I tak sobie żyjemy...
Po paru godzinach odczułam, że łatwiej jest z szóstką kociąt niż z ósemką

Wyraźnie jest spokojniej.
Któryś z moich pójdzie jutro do drugiego DT. Tylko nie mogę się zdecydować, który.
Więc zostanie piątka, luzik. Nie będę się o nie potykać
Jutro będę miala pomoc, postaramy się zrobić czarnuchom w miarę przyzwoite foty.
Kto się pytał, czy to na pewno koty są? Koleżanka ochrzciła je zdecydowanie: Pajączki.
Czyli mam 4 pajączki: Myszka zwana Hieną, Pchełka, Szczuruś i Wilczek.
Hiena rzuca się na każdą padlinę i niepadlinę. Wylizie z najciemniejszego zakątka słysząc, że robię coś przy miskach. Zawodowo wylizuje też miski po kolegach i zbiera okruszki z podłogi. Wydziera ludzkie jedzenie, każde. Ostatnio ukradła mi kawałek wafla ryżowego i męczyła się z nim, warcząc okrutnie. Wariuje czując czekoladę. Jest bardzo milutka - uwielbia spać na kolanach.
Pchełka jest spokojna, aż za spokojna. Obawiam się, czy zdrowa, ale żadnych oznak choroby, prócz małej aktywności nie widać. Jest łagodna i grzeczna.
Wilczek to chyba ten, co pochlał mnie przy łapaniu. Pierwszego dnia u mnie dziczył, ale teraz najgłośniej mruczy na rękach. Jest niesamowicie ruchliwy, wszędzie potrafi wleźć i wszędzie go pełno. Nie lubi innych kotów, tylko rodzeństwo.
Szczuruś jest taki... średni, pomiędzy Pchełką a Wilczkiem. Nie ujawnił niczego szczególnego, taki sobie miły kotek. Musimy się lepiej poznać.