» Czw maja 08, 2014 9:09
Re: Biedny, chudy kot z uciętą nogą Rubinkowo Toruń POMOCY!!
Kotka(?) jest drobna, spokojna, daje się głaskać, mruczy, ugniata, na pierwszy rzut oka w niezłej kondycji ogólnej, brak ok. połowy śródstopia, kości wystają, krew kapie. Kotka nauczyła się opierać łapkę o podwinięty ogonek jak siedzi, być może w ten sposób stara się ją amortyzować. Operacja będzie jutro, wejdzie na miejsce kocurka, który teraz też do nas trafił, ale on ma szmaciana łapkę - dla odmiany przednią - od grudnia, więc kilka dni nie zrobi mu różnicy, a jej tak. (Płeć sprawdzimy dziś, bo wczoraj po dokładnym zbadaniu łapki i podaniu antyb. nie chcieliśmy jej już więcej męczyć, tak więc możliwe, że nastąpi zmiana płci).
Pieniędzy nie mamy. Dług w lecznicy dochodzi do 10.000 zł. Na 12tą idziemy go przekroczyć z kotem na transfuzję krwi. Na 18tą jedziemy na rekonesans w ostatnio zgłoszonym do sterylizacji stadzie wg. opowieści 20-30 sztuk. W Toruniu tak naprawdę nie ma co zrobić z chorymi kotami środowiskowymi. Panuje wszechobecna moda na odsyłanie wszystkich z jakimkolwiek problemem do nas, bo nie ma innej organizacji o takim szerokim profilu działania. Kilkaset sterylizacji rocznie, szpitalik, leczenie, prowadzenie kociarni, adopcje. Nie złości nas to, ale nie damy rady. Więcej potrzeb nie pociąga za sobą zwiększenia środków gł. finansowych, dokładnie przeciwnie. Wiemy, że osoba, która znajdzie kota w potrzebie, a nie ma doświadczenia, zaplecza i środków nie ma co z nim zrobić. Mało kogo stać na kosztowne leczenie z hotelowaniem w klinice wet. Ostatnio coś nie do końca się udało i mamy teraz kota z kreatyniną 4,8 g/dl i taką morfologią, że żyje chyba tylko siłą woli. Miał tylko poranione poduszki łapek, zanim trafił do nas okazało się, że był 4 dni pod rząd znieczulany ketaminą do zmian opatrunków, miał ogromny kołnierz ochronny uniemożliwiający dostęp do misek - jak tylko nasze wolontariuszki zmieniły mu na węższy prawie się zabił o miskę z wodą. Nie mamy żadnych problemów z jego obsługą (zmiana opatrunków), boi się, owszem, ale nic poza tym. Wczoraj na usg z dopplerem leżał spokojnie prawie 30 min. No i zostaniemy z tym kotem, nie wypuścimy go z takimi nerkami, pomożemy na ile się da i dożyje sobie u nas. O dziwo czuje się nieźle i je. Kolejny - kocurek ze szmacianą łapką przednią, który odstąpi jutrzejszy termin operacyjny bohaterce tego wątku. I następny - dziki recydywista, poraz 3 w naszym szpitaliku, znowu tradycyjnie ropień, tym razem zakamuflowany - widać było tylko lekką opuchliznę policzka, ropa wylewała się do paszczy. Każdy z nich na wejście 150 zł testy fiv/felv + podstawowe bad. krwi morfologia i biochemia, żeby np. nie dobić kota, który ma już w jakimś stopniu uszkodzone nerki. No i wczorajsza kicia. To taki mały przegląd tego tygodnia, licząc od poniedziałku (sam szpitalik, nie liczę sterylek).
Będziemy prosić o pomoc finansową tutaj i na naszym profilu na fb. Sami nie damy rady. Jeśli ktoś może /zechce - każda wpłata się liczy.
A co do przyszłości tej kici - jest łagodna, oswojona, kaleka, mieszka przy pięciopasmówce - mamy przechlapane.
Będę informować co i jak.