Kotki zawiozłyśmy do domku dopiero dzisiaj. Żeby nie było za lekko, mieliśmy przeboje międzyczasie, stąd poślizg z terminem adopcji.
U burej koleżanki trójłapki wynaleźliśmy guza. Wstępne badania nie wyjaśniły niczego, aczkolwiek rokowanie było ostrożne, wynik biopsji cienkoigłowej niejasny, co najwyżej pocieszający był brak komórek rakowych. Strachu się najedliśmy co niemiara, a po otwarciu kota okazało się, że to.....przepuklina.
Biała natomiast do szeregu nieszczęść miała jeszcze jedno, o którym z nadmiaru wrażeń wcześniej nie wspomnieliśmy - wyłysiała i zaróżowiona końcówka jednego uszka oraz malutki łysy, różowy fragment na drugim uszku. Bez świądu, ranek, nie reagujący na antybiotyki, sterydy, zeskrobiny również nie dały odpowiedzi. Te wszystkie działania oczywiście były rozłożone w czasie. Temat uszu pozostał otwarty, dzisiaj domek skonsultował się jeszcze ze swoim lekarzem. Nie można niestety wykluczyć raka i możliwe, że zajdzie konieczność amputacji małżowin usznych.
Tajemniczy guz buraski:


