Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek/Kitusia i Marysia <3

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt cze 06, 2014 19:01 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Siedzę i ryczę :( Bardzo mi przykro klaudio, że Maciuś nie dał rady chorobie, ale pomyśl, że dałaś mu naprawdę dużo-miał szczęśliwe życie, swój domek.Uratowałaś go, dałaś szanse. Może weź faktycznie kotka ze schroniska, pomożesz kolejnej bidzie, Twoja kotka będzie miała towarzysza a Maciuś na pewno byłby z Ciebie dumny :):* 3maj sie, ściskam Cię mocno!!

Najgorsze, że wszystkich nas to czeka :( śmierć przyjaciela jest okropna....Nie chce nawet tego sobie wyobrażać....

Asia777

 
Posty: 254
Od: Czw mar 27, 2014 12:28

Post » Pt cze 06, 2014 19:50 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

"Maciusiu

Zawinięta w twój, pachnący Tobą, koc
umieram z tęsknoty
Pozostała tylko noc
i pochowam Cię

Kocham Cię tak mocno,
że nie ma słów by to opisać
Moja Gwiazdko, Synku Koci
Będę zawsze przy Tobie

Kiedyś przyjdzie piękny dzień
Dziś już o nim marzę
Wtedy wezmę Cię w ramiona
I na zawsze w nich zostaniesz"

Napisałam Maciusiowi wiersz na grobek ;'(((((((
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pt cze 06, 2014 20:10 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Serdecznie wspolczuje... :cry:
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67147
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Pt cze 06, 2014 20:18 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Maciuś[*]

Zyta Felicjańska

 
Posty: 1310
Od: Śro kwi 20, 2011 13:27
Lokalizacja: Zabrze

Post » Pt cze 06, 2014 20:19 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pt cze 06, 2014 20:45 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Bardzo mi przykro :cry:
Maciuś [*] czeka na Ciebie gdzieś za Tęczowym Mostem
Współczuję :(
kicikicimiauhau
 

Post » Sob cze 07, 2014 7:36 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

I nastał ten dzień koszmarny. Myśli rozrywają mi głowę, a przed oczami wciąż widzę Maciusia. Tak cienka jest granica, gdy go tuliłam w rękach, a gdy już tulić nie mogę. Ja to chyba czułam, że on odchodzi, że nie mamy wiele czasu, bo od pewnego czasu sprawdzałam czy oddycha, bardziej go tuliłam i na okrągło jak katarynka powtarzałam, że kocham. Na zapas. A Maciuś też coraz bardziej się kleił. Z każdym jakby się pożegnał, do każdego się łasił, gdy ktoś przyszedł z rodziny. Ale rozsądek brał górę, bo w sumie nie było powodów by się bać, nie było powodów żeby miał odejść ;'(
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Sob cze 07, 2014 12:39 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Pochówek odbył się dobrze, był pan który był bardzo miły i delikatny i zasypał mojego Maciusia - lecz nim to się stało Maciuś już leżał w kocyku na podusi w grobie, kazałam go wyciągnąć, wzięłam w ramiona i długo tuliłam rycząc i całując kocyk. Dobrze, że to zrobiłam. Teraz mam poczucie, że się pożegnałam. Dostał też ode mnie list. Potem przyjdzie czas na stworzenie mu prawdziwego grobku. Jutro tam jadę jeszcze raz, zawieźć kwiaty i znicze.
Żeby dojść na cmentarz musiałam przejść przez wszystkie boksy z pieskami. Pierwszy raz byłam w schronisku, więc była to dla mnie dodatkowa trauma i męka. Wypatrzył mnie amstaf. Piękny. Patrzał się na mnie tak intensywnie! Przechodziłam obok niego 4 razy płacząc, ale podeszłam do niego mówiąc coś tam do niego pod nosem. Ten wzrok dalej mnie świdruje, nieśmiałe merdanie ogonem, gdy chodził za mną i doszedł do brzegu klatki a ja się oddaliłam - szczekał, wołając mnie do siebie. Serce mi pękało. Jakbym mogła to brałabym go od razu. Pytałam nawet o niego, ledwo co tam trafił, był niedożywiony i ogólnie przed leczeniem, bardzo smutny podobno. Zrozumiałam dokładnie, że teraz już ktoś czeka na moją pomoc. Amstafa bałabym się trochę, nigdy nie miałam do czynienia z tą rasą no i jest 10 razy większy niz mój Kitek. A wiem, że Kitek nie akceptuje psów większych od siebie, baa nie akceptuje żadnych psów. Mam nadzieję, że tamten piesek znajdzie dom. Jutro znowu będę go mijać. Nie wiem jak się zachować, czy obojętnie czy reagować na niego. A gdybym go przygarnęła to on jednym otwarciem pyszczka zgniótł by mojego Kitka. Myślę, że ten piesek nadaje się do faceta bardziej, takiego silnego i pełnego wigoru jak on. Nie mniej serce pęka. Na szczęście Bytomskie Schronisko jest naprawdę ładne, boksy i te pieski wyglądają na bardzo zadbane. A kotków mają na tą chwilę tylko 10, bo wszystkie poszły do adopcji. Natomiast pani mi powiedziała, że dopiero sezon na oddawanie kotów się zaczyna - jak to?! to jest jakiś sezon na oddawanie kotów? Człowiek jest naprawdę podły.

