Zrobiłam sobie dziś pielgrzymkę chrupkową .I wodową, bo trzeba dolać w michy płynu. Nie tylko dosypać suchego. Wczoraj jakoś nie miałam pędu. Niestety wraz z ciepełkiem zalegli w opuszczonych "domkach" zabawiacze z piwem. Tydzień temu wlazłam i wystrachałam się. Oni też. Nie zauważyłam zamyślona ,że inaczej drzwi zamknięte. Dziś byłam uważniejsza i zmyłam się słysząc awanturę totalną. Muszę sypać gdzie indziej chrupki bo i tak koty tam nie wejdą.
Na śniadanie ranne nie przyszła Maja .A raczej tylko raczyła inspekcje blatu zrobić. Była za spokojna według mnie. Według Janusza była normalna. Nie wytrzymałam i zafundowałam tyłeczkowi Majki termometr. Samo to ,że nie broniła się wystrachało mnie. Prawie 40 naciągnęła. Telefon do weta. Leki. Zjadła coś tam. Uff. A wieczorem popędziliśmy na wizytę. Ma brzydkie gardło .
Szew ok. Wszystko ładnie zagojone.
Jestem zdołowana bo malce są w domu większe i mniejsze.
Kciuki mocno potrzebne.
Foczki uszki otworzyły i zaczynają wyłazić z koszyka troszkę. Mamunia przywitała mnie i michę rano stojąc i czekając. Dała się pogłaskać, pomruczała a potem opitoliła mnie ,że w posiłku jej przeszkadzam. Karczek ma kościsty, suchy.
Wojtkowi muszę chyba zafundować obróżkę feromonową. Przechodzi sam siebie. Dziewczyny używałyście, podpowiedzcie jaka firma dobra. I tania jako tako. Ostatnia nie sprawdziła się jakoś za mocno ale i chyba szemrana była. Na cenę polecieliśmy.
Ranek to teraz droga przez mękę. Czyściec z muszkową torturą. Ganiają gadziny i żrą co popadnie. Nawet koty mają ich dość.Wczoraj tylko był spokój. Przeszłą dziewoja upachniona tak ,ze aż mi dech zaparło.
Muchi pokotem się pozachłystywały i spierniczały na boki odpuszczając sobie bzykanie i żarcie.

Sposób dobry. Tylko jakbym się sama tak wypsikała to bym sama padła.