Przeczytałam cały wątek

Moja odpowiedź brzmi nie oddawać, tak jak dzieci się nie oddaje tak też i zwierząt nie powinno. Koty będą się tolerowały bo to już widać, czy się pokochają...
Miałam Kitulkę 8 lat i ona, choć nie widziała kota na oczy, zaczęła dostawać kręćka z powodu braku drugiego kota. Cóż było robić, ona coraz bardziej świrowała, nie wiedziała czego chce, kupki znajdowałam w zlewie w odpływie, tapety podrapane. (piszę o tym w wątku o Maciusiu [*]). Cóż było robić - nastąpił kryzys i trzeba było jechać po kotka do schroniska. Była sobota, kiedy mąż przyjechał z 8 letnim kocurkiem. Mój Kitek zobaczył drugiego kota pierwszy raz na własne oczy i stała się obraza pańska. Nie pozwoliłam się dąsać. Od pierwszego dnia Maciuś dostał swoje posłanko i swoją kuwetę i swoje miseczki. Miały wszystko osobno i daleko od siebie. Ja krążyłam od jednego kota do drugiego i głaskałam na zmianę przenosząc zapachy. Kituli tłumaczyłam co i jak. 3 dni jak ręką odjął Kitulka zaakceptowała towarzysza. Choć często na niego łapę dźwignęła to w zabawie uczestniczyły oba kotki. Do jedzenia, do swoich misek, nie dopuszczała go długo, czasem po głowie dostał. Ale Maciuś był cierpliwy. Zbliżyły ich do siebie wspólne wyjazdy do weta - siedzenie na tylnym siedzeniu obok siebie coraz bliżej i zarzucane na siebie przy zakrętach. Jak to mówiłam - przyjaciele w niedoli - każda kolejna wizyta u weta zbliżała ich do siebie. Po paru latach jeździły przytulone do siebie. Wet mówił, one się może nigdy nie pokochają. Po latach, a Maciuś był z nami 4,5 roku, Kitek czasem go lizał pod głowie. Wiem, że choć nie spały jeden na drugim, to się kochały bardzo. Maciusia nie ma z nami od środy. Kitulek się załamał. My też.
Jeżeli chodzi o Twoje Skarby sądzę, że ta kotka, którą przygarnęłaś przedostatnią jest zazdrosna. Ona była Twoim oczkiem w głowie, pokiereszowaną przez życie kotką, która dostawała specjalne traktowanie jak pacjent w szpitalu. Kiedy doszła kolejna kotka, to ona poczuła, że Twoja uwaga już nie będzie na niej tak skupiona. Tak jak do szpitala przychodzi inny pacjent i pielęgniarki muszą już troszczyć się o dwóch. Wspólne zabawy pokazują jej, że one są drużyną i że żadna pozycja nie jest zagrożona, że żadna nie straci swojego domku. Myślę, że to jest dopiero 2 miesiące - jest to naprawdę bardzo malutko, aby rozbudzić w kotach uczucia do siebie. Moje kotki, nawet pół roku później nie pałały do siebie miłością. A dokładnie Kitulek. Ale wspólne chwile, dobre i złe, zbliżyły je do siebie.
U Ciebie będzie na pewno dobrze, bo już teraz to widać!
Co do jedzenia. Też usłyszałam, że Royal to syf i że moje koty dobrze nie jedzą. Do 2 dni wcześniej myślałam że moje koty jedzą super, bo mają Royala. Mimo, że dietę miałam skonsultowaną z 3 wetami nabrałam wątpliwości. Wczoraj byłam w tej sprawie na rozmowie, bo w końcu się wystraszyłam, wystraszyłam się że choroba Maciusia to wina właśnie diety. I dowiedziałam się, że są koty które żyją na whiskasie i mają się dobrze. Że kot to bardzo wybredne stworzenie. Jedzą co lubią. Wet powiedziała, że ona nie może mieć zastrzeżeń do Royala, bo on ma bardzo dobrze zbilansowany skład, ale też nie każdy kot lubi, a niektóre mogą być uczulone. Kot sam sobie wybiera karmę. Powiedziała, że oczywiście, że są karmy lepsze, ale powiedziała, że najważniejsza jest też różnorodność. Moje koty dostawały Royala, saszetki różnych firm, a do tego inne smakolyki, ryby, tuńczyki z ryzem, no mnóstwo różnych smakołyków, śmietanę, co chciały to dostały. 3 weterynarzy mówiło, że dieta jest dobra. Przecież nie wszystkie też koty mają rarytasy i najdroższe karmy i nie wszyscy ludzie też mają najdroższe jedzenie, bo często jemy też to tańsze. Najważniejsza jest kochająca rodzina i pełna miska tego co kot lubi. Przed tą rozmową pobiegłam po Acane. Acana furory nie zrobiła, a wiem jak Kitek mój lubił Royal, więc kolejną paczką będzie Royal.
Trzymam kciuki! Ja też chyba będę mieć drugiego koteczka na dniach - znajdę z podwórka, którą ktoś wyrzucił. Też nie wiem jak to będzie...