Nemi pisze:Łatwo coś nazwać błędem z perspektywy czasu. Łatwo jest oskarżać Meg... bo to ona ostatnia zajmowała się zwierzakiem. Trudno jest, przekazując zwierzaka powiedzieć, że będą z nim problemy ... dlatego ja, jak trafi do nas potrzebujący - staram się usłyszeć co mówi zwierzak, a nie człowiek. Bo ludzie kłamią.
Otóż to.
Megano, nikt nie jest doskonały, wielu popełnia błędy, które pociągają za sobą skutki tragiczne.
Ja mam również takie doświadczenie.
Jeśli ktoś zarzuciłby mi lekkomyślność czy nieodpowiedzialność, pewnie wtedy załamałabym się, jednak ludzie mnie wspierali. W tym była moja siła.
Mimo, że zrobiłam dziesiątki, jeśli nie setki ogłoszeń. Mimo, że biegałam po okolicy, wzięłam urlop, w godzinach pracy wyskakiwałam, wieczorem, środkiem nocy, nie znalazłam Tuli. Szukałam na początku zupełnie nie tam gdzie ona pobiegła. Po miesiącu została odnaleziona. Zamarzła o pół kilometra od domu, na terenie TVP, gdzie nie chcieli nas wpuścić, mimo, że były sygnały o jej obecności na terenie TVP. Mimo, że na prawdę starałam się, cały czas mam poczucie, że zrobiłam za mało, że nie umiałam wczuć się w psychikę przerażonego psa. Że gdybym ja wyszła z Tulą na spacer, tragedia nie wydarzyłaby się, karabińczyk nie pękłby.
I tak od 3 lat.
Mnie wspierano. Jednak to było 3 lata temu.
Przez 3 lata społeczność na forach zrobiła się bardziej agresywna, nietolerancyjna, wszechwiedząca, pierwsza do krytykowania i oceniania.
Ludzie zachowują się jak faszystowska banda czy ku-klux-klan.
Fajnie jest siedzieć w domciu i walić w klawiaturę z energią mogącą oświetlić średniej wielkości miasto, robić afery tam gdzie nie ma takiej potrzeby, natomiast jest potrzeba konkretnego działania i tego działania albo nie ma, albo jest niewielkie.
Te osoby, które do linczu nie przyłączają się, same są linczowane.
To tytułem podsumowania.
Na tyle na ile zdołałam zorientować się w temacie Borysa, jest to pies nieco zdziczały, źle czujący się w ograniczonej przestrzeni, bardzo sprawny fizycznie.
Taki pies powinien mieć do dyspozycji dużą wolierę. Opiekun powinien mieć możliwość zorganizowania czasu na pracę indywidualną w celu socjalizowania psa.
Jeśli mam rację, to czy Megana miała o tym pojęcie?
Czy ze strony wydającej osoby zostały przekazane wszelkie wiadomości niezbędne dla bezpieczeństwa psa?
Czytałam kawałek jakiegoś wątku, gdzie znęcano się nad dziewczyną, która adoptowała kota, jak okazało się kot miał białaczkę.
Dziewczynę zlinczowano, a w umowie adopcyjnej nie było słowa o tym, że kot jest chory.
Kogo powinno się zlinczować? adoptującą czy wydającego?
Z pewnością nie będę lubiana za to co napisałam, ale nie mam zamiaru klaskać jak foczka, widząc, że nie zagrało coś z obu stron.
Jeśli się mylę, proszę o wyłożenie, w którym miejscu źle rozumuję.