Od wczoraj mam dwa koty. Wcześniej zawsze miałam tylko jednego, więc brakuje mi doświadczenia w dokacaniu. Do tej pory mieliśmy w domu tylko 4,5 msc Gustawka (od 21 maja). Było mi mało, więc wczoraj wieczorem przywiozłam 3 msc Orbisa. Wydawało mi się, że dwa kociaki powinny się ze sobą bez problemu dogadać i żyć w braterskiej zgodzie, ale tak się nie stało. Na początku okrążali się ze zjeżonym futrem, potem się sobie przyglądali, potem obwąchiwali. Wydawało mi się nawet, że Gustawek ze dwa razy liznął małego Orbiska. Ale on go chyba liznął z intencją spożycia
posting.php?mode=post&f=1#. A jak już skończyli się sobie przyglądać, to Gustawek spuścił Orbisowi lanie, za to, że mały wtargnął na teren jego królestwa. Z początku wydawało mi się, że to tylko zabawa, ale jak usłyszałam piski, prychanie i warczenie małego, to zrozumiałam, że mamy wojnę w chałupie

. Gustaw jest tylko miesiąc starszy od Orbisa, ale waży 2970, a Orbis 2050. Duży przytłacza małego masą. Zabrałam Orbisa do pokoju synów (wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni), zorganizowałam nową kuwetę (wywaliłam samochodziki z 1 pudełka), przyniosłam miski z suchym, wodą i mięskiem. Noc spędziłam z nowym w czułych uściskach, bo chłopak jest wybitnie miziasty i woli kochać człowieka na człowieku, niż obok niego. Nasączałam Orbisa domowym zapachem

Gustawek spał z TŻem na pozostałych włościach. Martwię się o Gustawinka. Miał dostać brata dla dobra własnego i całej rodziny, a strasznie się zestresował. Nawet mruczeć przestał, chodzi cały spięty, nie chce na ręce...Zachowuje się jak zazdrosne starsze dziecko. Obrażony i przykro mu. Poświęcam mu tyle czasu, co zwykle. Nie zaniedbuję go. Dzisiaj była próba wypuszczenia małego z izolatki, ale znów dostał w skórę...Poza tym, jak są rozdzielone, to czatują pod drzwiami-każdy po swojej stronie. TŻ mówi, że mieliśmy 1 szczęśliwego kota, a teraz mamy 2 nieszczęśliwe...
Co jeszcze powinnam zrobić, żeby się dzieci zaprzyjaźniły?