A bo ja zawsze kochałem stworzenia. Wszystko już było. W dzieciństwie syjamczyk Kajetan wytargowany za naukę religii - bo byłem w poprzek i tak mi zostało. Potem watahy chomików, akwaria, szczury, myszy, świnki morskie, nawet nietoperz zawitał. I psy. Pięć piesków: Boy, Rock, Brutus, Rebus i ukochany Maksio. Wszystkie już odeszły za Most. I nadbiegły koty - Albert bezdomniaczek, błąkający się po fabryce, wyszedł spod samochodu i powiedział "ja chcę z Tobą być". I zrozumiałem, że ja też chcę z Nim być. A później pojawiłem się na "miau" i wsiąkłem. A Albert zaczarowanym pazurem przyciągnął Kamratów z Łodzi i Poznania. I tak żyjemy jak czterej muszkieterowie - same kocury.

Nawet charaktery pasują - Albert to d'Artagnan - popędliwy, wesoły, wścibski ponad normy, Odik to Aramis - elegancki, delikatny, dystyngowany, Maru to zdecydowanie Portos - ma przyjazny, jowialny charakter i odpowiednią posturę.
Zostaje przetrącony życiem ponurzasty Atos.
To ja.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A koć w Twym awatarku Spilett to wypisz, wymaluj buranio Bercik.

Nawet oczy tak mruży.