Bardzo mnie boli, że na pogrzebie byliśmy tylko ja i mój mąż. Ktoś nie mógł, bo wyjechał, ktoś był w pracy, ale do mojej rodziny mam pretensje. Zostawili mnie z tą tragedią samą. Napisałam już do nich, że w tej sytuacji niech nie dzwonią więcej, przykre to i aż źle się czuję, że to piszę, że to podkreślam i że może Maciuś to usłyszy. Ale najwięcej dostałam wsparcia od obcych ludzi, od was i od pani weterynarz, która płakała ze mną nad Maciusiem. Bardzo go lubiła, może nawet kochała, bo mój Maciuś skradł serca wszystkim, a część mojego serca zabrał ze sobą.
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Sob cze 07, 2014 17:32 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Trzymaj się.
Rodzina rodziną. Wiele osób nie rozumie naszej miłości do zwierzaka. Tego ,że jest On taki bliski a jego odejście to koniec świata. Wszak to tylko kot. Dla nas to przyjaciel.

Amstafy mają zła sławę. Ale dzięki człowiekowi tylko. Beztroska, głupota, okrucieństwo... Znałam amstafy u moich znajomych. Psie miziaki i rozkoszniaczki.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56024
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Sob cze 07, 2014 20:31 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Amstafowi możesz pomóc tak, że poszukasz domu dla niego. Możesz mu zrobić ładne zdjęcia, ogłoszenia wrzucić na portale ogłoszeniowe.
Dla Twojej kotki, starszej pani już przecież (moja też skonczy 13 lat 30 czerwca) to nie byłby dobry towarzysz, a stres jest bardzo szkodliwy dla starszych kotów.

Dobrze, że mogłaś tak pożegnać Maciusia, jak potrzebowałaś. Teraz on już śpi spokojnie, a Ty możesz go odwiedzać.
Spokoju Ci życzę...

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39521
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Sob cze 07, 2014 22:03 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Dokładnie tak jak piszesz Olat - choć trochę to dla mnie olśnienie, że mogę tak mu pomóc, bo nigdy nie zajmowałam się takimi praktykami, a dziś dopiero byłam w schronisku pierwszy raz w życiu i bałam się tego, że będę chciała uciec, a w sumie chciałam zostać - chyba coś we mnie drgnęło. W tej całej rozpaczy powoli znajduję dla siebie dodatkowy cel. Tylko boję się, że on tym wzrokiem chciał pokazać, że wybrał mnie za opiekuna. Dlatego złapałam pierwszego lepszego wolontariusza i chciałam się dowiedzieć, czy on każdemu posyła tak intensywne, natarczywe, prośliwe spojrzenie. I dowiedziałam się, że dopiero co tam trafił i nie jest do adopcji. Dopiero będzie leczenie i przystosowywanie. Ale chciałabym pójść z jakimś wolontariuszem i nim na spacer - może jutro to się uda.

Dla kotki planuję dokocenie - kocurka w wieku powyżej 6 lat. Taki co jeszcze dorówna jej szalonym zabawom, bo jak na babcię to zachowuje się jak szalona młoda kotka.

