podzielę się z Wami dzisiejszymi moimi myślami, które mnie zaatakowały z rańca w schronisku
Wiecie, jak wchodzę z samego rana, wszyscy się cieszą, jedni nieśmiało, jedni ,,pełną gębą,,
po kociemu krzyczą : przyszła, da nam jeść, otworzy w końcu tą klatkę i pogłaszcze
choć raz
np Migiel, on tak bardzo mnie wita, od razy urządza pokazówkę, brzuszek, łebek, łapki do góry
i ten specyficzny miauk- przyjdź, ja, ja , ja tu jestem
mnie pogłaszcz, zostań u mnie choć minutę, dwie, tylko u mnie
jak sprzątam klatkę, zamykam ją, po kilku głaśnięciach, to serce się kraje
to tak strasznie mało
i Zuzka np, drze sie już od samego początku, wiecie jak skrzeczy
muszę ja choć na chwilę wypuscić
ona czeka, chodzi za mną krok w krok, aż znajdę dla niej chwilę
potem , widać ,że z premedytacja, włazi gdzieś na górę i znów krzyczy tu jestem, zwróć na mnie uwagę
choćby po to ,żeby na nią nakrzyczeć, ale i tak, to ważniejsze, bo ktoś mówi do niej, konkretnie, ją karci
albo mała biała 5 tyg dziewczynka, wystarczy otworzyć klatkę i już brzuszek wystawiony do góry, nawet bez dotknięcia mruczy
albo Starucha- tak bardzo chce wyjść, pozwiedzać, pomyziać się
albo Bonia, niby dzikawa, niby niedotykalska, ale jak tylko jestem w drugiej części to nawołuje, zagaduje...tylko sie boi
i tak mogłabym o każdej klatce
Nie chce byc dla nich taka ważna, nie chcę
one powinny mieć dom

, swój własny, swojego osobistego człowieka
i Was Wolontariuszy, to na prawdę bardzo ważne
że choć w dwa dni w tygodniu dla kogoś
są na dłużej niż na minutę, dwie