sob lip 12, 2014 18:53

Post » Nie lip 20, 2014 13:29 Re: a wcale nie byłam kociarą... Lolita i Melodia (od oseska

Potocznie kocilla, czarnuch, wybredna księżniczka, kurczaczek (ze względu na upodobanie do specyficznej pozycji do spania na tuszkę kurczaka :wink:

Nazywam swoją Darę kurczakiem z tego samego powodu. :D

Historia świetna, a film wzruszający! Jestem pewna, że Melodia wyrośnie na cudowną kotkę. Trzymam za Was kciuki.

Jibril

Avatar użytkownika
 
Posty: 9
Od: Wto lip 15, 2014 20:00

Post » Czw lip 31, 2014 12:00 Re: a wcale nie byłam kociarą... Lolita i Melodia (od oseska

Dziękujemy :)

Minęło już trochę czasu, Melodyjka rośnie jak na drożdżach. Od jakiegoś czasu sen i jedzenie to nie jedyne zajęcia brzdąca. Obowiązkowo prosi się o możliwość łażenia po całym domu. Ale i tak najlepiej się czuje u mnie na rękach.

http://youtu.be/IVSukhwZ1Ms?list=UUlZsM ... k95HqiouaA

Bli_

 
Posty: 12
Od: Sob lip 12, 2014 18:53




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 39 gości