ASK@ płakałam tuląc kocyk Maciusia do siebie tak mocno, że twarz miałam całą z jego sierści. Jak kiedyś nie cierpiałam tej jego wszędobylskiej sierści to teraz bym ją zjadła z miłością byle by być bliżej Maciusia. Wdychałam jego zapach, myślałam że umrę. Ktoś powie wariatka. Dziś to usłyszałam. Że przesadzam. To boli. Dlaczego zawsze tak się mówi, kiedy dla kogoś zwierzę to taki sam człowiek i traktuje wszystkich równo bez uprzedzeń. Czy ja, dlatego że mam duże kochające serce, jestem wariatką, bo pokochałam kota jak własne dziecko? Zajmowałam się nim tak samo czule /może i czulej niż niejedna matka/, karmiąc, pielęgnując, kąpiąc, rozmawiając z nim, wczuwając się w jego nastrój, próbując rozbawić, zrozumieć, wychować, na dobranoc dając całus w główkę i przykrywając kocykiem, w nocy się budząc się i sprawdzając czy jest przykryty, jak rozkopany to przykrywając ponownie i całując znowu (bardzo to lubił, od razu wygodnie się układał spokojnie po takim czułym matczynym 'dobranoc' spać), a rano całując na dzień dobry przed śniadaniem w łepek, a później ratując przed śmiercią i w końcu układając w głębokim grobie na Cmentarzu dla Zwierzątek w Bytomiu uprzednio tuląc ten ostatni raz. Nie mam własnych dzieci jeszcze, a mam 30 lat - czy dlatego muszę wysłuchiwać, że przez to mi odbija?! Czy gdybym urodziła własne dziecko i wdychałabym zapach jego kocyka to już nie byłabym wariatką? Bywa, że matka porzuca własne dziecko na śmietniku, a znajduje je suczka i wychowuje na własnej piersi, ratując mu życie to o tej suczce nikt tak nie mówi, bo ona jest bohaterem! Wszyscy na chwilę oddają jej pokłony biorąc ludzkie dziecko i o piesku zapominając. Czy kiedy kot, który przygarnia do własnej gromady kociąt, np porzuconą kaczuszkę karmiąc ją, wychowując, ucząc i traktując jak jedno ze swoich dzieci, że kaczka staje się kocim kaczorem - czy ten kot to też jest nienormalny?! Tylko ludzie takie dają przydomki mimo iż mają najwęższe serce ze wszystkich zwierząt na świecie. Mam ochotę to wykrzyczeć tym wszystkim hipokrytom w twarz! :(( Gdybym miała dziecko to poświęcałabym mu więcej czasu i uwagi niż kotkom, bo kotki potrafią się sobą zająć a dziecko nie, przykrywałam bym też kocykiem kolejną istotkę, tak samo czuwając aby było mu ciepło. Nie jestem siwiejącą starą panną otoczoną zgrają bezdomnych kotów, która już nawet nie umie się zająć tymi kotami, bo upycha je do szuflad. Mam zdroworozsądkowe do tego podejście. Ale przecież często człowiek nie umie zaakceptować ciemnoskórego dziecka, to jak może futerkowe...
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Nie cze 08, 2014 10:49 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Ranki są najgorsze. Godzinami leżę w łóżku wyobrażając sobie że on jest gdzieś obok, że zaraz przyjdzie jak co rano i zacznie miałczeć. Maciuś rzadko miałczał jak kot. Zazwyczaj skrzeczał natarczywie, bo mu się miałknąć nie chciało. To miało znaczyć niecierpliwe domaganie się utulenia lub jedzonka, albo czegoś innego. A kiedy już miałczał to wtedy toczyliśmy długie dyskusje, gdyż po tych latach znam jego język mowy i mówiłam jak on. Kitulinki też znam.
Pamiętam kiedy pierwszy raz Maciuś wydał z siebie dźwięk - to był pierwszy miałk. Pojechaliśmy do weterynarza, Maciuś był na smyczy, i chodził w poczekalni między stołkami. Był już u nas dwa tygodnie chyba. I słowem się nie odezwał. Powiedziałam do męża - "ciekawe kiedy Maciuś zacznie miałczeć? On w ogóle nie miałczy, jeszcze nic nie powiedział" I nagle usłyszałam nieśmiałe - "miaałł" - tak się ucieszyłam, to niesamowite, mój Skarbek rozumiał wszystko co się do niego mówiło. I nagle rozmiałkał się - "miał, miaaaał, miałłłłł" - wtedy pierwszy raz usłyszałam jego głos. Potem wielokrotnie widziałam, że rozumie moje słowa. To nie prawda, że koty nie rozumieją, że intonację głosu rozpoznają. Może tak jest na początku. Ale po latach spędzonych razem zna się już dobrze swój język.
Jak za długo leżałam w wannie - np czytając - to mój Maciuś wdrapywał się na łapki, naciągał główkę i zaglądał czy się nie utopiłam, czy nie zniknęłam. Mówiłam - jestem MAciusiu, nic mi się nie stało. Bardzo się o nas troszczył.
Pamiętam też kiedy pierwszy raz Maciuś zaczął się bawić. Jeszcze pogrążony w poschroniskowej depresji, leżał u męża w ramionach i zaczęłam drażnić go nitką. Trochę mu to zajeło, ale nagle "bach" łapą w nitkę! Widziałam, że nie chcę się bawić, ale mimo wysiłków, nie wytrzymał - i bach, bach, bach. Jego kudłata, kocia łapka już dziarsko łapała nitkę.
Tak, dużo cierpliwości potrzebowałam, żeby przebić się przez tą pokrzywdzoną przez los skorupkę. Ale nie brakło mi jej. I może dlatego tak go pokochałam, bo w pełni się dotarliśmy. Godzinami tuliłam do siebie, w końcu zapomniał o traumie. Tylko mnie potrafił ugryźć w rękę. Do matki dziecko więcej sobie pozwala. Tak czasem natarczywie domagał się drapania, tak mruczał, tak się wkręcał, że jego nachalne trącanie główką i lizanie doprowadziło do ugryzień. Do teraz mam na ręce ślad jak mnie ugryzł - jak mysz. Tak, był bardzo zaborczy, ale tylko dla mnie. Mąż nie wierzył, że Maciek potrafi mnie budzić w środku nocy i domagać się pieszczot, a kiedy ich nie było to od łagodnego trącania i lizania przechodził w lekkie gryzienie, aż do nieco mocniejszego. Śmiać mi się z tego chce - co za Maciek!
I też nie jestem zwolennikiem tego, że kiedy ma się kota który "nie lubi" pieszczot (o dziwo - kotki tak mają częściej) to mamy ich nie przytulać tylko czekać aż same przyjdą. Moja Kitulka taka była zawsze. Mnie to nie interesowało, że robi się taka nietykalska. Co dziennie, przez lata, był czas na przytulanki. Brałam kotka, trzymałam mu łapki i przytulałam na siłę. A co, ona się złościła, ale wiedziała, że jak będzie się wyrywać to więcej to potrwa. Powiem Wam, że zawsze widziałam, że po takim seansie, ona odskakuje "niby wielce oburzona", ale w oczach miała szczęście i była zadowolona. Teraz się już do tego przyzwyczaiła i nawet jak nie chce to ja wiem jak ją przytrzymać i poprzytulać - zawsze jest zadowolona, choć stara się tego nie okazać. I kiedy Maciuś do nas trafił - to był pierwszy kot w jej życiu, schowała się i buczała i narobiła mu do pudełka, ale ja chodziłam od jednego kota do drugiego i przytulałam każdego. Kitkę głaskałam z początku, bo prychała. Ale to moje upierdliwe dla niej okazywanie czułości sprawiło, że po równo 3 dniach - jak ręką odjął - fochy jej przeszły. A zbliżyły ich wyjazdy do weta, bo brałam dwa koty, to się do siebie tuliły w aucie - chcąc nie chcąc, bo auto zarzucało koty na siebie. I tak powstała nasza rodzina a w rodzinie gigantyczna przyjaźń, bliskość, radość i miłość - nasza czwórka! I ten stan szczęścia trwał 4,5 roku. Aż tak szybko, z dnia na dzień, za szybko i niepostrzeżenie, nasza gwiazda zgasła... ;(((
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Nie cze 08, 2014 11:02 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

