» Wto maja 27, 2014 7:24
Re: OTW11-F:14/16. Siem żyje choć jest byle jak:(
Trzymaja sie dziecioły. Rózia po Tolfie żywczyk. Ale martwi mnie Rodi. Temperatura niby tylko 38,9 ale dziecko nie biega, nie reaguje tak na głaski wywalaniem brzunia i robieniem tulipanków z pazurków. A to już normalne nie jest. Nie kuleje. Jeszcze.
Rózia jest na Linco, pozostałym dajemy ciągle Betamox.Dziś był dzionek kłucia. Małej też Betamox dałam bo bałam się zostawić ją ot tak bez niczego . A Linco bez uzgodnienia nie podam. Do weta dopiero po południu możemy iść. Zresztą zadzwonię z pracy by podnieść ciśnienie im i sobie.
Mam takze mi sie nie podoba.Wczoraj zwymiotowała. Cieżko oddychała. Może powodem było to,że inną karmę dałam mokrą i natrybowała się .Bo tylko pasztecik zwróciła. Jakoś jej podaliśmy Tolfę bo wyraźnie bolało ją. Dziś pamietając moje podchody wczorajsze, mało co nie zjadła mnie. Celem dokonania kucia ubrałm się w gruby polar, rękawice, kaptur wdziałam na głowę i zmieniłam okulary na stare gdyby chciała zobaczyć jak pazurki do mojej gęby pasują. Spociłam się jak cholera a nawet dwie cholery.
Strasznie dzis pyszczyła na mnie jak kułam dzieci i mierzyłam temperaturę. Popiskiwały co jej sie nie podobało.
Kocica je, pije i wydala. To chyba dobrze.
Martwię się o nich wszystkich. Matka powinna iść na zabieg ale jeszcze poczekam w co się rozwinie. Małe zaczęły same jeść jako tako. No, bez Różi. Ta wytrwale siorbie strzykawki. Na pewno opanowały sztukę zagrzebywania dywanem czy co tam pod pazurem mają, misek z nie przydatnym już żarciem. Odchdzą trzepiąc łapinami.
Dzięki kojcowi ma deczko mamunia wytchnienia od drani. Tak potrafią szaleć ,że patrząc na nich mam wrażenie ,że jakieś delirium mnie dopadło. Są gnoje wszędzie. Wszelkie małe drapaczki ,nie przydatne tyle czasu, teraz są doceniane. Warczą na siebie, prychają, stroszą. No cuda wyprawiają.
Mamunia patrzy na nie z klatki i czasem coś wymemle. Sądząc po tonie jest to karcenie wręcz przekleństwo chyba. Ale jest spokojniejsza mając ich wszystkich nawidoku.
Mamcia nie jest szczęśliwa zamknięta i mam obiekcje czy dobrze robię przymuszając ją niejako do matkowania.Boje się o nią.
Wczoraj wet strasznie się z nas ześmiał ,że tak koty rozpasudziliśmy. Dotyczyło to karmienia Convą. Strzykawką. Janusz pochwalił się,że Mysia do 3 m-ca tylko tak jadła. A Mikuś troszkę krócej ale ma większy sentyment do tego proszku. Zachowuje się jak na haju widząc opakowanie. On i suche wpitala tylko aby zostawić bez nadzoru.
Nie wiem, mam stracha czy powinnam stado odrobaczać i czy Majce powinnam zrobić kastrację.

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.