» Nie cze 08, 2014 10:49
Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek
Ranki są najgorsze. Godzinami leżę w łóżku wyobrażając sobie że on jest gdzieś obok, że zaraz przyjdzie jak co rano i zacznie miałczeć. Maciuś rzadko miałczał jak kot. Zazwyczaj skrzeczał natarczywie, bo mu się miałknąć nie chciało. To miało znaczyć niecierpliwe domaganie się utulenia lub jedzonka, albo czegoś innego. A kiedy już miałczał to wtedy toczyliśmy długie dyskusje, gdyż po tych latach znam jego język mowy i mówiłam jak on. Kitulinki też znam.
Pamiętam kiedy pierwszy raz Maciuś wydał z siebie dźwięk - to był pierwszy miałk. Pojechaliśmy do weterynarza, Maciuś był na smyczy, i chodził w poczekalni między stołkami. Był już u nas dwa tygodnie chyba. I słowem się nie odezwał. Powiedziałam do męża - "ciekawe kiedy Maciuś zacznie miałczeć? On w ogóle nie miałczy, jeszcze nic nie powiedział" I nagle usłyszałam nieśmiałe - "miaałł" - tak się ucieszyłam, to niesamowite, mój Skarbek rozumiał wszystko co się do niego mówiło. I nagle rozmiałkał się - "miał, miaaaał, miałłłłł" - wtedy pierwszy raz usłyszałam jego głos. Potem wielokrotnie widziałam, że rozumie moje słowa. To nie prawda, że koty nie rozumieją, że intonację głosu rozpoznają. Może tak jest na początku. Ale po latach spędzonych razem zna się już dobrze swój język.
Jak za długo leżałam w wannie - np czytając - to mój Maciuś wdrapywał się na łapki, naciągał główkę i zaglądał czy się nie utopiłam, czy nie zniknęłam. Mówiłam - jestem MAciusiu, nic mi się nie stało. Bardzo się o nas troszczył.
Pamiętam też kiedy pierwszy raz Maciuś zaczął się bawić. Jeszcze pogrążony w poschroniskowej depresji, leżał u męża w ramionach i zaczęłam drażnić go nitką. Trochę mu to zajeło, ale nagle "bach" łapą w nitkę! Widziałam, że nie chcę się bawić, ale mimo wysiłków, nie wytrzymał - i bach, bach, bach. Jego kudłata, kocia łapka już dziarsko łapała nitkę.
Tak, dużo cierpliwości potrzebowałam, żeby przebić się przez tą pokrzywdzoną przez los skorupkę. Ale nie brakło mi jej. I może dlatego tak go pokochałam, bo w pełni się dotarliśmy. Godzinami tuliłam do siebie, w końcu zapomniał o traumie. Tylko mnie potrafił ugryźć w rękę. Do matki dziecko więcej sobie pozwala. Tak czasem natarczywie domagał się drapania, tak mruczał, tak się wkręcał, że jego nachalne trącanie główką i lizanie doprowadziło do ugryzień. Do teraz mam na ręce ślad jak mnie ugryzł - jak mysz. Tak, był bardzo zaborczy, ale tylko dla mnie. Mąż nie wierzył, że Maciek potrafi mnie budzić w środku nocy i domagać się pieszczot, a kiedy ich nie było to od łagodnego trącania i lizania przechodził w lekkie gryzienie, aż do nieco mocniejszego. Śmiać mi się z tego chce - co za Maciek!
I też nie jestem zwolennikiem tego, że kiedy ma się kota który "nie lubi" pieszczot (o dziwo - kotki tak mają częściej) to mamy ich nie przytulać tylko czekać aż same przyjdą. Moja Kitulka taka była zawsze. Mnie to nie interesowało, że robi się taka nietykalska. Co dziennie, przez lata, był czas na przytulanki. Brałam kotka, trzymałam mu łapki i przytulałam na siłę. A co, ona się złościła, ale wiedziała, że jak będzie się wyrywać to więcej to potrwa. Powiem Wam, że zawsze widziałam, że po takim seansie, ona odskakuje "niby wielce oburzona", ale w oczach miała szczęście i była zadowolona. Teraz się już do tego przyzwyczaiła i nawet jak nie chce to ja wiem jak ją przytrzymać i poprzytulać - zawsze jest zadowolona, choć stara się tego nie okazać. I kiedy Maciuś do nas trafił - to był pierwszy kot w jej życiu, schowała się i buczała i narobiła mu do pudełka, ale ja chodziłam od jednego kota do drugiego i przytulałam każdego. Kitkę głaskałam z początku, bo prychała. Ale to moje upierdliwe dla niej okazywanie czułości sprawiło, że po równo 3 dniach - jak ręką odjął - fochy jej przeszły. A zbliżyły ich wyjazdy do weta, bo brałam dwa koty, to się do siebie tuliły w aucie - chcąc nie chcąc, bo auto zarzucało koty na siebie. I tak powstała nasza rodzina a w rodzinie gigantyczna przyjaźń, bliskość, radość i miłość - nasza czwórka! I ten stan szczęścia trwał 4,5 roku. Aż tak szybko, z dnia na dzień, za szybko i niepostrzeżenie, nasza gwiazda zgasła... ;(((
Skarby:
