Tak już w życiu bywa niestety,ze radość przeplata się ze łzami.....
Wczoraj dowiedziałam się,że moja znajoma, jeszcze z NK -ma raka z przerzutami
O tym,że ma raka , dowiedziałam sie od Nej jakis miesiąc temu, ale wczoraj przyszły wyniki PET i okazało się,że choroba jest bardzo mocna zaawansowana, raczej nie ma juz ratunku, ani nadziei na wyleczenie- są juz przerzuty do kości, płuc, watroby.
To dobry człowiek, zwierzolub-ma 3 psy i kilka kotów.
Sytuacja rodzinna trudna bardzo, ale nie będę tu opisywac, bo to Jej prywatna sprawa i nie chcę tej prywatnosci deptać. Gdy tylko dowiedziałam się,że jest chora, delikatnie zasugerowałam,żeby pomyśłała o poszukaniu domów dla zwierzaków, bo będzie Jej cięzko o nie zadbać w trakcie ,eczenia-jeszcze wtedy nie wiedziałam, jak tragiczny jest Jej stan-ona chyba też!
Niestety-moja sugestia nie znalazła u Niej poparcia.
Mieszka włąściwie sama-czasem przyjeżdza jeden z synów, a miejsce jest bardzo odludne.
Nie wiem jak moge Je pomóc-napisałam PW do syna na FB, nie wiem czy się do mnie odezwie, lub czy nie będzie miał do mnie pretensji o wtrącanie się-nie wiem!
Ale seerce mi pęka z żalu,że nie jestem w stanie pomóc, byc przy Niej, bo to ode mnie bardzo daleko-pod Serockiem

Nie jestem też w stanie przyjąc jakiegokolwiek zwierzaka do siebie-wiadomo jak u mnie sytuacja.
Sylwio-Ty wiesz,że chodzi o Basię -prawda?-tez znasz Ją z NK.
Od wczoraj nie mogę przestac o Basi myśleć, nie mam jak pomóc, żeby jeszcze zdecydowała o oddaniu zwierząt, to bym jakoś pomogła z Waszą pomocą, ale w sytuacji, kiedy Ona nie chce na ten temat jeszcze rozmawiać, mam związane ręce, a za chwilę może już byc za późno
Nie wiem co mam robić
