Aż trudno uwierzyć, ale zaraz minie rok od kiedy adoptowałam Mikusińskiego na miau. Jest charakternym kocurkiem, a równocześnie inteligentnym i przekochanym.
Bardzo szybko załapał zasadę nr jeden obowiązującą w domu:
kotom na stół wstęp wzbroniony...

Równie szybko zasymilował się ze stadem i zaakceptował mnie...

Daje się głaskać teraz
wszędzie, przytulać, całować i kochać. I mruczy, pięknie mrrrrrruczy...

Gdyby nie miau, nie byłoby tych wszystkich mruczących chwil.
Pozdrawiamy z kociastymi
