Najpierw o mnie. Całe życie zwierzętami, które uwielbiałam były psy. Przez 16 lat opiekowałam się moją ukochaną sunią, niestety przyszedł na nią czas. Później nie mogłam sobie pozwolić na kolejnego psa, choćby z braku czasu na spacery. Zaczęłam swoją przygodę z myszkami, a nawet hodowlą rasowych
Koty? Były fajne do poglaskania, u kogoś, pomiziać, a potem sio. Lubiłam je oglądać na wystawach. Ale miłością szczególną do nich nie pałałam.
Do czasu.
Zima tego roku. Kilka najmroźniejszych dni. Na podwórko przed moim blokiem przypałętała się samotna, duża juz kotka. Była dokarmiana, spała w piwnicy, miała do niej dostęp przez dziurę wentylacyjną. Jedna z sąsiadek zabrała ją do weterynarza na oględziny, kotka miała szacunkowo ok rok. Nie mogła jej jednak sobie zostawić, miała już kota, który źle na nią reagował. Czarnula wróciła do swojej dziury w ścianie. Bardzo lgnęła do ludzi. Witala każdego przechodnia.
Jednego dnia, bardzo śnieżnego i mroźnego musiałam pojechać samochodem. Ten jednak zamarzl na amen. Kombinowalam z odmrazaniem zamka i drzwi długi czas. Kotka oczywiście przyglądała się z dziury. Poddalam się z samochodem, nie zdążyłabym na czas. Przełożyła spotkanie. Mialam wracać do domu. Kotka misuczała. Przykucnęłam niedaleko, zachęciłam by przyszła się pogłaskać. Nie musiałam długo jej zachęcać. Drapiac ją za uchem spojrzalam na miseczki z zamarzniętą wodą i karmą. Coś we mnie drgnęlo i niewiele myśląc chwyciłam kotkę pod pachę i zabrałam do domu. Miałam trochę kociej karmy (moje myszy dostawały jako dodatek białkowy), jadła łakomie. Miała zostać tylko na noc, została na zawsze. Pokochałam moją czarnulę miłością wzajemną
Miziak z niej niesamowity, bardzo cierpliwa, nigdy nie fuknęła, nie podrapała nawet przypadkiem. Jej pazurki znam tylko z ugniatania sobie naszych kolan. Z początku była nieufna, uciekała nawet od aparatu. Dziś można po niej czołgiem przejechać.
Tak w naszym domu pojawiła się Lolita. Potocznie kocilla, czarnuch, wybredna księżniczka, kurczaczek (ze względu na upodobanie do specyficznej pozycji do spania na tuszkę kurczaka

Był to kot już udomowiony. Być może komuś uciekła albo ją wyrzucili. Nikt się po nią nie zgłosił. Umiała robić do kuwety, ale upatrzyla sobie taką... Większą kuwetę. Wannę. Lepsze to niż na dywan. Teraz jak potrzebuje to woła na dwór.
Ze strachliwej kici wyrosła na samice alfa podworkowej kociej bandy. Pół dnia spędza w domu, pół na podwórku (została wysterylizowana). Mieszkamy na parterze, niskim, z wyjściem do mieszkań ze wspólnego balkonu. Bez problemu schodzi i wchodzi po nim. Sąsiadki dla swoich kotów zrobiły nawet schodki

Bardzo długo nie chciała się bawić, bardzo bała się wszelkich kijków. Przełom przyszedł gdy spadła mi rolka po papierze. To był szał! Później rysowałam coś na podłodze, zaczęła bawić się gumką. Zaryzykowałam i poszurałam linijką. Zaczęła się bawić jak mały kociak. Od tej pory najlepszą zabaeką są wszelkie patyczki, chwyta kijki. Z nami, sama. Nieważne, byle patyczek

Moja historia z kocimi znajdami się nie skończyła. Dwa tygodnie temu o 6 rano obudził moją mamę przerazliwy pisk. Wyszła na balkon, potem obudziła mnie słowami 'chodź zobacz co się dzieje'. Ja zaspana, pełna paniki, że to coś z czarną wychodzę i... W pierwszej chwili nic nie widzę, ale piszczy głośno. Kawalek dalej na balkonie leżał mały koci noworodek. Kocia mama nie miałaby po co przynosić w takie miejsce malucha. Nie było śladu innych kociąt ani matki przez jakiś czas. Znowu kierowana impulsem zabrałam kociaka do domu. Bardzo płakała. Sprawdziłam płeć, dziewczynka. Dostała różowy (a jakże!) kocyk i w ciepelku trochę się uspokoiła. O 9 jak tylko otworzyli zabrałam ją do weterynarza na ogledzinye czy wszystko z nią w porządku. Potwierdził płeć, obejrzał, dał kilka rad i zaopatrzona w mleko dla kociąt rozpoczęłam swoją nową rolę zastępczej matki. Wtedy maluch miał na oko 2-3 dni. Dziś jest dwa razy większa, otworzyła oczka i wniosła nowe szczęście do naszego domu. Miałam ją odchować i oddać, jednak skradła nasze serca i juz wiemy, że zostaje. Czarnula ją akceptuje, choć z rezerwą. Ze względu na to jaką potrafi być piszczałką dostała na imię Melodia.
Pomimo iż kociałki wniosły wiele radości do naszego domu mam nadzieję, że więcej kocich znajd na mojej drodze nie będzie.
Oto historia jak zadeklarowana nie-kociara zmiękła przy dwóch kocich serduszkach.
Lolita:
Na damę

Na kurczaczka


I na przylepę

Melodia:
Taka była początku

W ulubionym kocyku

Pierwsze dni karmienia. Obowiązkowo najpierw na siebie, dopiero potem konsumpcja.

Wraz z 'wiekiem' coraz mniej trafia na futerko


Otwieramy oczka

Mały kosmita O.O

Taka śliczna jak śpię
