Też myślałam, że tej pani siadła psycha. Ale widziałam, jak wyglądał kot, gdy go odbierałam.
Jak się spakował do transportera i po zamknięciu drzwiczek zaczął mruczeć - wiedział, że stamtąd jedzie.
Nawet jeśli były popełnione błędy, to w mojej ocenie, było już zbyt późno na ratowanie sytuacji tam na miejscu.
Kot nie jadł, nie pił, robił pod siebie. Pani karmiła i poiła, i myła.
To nie pani siadła psycha, tylko kotu.
Wcześniej byłam pewna, że tam na miejscu coś było nie tak.
Miałam nadzieję, że pani przesadza co do jej stanu.
I dopiero teraz z każdą godziną upewniam się, że Solejka będzie najszczęśliwsza jako jedynaczka.
Albo - jak wyżej - z kotem, który za człowiekiem nie przepada i nie będzie jej robił konkurencji.
Być może się mylę, dt będzie miał więcej czasu i jeśli dojdzie do innych wniosków, to ja je uszanuję.
Aczkolwiek nie sądzę, bo to nie pierwszy kot stamtąd, który okazał się jedynakiem.
Te koty chyba już po prostu mają dość kociego towarzystwa

Owszem, wszystkie inne świetnie się odnalazły w nowych stadach, ale to jeszcze żaden dowód, że nie wolałyby inaczej.
To nie powrót Solejki z adopcji był błędem, tylko jej adopcja.
I nie dlatego, że dom zły - wręcz przeciwnie. Tylko dlatego, że to nie był ten kot do tego domu.
Takie jest niestety ryzyko wydawania do adopcji kota, którego się nie zna.
Bardzo żałuję, że tak to się wszystko potoczyło.
Żal mi i kota, i człowieka.