:( klaudio trzymaj się!!

Asia777

 
Posty: 254
Od: Czw mar 27, 2014 12:28

Post » Nie cze 08, 2014 11:28 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Bardzo Ci współczuję. :( :( Wiem jak to boli i jak długo trwa.Żaden kotek nie zastąpi Maciusia,on pozostanie jako ten jedyny,niemniej może opieka nad nowym czworonogiem pozwoli zająć czas,który akurat w tym wypadku wlecze się niesamowicie. U różnych ludzi inaczej przebiega żałoba.U mnie po stracie Kacperka zdecydowałam się dość szybko na nowego kitka. Opiekuję się także moimi działkowcami,które codziennie na mnie czekają i nie pozwalają się smucić. Upłynęło już 5 lat od śmierci Kacpra i ciągle jeszcze o nim myślę,przeglądam zdjęcia,filmiki. Lecz łzy smutku zastąpił tkliwy uśmiech i wspomnienia wszystkich najlepszych chwil. :1luvu: Życzę aby u Ciebie było podobnie. :kotek:

asiek o

Avatar użytkownika
 
Posty: 1020
Od: Śro maja 26, 2010 15:14

Post » Nie cze 08, 2014 11:34 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

bardzo CI współczuje....
trzymam kciuki za Ciebie i .....może przyszłe dokocenie

gabi4611

 
Posty: 502
Od: Pon gru 03, 2012 15:17
Lokalizacja: warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, Hana, Talka i 138 gości