Wybaczcie ciszę.Jeśli ktoś zauważył naszą nieobecność

Ale zmokłam bardzo "przy kotach" i gardło mi siadło. W piątek byłam wyżęta czując każdą kosteczkę. Anatomia mówi prawdę. Dużo ich mamy.
Zaniedbałam wątek, korespondencję, odbierałam telefony bez radości w głosie nawet nie umęczając chętnych na kota

Czylim chora . Przespałam prawie całą sobotę i niedzielę do chwili obecnej. Co prawda sobota zakończyła się niespodziewaną podróżą poszukiwawczą i wypiciem po tej podróży winka. Potem spokojnym krokiem ruszyłam do domku przez ciemne ulice pełne poszumu drzew. Jakaż ja miałam nadzieję, że jakiś Wapirz tam siedzi . Wapirz co swym gryzieniem mocnym nada memu życiu nieskończoność a memu ciałku siłę. Jako nieśmiertelna Kociara mogłabym wiele zrobić. Ale wampirz nawet jak był ukryty w mrokach nie ruszył swego doopska. Jak stwierdziła goszcząca mnie Agneska (dzięki

) to o krwiopijcę należałby by się martwić. No i masz...
W domu spokój. Chyba. TZ śpi. Ja śpię. Koty śpią. W TV kryminały lecą. Mamusia drze ryja za wyjściem z klatki. Tami leży mi na poduszce wtulona we mnie co oznacza ,że chyba chora będzie. Po dokładnym opatrzeniu małej foki widać ,że gulga jej w nosku. Bury złocisty nie przyszedł już. Pingwinia aborcyjna przychodzi. Siostra nie ciachnięta nie jest widywana już jakiś czas przeze mnie. Wczoraj nasypałam suchego w
miejsca tajne przez poufne. Miski z wodą i karmą puste były.

Nawet okruszki znikły. Poświeciłam w ruiny i pod podłogi poszukując oznak bytowania jakiś kotów, rodzinki... Odetchnęłam z ulgą . Wiem, wiem...to nic nie znaczy ale co oczy nie widzą.
Niedziela...